22/06/2013

Eighteen

 Otworzywszy powoli drzwi, które kluczem przed chwilą otworzyłam, weszłam do środka i równie cicho je zamknęłam. Zdałam sobie sprawę ze swojego zmęczenia, kiedy zakręciło mi się w głowie i musiałam się przytrzymać ściany, bo upadłabym na podłogę. Pewna, że jest już w porządku odepchnęłam się od ściany i sprawnymi ruchami zdjęłam z siebie kurtkę, a następnie buty, które niedbale rzuciłam w kąt. Parasolkę położyłam na szafce, tak samo jak kluczyki.
- Jestem! - krzyknęłam, ale nie dostałam odpowiedzi. Wywróciłam oczami wiedząc, że ojca pewnie znowu nie ma w domu, tylko w jakimś najbliższym pubie, gdzie przepija całe nasze oszczędności.
 Wchodząc na górę, po schodach usłyszałam dźwięk z telefonu, który informował, że przyszła wiadomość. Sięgnęłam dłonią do kieszeni i wyjęłam iPhone'a, po czym odblokowałam ekran. Ujrzałam jedną, nieprzeczytaną wiadomość od Justina. Westchnęłam cicho i otworzyłam SMS'a.
- Przepraszam - przeczytałam treść na głos i prychnęłam pod nosem.
 Zdanie sobie sprawy, że go kocham zajęło mi prawie cały miesiąc, ale nie jestem pewna, czy dobrze zrobiłam pozwalając samej sobie, żeby się w nim zakochać. W końcu jedynie co od niego dostaję to wyzwiska i niebezpieczeństwo. No bo bądźmy szczerzy - może i by w jakiś sposób mnie ochronił, ale jest niebezpieczny, to co robi jest niebezpieczne, tym kim się stał jest niebezpieczne. Jak ktoś taki może mieć uczucia? Justin jest chamskim, egoistycznym, zadufanym w sobie dupkiem. Jak to jest, że ktoś taki mi się spodobał? Co takiego ma w sobie, że zwrócił na siebie uwagę? Że pozwoliłam się w nim zakochać? Najgorsze jest chyba to, że... nawet jeślibym chciała, nie odeszłabym. Nie mogłabym. Jestem tak jakby uzależniona od niego. Nie ważne jak wielkim kretynem byłby, nie odeszłabym.
  Z impetem położyłam się na łóżku przymykając oczy. Chcąc poprawić włosy natknęłam się na zimny naszyjnik, który dostałam od Justina. Zdałam sobie sprawę, że widzę w nim same negatywne rzeczy. Zapominam o takich rzeczach, jak chronienie mnie chociażby przed Jasonem. Pokazał mi nawet swoje miejsce, które nikomu nie pokazywał. On tak naprawdę potrzebuje zrozumienia i wsparcia, a nie wytykania mu błędów.
  Jeśli ktoś powiedziałby mi, że tak odmieniłoby się moje życie, nie uwierzyłabym. Z jednej strony cieszę się, że poznałam Justina, który wywrócił moje życie do góry nogami, a z drugiej strony tęsknię za wiecznym spokojem, który miałam. Nie wliczając momentów, kiedy "rozmawiałam" z ojcem.
  Otworzyłam oczy i sięgnęłam dłonią po komórkę. Wziąwszy ją, odblokowałam ekran i weszłam w skrzynkę odbiorczą, kliknęłam na numer Justina, po czym wpisałam treść "Nie gniewam się". Wysyłając wiadomość uśmiechnęłam się do siebie. Jus nie zasługuje na moje wieczne humorki. Spojrzałam na ekran telefonu i ujrzałam jedną nieprzeczytaną wiadomość.

Od Justin:
Zaraz u ciebie będę

Do Justin:
drzwi są otwarte, nie krępuj się.

Od Justin:
a co to skrępowanie? :D

  Zaśmiałam się i położyłam telefon na biurku, kiedy wstałam z łóżka. Podeszłam do szafy i chwyciłam krótkie, dresowe spodenki oraz białą bluzkę na ramiączkach, po czym zdejmując wcześniejsze ubrania, nałożyłam nowe. Z nudów chwyciłam album ze zdjęciami i siadłam na łóżku odwrócona do drzwi.
  Poczułam jak ktoś zakrywa moje oczy swoimi ciepłymi i dużymi dłońmi, po czym przyciska swoje usta do mojej szyi i językiem zaznacza mokre ścieżki. Zachichotałam i chwyciłam w swoje dłonie, dłonie Justina i odkryłam oczy, po czym odwróciłam głowę w jego stronę. Miał lekko przymrużone oczy, a brwi były zaciśnięte tworząc praktycznie jedną całość.
- Gniewasz się? - spytał, a w głosie dało się słyszeć dużą chrypkę.
   Pokręciłam przecząco głową, a Justin przycisnął swoje usta do moich. Chwycił moją twarz w dłonie i przyciągnął do siebie tak, że teraz siedziałam na jego kolanach, a on opierał się o ścianę. Położyłam dłonie na jego torsie. Przygryzł moją dolną wargę, mając nadzieję, że dam mu dostęp do mojej buzi. Otworzyłam ją delikatnie, a on błyskawicznie wsadził swój język do moich ust. Nasze języki zaczęły ze sobą walczyć, a dłonie Justina zsunęły się z moich policzków do spodenek. Pod wpływem emocji chwyciłam końce jego koszulki i zdjęłam ją na sekundę przerywając pocałunek. Rzucając czarną koszulkę gdzieś w kąt, przywarłam ustami do jego ust i objęłam rękoma jego szyję przybliżając się do niego. Jęknął w moje usta, kiedy przypadkiem otarłam się pupą o jego przyrodzenie. Wsunął kciuki pod spodenki i jednym ruchem zdjął je ze mnie. Z moją pomocą zdjęliśmy spodenki, które po chwili leżały na podłodze. Ścisnął moje pośladki, przez co wydałam z siebie jęk i ponownie wsunął swój język do mojej buzi.
- Kurwa mać - warknął, kiedy dźwięk dzwonka przerwał to co się między nami działo.
- Odbierz - wymamrotałam starając się złapać oddech.
- Ale to nie mój - spojrzał na mnie, a ja się blado uśmiechnęłam. Zeszłam z niego i pośpiesznie wyszukałam telefon. Kiedy go odnalazłam, wcisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam urządzenie do ucha.
- Słucham?
- Dzień dobry, rozmawiam z Samanthą Carter? - usłyszałam głęboki i męski głos.
- Tak... Z kim rozmawiam? - przymrużyłam oczy i spojrzałam na Justina, który bawił się komórką.
- Dzwonimy ze szpitala...
- A w jakiej sprawie? - spytałam zdziwiona, nie zdając sobie sprawy, że wcięłam się w zdanie Doktora.
- W takiej, że pani ojciec jest tutaj w szpitalu. Miał wypadek samochodowy, obecnie walczymy o jego życie.
- Jaki wypadek samochodowy? - wymamrotałam. Poczułam jak kręci mi się w głowie, przez co musiałam oprzeć się o ścianę. Miałam wrażenie, że cała byłam blada, moja dłoń niemiłosiernie się trzęsła, a z oczu zaczęły płynąć łzy.
- Niech pani przyjedzie do szpitala, to odpowiem na wszystkie pytania - odparł.
- Zaraz będę - szepnęłam i chciałam się rozłączyć, ale głoś mężczyzny mi to uniemożliwił.
- Ma pani kogoś oprócz ojca? - zapytał.
- Nie - westchnęłam.- Czemu pan pyta?
- Proszę przyjechać - zignorował moje pytanie i się rozłączył. Położyłam telefon na pościel i zakryłam twarz w dłonie.
- Sam? - usłyszałam głos Justina. Jego ręka oplotła mnie w pasie i przyciągnął do siebie tak, że siedziałam na jego kolanach. Położyłam głowę na jego torsie, a łzy spływały ciurkiem.- Ej kurwa, o co chodzi?
- Mój ojciec... O-on miał wypa-adek s-samochodowy - wymamrotałam co chwilę jąkając się przez płacz. Justin natychmiast przytulił mnie mocniej i pocałował czubek mojej głowy.
- Żyje? - wyszeptał i odsunął mnie od siebie, tak, żeby mógł patrzeć na mnie. Odwróciłam wzrok i wzruszyłam ramionami.
- Walczą o j-jego ży-c-cie - zaszlochałam. Jus swoim kciukiem starł łzy spływające po moich policzkach i zwinnymi ruchami postawił mnie na ziemię, po czym sam wstał i otrzepał się z niewidzialnego kurzu.
- Jedziemy do szpitala - oznajmił i założył kosmyk włosów, za moje ucho. Wzięłam swoje spodenki, a Justin bluzkę i natychmiast je założyliśmy na siebie. Chwycił moją dłoń i pociągnął mnie w stronę drzwi. Otworzywszy je, wyszliśmy i zbiegliśmy ze schodów. Sięgnęłam po klucze od domu, które wyrwał mi z dłoni Justin i zamknął główne drzwi, kiedy wyszliśmy na zewnątrz.
 Podeszliśmy do auta Jusa i gdy go odkluczył weszłam do środka i czekałam, aż szatyn zrobi to samo. Odjechaliśmy z piskiem opon. Zapięłam pasy i położyłam głowę na oknie cierpliwie czekając aż dojedziemy do szpitala.
  Prawda jest taka, że nienawidzę swojego ojca, ale nie poradziłabym sobie, gdyby go nie było. Nie jestem jeszcze pełnoletnia, więc zabraliby mnie do Domu Dziecka, z tego powodu, iż żadnej rodziny nie mamy. Albo ja o nich nic wiem. Gdy ojca nie odratują to zostałabym sama na tym świecie. Wokół mnie byłoby tysiące ludzi, ale tak naprawdę byłabym sama. To skomplikowane, ale wiem, że na razie nie chcę tego doświadczyć. Nie poradziłabym sobie.

  Dojechawszy na miejsce, energicznie wyszłam z samochodu i zaczęłam iść w stronę budynku, w którym znajduje się mój ojciec. Wbiegłam do środka, ale dłoń Justina oplatająca moje ramię uniemożliwiła mi dalszy bieg. Spojrzałam na niego wyczekująco.
- Spokojnie - wysapał. Musiał widocznie biec za mną, bo wyglądał na nieco zmęczonego. Wzięłam kilka głębokich oddechów i popatrzyłam na Justina.
- Boję się - wyszeptałam, na co szatyn mocno mnie przytulił.
- Wszystko będzie w porządku, uwierz mi - mruknął i pocałował czubek mojej głowy. Pokiwałam delikatnie głową i odlepiłam się od niego.
- Wierzę ci.
 Na twarzy Justina pojawił się uśmiech, który zniknął tak szybko jak się pojawił. Chwyciłam jego dłoń w swoją i mocno ścisnęłam, po czym skierowałam się do recepcji. Siwiejąca już kobieta spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem, a jej uśmiech był widocznie sztuczny i wymuszony.
- W czymś mogę pomóc? - spytała zachrypłym głosem.
- Jest tutaj Henry Carter? - odpowiedziałam pytaniem, a Marie - bo tak miała na imię - zaczęła przeglądać coś w kartkach i teczkach. Po kilku minutach uniosła do góry kartkę ze zdjęciem mojego ojca i jego danymi, po czym spojrzała na mnie.
- Na drugim piętrze jest sala operacyjna. Pan Carter obecnie jest operowany, a ponieważ jest tam poczekalnia, to możecie się tam udać - odpowiedziała na jednym tchu i odwróciła się do nas, chwytając w dłoń słuchawkę od stacjonarnego telefonu, ponieważ ten zaczął dzwonić.
  Nie myśląc dłużej zaczęłam szybkim truchtem iść w stronę schodów, przy okazji ciągnąc za sobą Justina. Odkąd ktoś ze szpitala do mnie zadzwonił minęła prawie godzina, a domyślam się, że już wtedy mój ojciec był na sali operacyjnej. Bałam się, że coś się może nie udać i przez głupią pomyłkę zostanę sama. Jednak jeśli tata przeżyje zapiszę go na terapię i na zajęcia, w których ludzie wybiją mu z głowy alkohol. Nie darzę ojca wielką miłością, ale cierpiałabym gdyby go zabrakło, gdyby mnie zostawił. Poza tym mamy tylko siebie odkąd mama zmarła i musieliśmy radzić sobie sami. Właściwie ojciec poradził sobie przy pomocy wódki i podobnych rzeczy, ale mimo wszystko.
- Sam! - mocne szarpnięcie przeniosło mnie z powrotem na ziemię. Pokręciłam głową i mój wzrok skierowałam na zakłopotaną i zmartwioną twarz Justina.
- Słucham?
- No właśnie nie za bardzo - westchnął i zilustrował moją twarz.- Pytałem się czy na pewno jesteś w stanie tu być.
 Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się blado. Przechodząc przez korytarz ujrzeliśmy kilka krzeseł po prawej stronie ściany. Nie było żadnych ludzi, co widocznie się nam spodobało, bo mogliśmy siedzieć tu razem. Sami.
  Usiadłam na jednym z około dziesięciu krzeseł i patrzyłam jak ciemnooki robi dokładnie to samo. Położyłam głowę na jego ramieniu i westchnęłam głośno.
- Jak myślisz... Uda im się? - spytałam, kiedy stwierdziłam, że jest zbyt cicho.
- Pewnie tak, to dobrzy lekarze - odparł ze stoickim spokojem uśmiechając się w moją stronę.- Zobaczysz jeszcze będziecie się śmiać z tego i twojej nadwrażliwości.
- Może i tak - zaśmiałam się cicho.

*

- Sammy, obudź się - usłyszałam lekko zachrypnięty głos, spowodowany dużą ilością spalonych papierosów. Po chwili ta sama osoba - tak mi się zdaje - szturchnęła mnie. Otworzyłam powoli oczy i przetarłam je, żeby obraz mógł się zaostrzyć. Zobaczywszy lekko uśmiechniętego Justina wpatrującego się we mnie, sama mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Długo spałam? - wymamrotałam czując, że potrzebuję wody, gdyż w mojej buzi było cholernie sucho.
- Jakieś dwie godziny, ale wiesz co? - spytał i nie oczekując ode mnie odpowiedzi, dokończył.- Twojego ojca już zoperowali i leży w oddzielnej sali.
- Serio? To czego mnie nie obudziłeś?
- No właśnie to zrobiłem - zaśmiał się.- Przed chwilą go zanieśli, a lekarz chciał z tobą porozmawiać.
 Kiwnęłam głową i rozejrzałam się po korytarzu. Po chwili mój wzrok spoczął ponownie na twarzy Justina.
- Pójdziesz ze mną? - spytałam nieśmiało. W duchu ucieszyłam się, że już zaczynałam normalnie mówić.
- Jeśli chcesz, to pójdę - wzruszył ramionami i wstał. Złapał moją dłoń i pociągnął mnie do góry. Lekko się zachwiałam, ale po chwili złapałam równowagę i szliśmy do doktora.
 Nie wiedziałam, gdzie znajduje się ów lekarz, ale szatyn chyba był ogarnięty, bo szedł przez różne korytarze spokojnym krokiem, jakby wiedział gdzie iść. No i się nie myliłam. Stanęliśmy obok drzwi, które miały plakietkę "Dr. Brown". Bez namysłu zapukałam.
- Proszę - usłyszałam stłumiony głos i nieśmiało chwyciłam za klamkę, którą pociągnęłam do dołu, po czym pchnęłam drzwi. Ujrzałam dosyć młodego mężczyznę, który na oko miał 32 lata. Zawzięcie czegoś szukał w stosie papierów, bo nie zwrócił uwagi ani na mnie, ani na Justina.
- Dzień dobry - odezwałam się w końcu, a pan Brown przerwał swoją czynność. Przyjrzał mi się dokładnie i po chwili uśmiechnął.
- Panienka Carter, tak? - zapytał, a w odpowiedzi kiwnęłam głową.- Usiądźcie.
- Chciał pan ze mną rozmawiać? - zaczęłam, kiedy razem z Bieberem usiedliśmy na krzesłach. Pod wpływem naszych ciężarów delikatnie zaskrzypiały. Lekarz energicznie pokręcił głową i zdjął okulary, które miał nałożone.
- Chciałem porozmawiać o pani ojcu - odpowiedział i zmierzył podejrzanie Justina.
- Poczekam na zewnątrz - odparł zdziwiony zachowaniem dr. Browna i powoli wstał z krzesła, ale chwyciwszy go za rękaw kurtki siłą pociągnęłam go na dół, tak, że usiadł z powrotem.- Albo i nie...
- Zostań - spojrzałam na niego błagalnie, na co w odpowiedzi kiwnął kilka razy głową.
- No dobrze - zaczął energicznie lekarz i schował kilka papierów, a do rąk chwycił teczkę z napisem "Henry Carter". Zaczął przeglądać jej zawartość, aż w końcu zatrzymał się na praktycznie ostatniej stronie i skupił się na treści.- Twój ojciec ma wiele wykroczeń i codziennie chodzi nietrzeźwy - zaczął czytać. Przez chwilę poczułam się jak na komisariacie policyjnym, a ja jestem posądzona o morderstwo.- Próbował się leczyć, ale na marne.- kiwnęłam głową na to, że zgadzam się z tymi słowami.- Skoro zostałaś sama z ojcem, to dlaczego nie starałaś się namówić go na jakąś terapię?
Wzruszyłam ramionami.
- Skoro nie chciał, to nie będę go namawiać - odpowiedziałam zgodnie z prawdą i wyprostowałam się.
- Przez to, że nie chciałaś go namawiać lekarze musieli operować go przez pięć godzin - dodał.
- Czyli to moja wina? - prychnęłam.- Ten wypadek samochodowy to moja wina, tak?
- Tego nie powiedziałem - zaczął szybko doktor, a ja przymrużyłam oczy. Nie wiem o co chodzi, ale wkurza mnie ten facet. Westchnął i odłożył teczkę.- Pan Henry był pod wpływem alkoholu, miał ponad dwa i pół promila we krwi. Prowadził samochód, a z twoim ojcem jechało jeszcze dwóch kolegów. Nie zauważyli tira, który jechał przeciwnym pasem i wjechali w niego, przez co doprowadzili do wypadku. Jeden z mężczyzn nie żyje, a drugi walczy o życie. Twój tata na szczęście jest chyba w najlepszej sytuacji, ale wciąż w poważnej. Ma złamaną nogę, a kręgosłup mocno się wykrzywił, przez co będzie musiał przez jakiś czas jeździć na wózku. Ma poważny uraz głowy i możliwe jest, że straci na jakiś czas pamięć, ale to nie będzie długi proces. Obecnie twój ojciec jest w śpiączce i może obudzić się nawet za miesiąc.
- Za miesiąc? - spytałam zszokowana tym co usłyszałam.
 Brown pokiwał twierdząco głową.
- Jeśli twój tata już wyzdrowieje, obawiam się, że będzie miał sprawę w sądzie z powodu śmierci jego kolegi. Jest duże prawdopodobieństwo, że pójdzie do więzienia za jazdę po pijanemu i zabicie człowieka. Ale o tym na razie nie myśl, skup się na tym, aby ojciec wyzdrowiał i poszukaj dobrego terapeuty oraz jakiegoś stowarzyszenia dla alkoholików - polecił.
- To wszystko? - spytałam cicho, a lekarz energicznie pokiwał głową. Wstałam w tym samym czasie co Justin, a dr. Brown zaraz za nami. Podał mi dłoń, którą delikatnie uścisnęłam i obróciłam się w stronę drzwi.
  Czyli tak czy siak zostanę sama?


~*~ 
no i witam z 18 rozdziałem :) 
wiem, że nie powala na kolana. jest wręcz nudny i beznadziejny, przepraszam.
przepraszam też, że dawno nie dodawałam rozdziałów, ale zabrali mi laptopa do naprawy i nie miałam jak napisać rozdziału, a na telefonie byłoby mi nie wygodnie, także ten. ale wczoraj dostałam laptopa i rozdział byłby jutro, ale mój kochany braciszek zabrał mi laptopa gdyż zachciało mu się jakiś mecz oglądać :))

chciałam serdecznie podziękować za tylu czytelników - jesteście wspaniali!
za ponad 53K wyświetleń, to cudowne!
za prawie 80 obserwatorów - mój rekord ;o
i tyle komentarzy pod każdym rozdziałem.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Follownij Sammy i Jusa.
Jeśli macie jakiekolwiek pytania związane z opowiadaniem (lub nie) to zapraszam TUTAJ
Przepraszam jeszcze raz za nudny i beznadziejny rozdział, postaram się aby chociaż 19 był jakiś udany. 
No i przepraszam za błędy, nie mam sił sprawdzać co jest źle a co dobrze. 

47 comments:

  1. Anonymous6/22/2013

    rozdział wcale nie jest cudny i beznadziejny, wręcz przeciwnie. ta scena na początku między Justinem, a Sam była niesamowita, a końcówka też. cieszę się, że Justin był tam z nią. kocham Twoje opowiadanie, czekam na kolejny rozdział i życzę weny przy tworzeniu <3 / @justinsladyx

    ReplyDelete
  2. Anonymous6/22/2013

    Kocham Twoje opowiadanie, wszystkie rozdziały są ciekawe. <3 Czekam na następny! :)

    ReplyDelete
  3. nie jest wcale nudny,wręcz przeciwnie..w końcu zadziało się chyba to na co tak długo czekaliśmy...pocałunek *_________* ale z czułościa...awww <3 czekam na nn //@PolishSweety

    ReplyDelete
  4. Anonymous6/22/2013

    Kocham to <3 ~@TakDirectioner

    ReplyDelete
  5. Mam nadzieję, że jej ojciec wyzdrowieje, chociaż jest strasznym chujem ;o. No i, że Justina jej pomoże i udowodni, że na prawdę nie rzucił swoich słów na wiatr. No i czekam na więcej momentów Sam&Justina :)) Rozdział świetny <3

    ReplyDelete
  6. Anonymous6/22/2013

    świetny rozdział, strasznie ciekawi mnie co będzie dalej :) @biebursx

    ReplyDelete
  7. Anonymous6/22/2013

    wow i co bd dalej?? - @JullkaS :)))

    ReplyDelete
  8. Anonymous6/22/2013

    woow... współczuję Sam ;< ale ma przynajmniej oparcie w Justinie <3
    jestem ciekawa co będzie dalej :)

    @saaalvame

    ReplyDelete
  9. Bardzo fajny, ale żałuje ze on nie zginą. Nienawidzę go. Kocham ten blog i czekam na nn c:

    ReplyDelete
  10. Awww... jak ja się cieszę że znalazłam ten link do bloga bo jest genialny ! <3
    Też trochę żałuję że jej ojciec nie żyje ale przynajmnije będzie się coś działo przez tą śpiączke i więzienie ;) Jeszcze raz genialny rozdział ! Czasami się zastanawiam czy to nie tłumaczenie...x KOCHAM KOCHAM KOCHAM <3
    Pozdrawiam i życzę wenki ;>

    ReplyDelete
  11. Anonymous6/22/2013

    Mmmmm uwielbiam :-)
    @Syllvi_a

    ReplyDelete
  12. Anonymous6/22/2013

    Dobrze, że Justin był wtedy z Sam. To pokazuje że ma na nim oparcie *,* To opowiadanie jest wspaniałe no i ta scena na początku ....chcę więcej scen Sam&Justin <3 Kurde czekałąm na ten rozdział i się doczekałam...<3 Kocham i czekam na nn ! :)

    ReplyDelete
  13. Boskiee to jest .. Czekam na następny ^_^

    ReplyDelete
  14. Anonymous6/22/2013

    Co Ty gadasz ? Ekstra rozdział ^^ . ! dajesz następny kochana :** xx

    ReplyDelete
  15. Genialny rozdział. Cieszę się, że się pogodzili. Sam nie będzie sama, przecież ma Jusa

    ReplyDelete
  16. Anonymous6/22/2013

    O boze... CUDOWNE *-*

    ReplyDelete
  17. Bd ugfvuygbhhhvhut kocham to!

    ReplyDelete
  18. Anonymous6/22/2013

    O.o.o.o tego to ja się nie spodziewałam.<333

    ReplyDelete
  19. Wcale nudny nie jest <3 Czekam na nn :*

    ReplyDelete
  20. Anonymous6/22/2013

    Właśnie, że powala na kolana! Piszesz zajebiście i oby tak dalej ;3

    @NickiDonut

    ReplyDelete
  21. tak mnie wpienia ten jej ojciec, że masakra. Rozdział świetny, chociaż troszkę smutny. Czekam na następny ♥

    Zapraszam do mnie ---> http://lovehatefriendshipfame.blogspot.com/

    @ania95_official
    xx

    ReplyDelete
  22. Anonymous6/22/2013

    su;per ciekawe co bedzie dalej.. . ;D pisz szybko :D

    ReplyDelete
  23. Rozdział świetny! Niech tylko Justin nie zmienia się za bardzo dla Sam :D Ja go uwielbiałam, kiedy był taki chamski i arogancki, kiedy potrafił ją nawet wyzwać, gdy się wkurzał xD
    Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :)

    ReplyDelete
  24. Anonymous6/22/2013

    bosko.

    ReplyDelete
  25. Anonymous6/22/2013

    JAK ZWYKLE GENIALNY ROZDZIAŁ KOCHANA!

    ReplyDelete
  26. Anonymous6/22/2013

    Genialny, czekam na nn :)

    ReplyDelete
  27. Anonymous6/23/2013

    Nic dodac nic ujac!!! <3 jestes po prostu zajebista. Wszystkie rozdzialy sa super :-* oby tak dalej . Gratulacje. I czekam z niecierpilowoscia na kolejny rozdzial <3

    ReplyDelete
  28. łołołoło, ale się dzieje. mam nadzieję, że powoli wszystko się odkręci i uspokoi, bo szkoda mi już Sam. :(
    @TheOneDreamy

    ReplyDelete
  29. Świetny rozdział, czekam na kolejny (:
    /@ClaykaBelieber

    ReplyDelete
  30. Anonymous6/23/2013

    To powinna być książka! Nie wiem jak ty to robisz i skąd czerpiesz pomysły ale życzę Ci żeby ta wena Cię nigdy nie opuściła i z niecierpliwością czekam na NN!

    ReplyDelete
  31. Anonymous6/23/2013

    świetny,
    @magda_nivanne

    ReplyDelete
  32. świetny, zresztą jak zwykle :)

    ReplyDelete
  33. Anonymous6/25/2013

    Kurcze, współczuję Sam :| Uwielbiam :)

    ReplyDelete
  34. Anonymous6/25/2013

    ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE, hdjhbsfjhjkshdjfgsjhdbcfhsdbcshghgfdsjhg <3 <3

    ReplyDelete
  35. KOCHAM <3333333 czekam nie cierpliwie na kolejny rozdział

    ReplyDelete
  36. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział !
    Chciałam Was wszystkich zachęcić do czytania mojego bloga, jest już kolejny rozdział. http://two-person-in-one.blogspot.com/ Polecam serdecznie, buziaki !

    ReplyDelete
  37. Anonymous6/26/2013

    Świetny rozdział ♥ Czekam na następny :)

    ReplyDelete
  38. kiedy kolejny rozdział @kochamcie3609 <333333

    ReplyDelete
  39. Już od długiego czasu czytam twoje opowiadanie i muszę przyznać, że jest niesamowite. Bardzo dobrze piszesz i to się chwali :) Rozdział świetny, czkema na następny x @villiars http://offthestreets-tlumaczenie.blogspot.com/ ❤

    ReplyDelete
  40. Anonymous6/28/2013

    Kocham *_*

    ReplyDelete
  41. Anonymous6/28/2013

    PRZECZYTAŁAM CAŁE 18 ROZDZIAŁÓW W JEDEN DZIEŃ <3
    BOSKIE <3

    ReplyDelete
  42. Anonymous7/09/2013

    cudne kocham i wgl :)) - coffehl

    ReplyDelete
  43. Anonymous7/20/2013

    Jesteś najlepsza.! <33 ten rozdział jest niesamowity.:33 @Swaggiee6969

    ReplyDelete