- Justin?
Nie ukrywałam zdziwienia. Dreszcze przeszły po moim ciele, kiedy znowu go zobaczyłam. Nie widziałam go tydzień, który i tak ciągnął się dla mnie niemiłosiernie. Miałam wrażenie, że teraz spotykamy się po kilku miesiącach, albo nawet latach. Sztuczna atmosfera między nami była tak gęsta, że spokojnie można byłoby ją przeciąć nożem. Irytował mnie fakt, że Justin nawet się nie odzywał. Jeszcze bardziej irytowało mnie to, że przed chwilą dostałam od niego wiadomość, która nie należała do tych miłych. A teraz? Jak gdyby nigdy nic, stoi pod moim domem. I nic. Nawet się nie odezwie. Kretyn.
- Ale się nagadaliśmy! - pisnęłam udając entuzjazm. Nawet nie zauważyłam, że miał na głowie nałożony kaptur w kolorze czerni, który był od bluzy. Wow, Justin założył w końcu coś innego niż swoją skórzaną kurtkę. Jeśli jesteśmy w temacie kurtek, to... wciąż mam jedną z nich.
- Cześć - jego ochrypły głos powrócił mnie na ziemię. Musiałam chwilę stać jak głupia, żeby dotarło do mnie, że Justin nie powiedział nic od głupiego cześć.
Zdjął z głowy kaptur i spojrzał na mnie. W oczy od razu rzuciło mi się jego podbite oko i krew, która sączyła się z jego wargi, którą ewidentnie ktoś mu ją obił. Skupiłam swoją całą uwagę na posiniaczonej twarzy i zapomniał o tym, że dziesięć minut wysłał mi tego jebanego sms'a. Miałam ochotę zatrzasnąć mu drzwi przed nosem i już miałam to zrobić, ale jak na złość musiał zdjąć kaptur. I zrobiło mi się go szkoda.
Chwyciłam jego dłoń i wciągnęłam go do mieszkania, po czym szczelnie zamknęłam drzwi. Upewniwszy się, iż drzwi są dobrze zamknięte, swój wzrok skierowałam z powrotem na twarz Justina. Wyglądał strasznie. To znaczy, jego twarz wciąż była idealna, dzięki jego brązowym jak czekolada oczom, które na pozór wydają się nieszkodliwe, oraz pełnym, zaróżowionym ustom, które kształtem przypominały serce. Jego cera była cholernie idealna, niejedna dziewczyna na pewno zazdrości mu tak gładkiej cery. Poza dwoma siniakami, podbitym okiem i rozciętą wargą wyglądał tak jak tydzień temu... Z moich ust wydobyło się głośne westchnięcie, kiedy Justin spojrzał na mnie smutno oblizując usta.
- Przepraszam - wyszeptał, ale zdołałam to usłyszeć. Skrzyżowałam ręce na piersi i odwróciłam głowę. Uniosłam oczy ku górze i zdobyłam się na ponowne spojrzenie na niego.
- Nie gniewam się - odpowiedziałam pół szeptem. Wziął głęboki oddech, a następnie je wypuścił. Rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Ładnie tu - uśmiechnął się w moją stronę.
Czy on naprawdę ma zamiar rozmawiać o wnętrzu mojego domu?
- Justin... - westchnęłam, a on z ciekawością spojrzał na mnie. Miałam wrażenie, że nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest cały pobity. Albo udaje osobę, która jest niewiadoma.- Możesz mi wyjaśnić co się z tobą stało?
Wywrócił oczami i oblizał usta idąc w stronę kuchni. Uniosłam jedną brew do góry, po czym poszłam za nim. Nie zamierzałam odpuścić, moim celem było dowiedzenie się co się stało. Mimo, że byłam cholernie zła na Justina, to zaczęłam martwić się od momentu, kiedy zobaczyłam jego poobijaną twarz.
Czy to znaczy, że pojawia się u mnie litość dopiero, gdy zobaczę go w takim stanie?
Miałam miliony pytań na sekundę, a żadnych odpowiedzi. Chciałam dowiedzieć się o co chodzi i mam zamiar się to zrobić. Justin ma tendencję do unikania na pytanie, ale ze mną nie wygra. Mimo, że jestem słabsza od niego, nie poddam się.
- No więc? - przerwałam ciszę, która między nami była. Oparł się o blat, a ja usiadłam na tym samym blacie obserwując go. Wydawał się taki zakłopotany, jakby sam nie do końca wiedział co się stało. W jednej sekundzie cała moja złość, która spowodowana była charakterem Justina odeszła w niepamięć.
- Masz lód? - spytał, po raz kolejny ignorując mnie i moje pytanie.
- Tak - westchnęłam i zeskoczyłam z blatu podchodząc do zamrażarki, z której wyciągnęłam lód. Podałam brunetowi zamarzniętą ciecz, a on natychmiast przyłożył do oka delektując się przyjemnym chłodem. Usiadłam na stole, dzięki czemu miałam przed sobą Justina i mogłam spokojnie na niego patrzeć. Nie żeby coś, oczywiście.
- Boże, Justin powiesz mi w końcu?! - wybuchnęłam, kiedy straciłam swoją cierpliwość. Nie wiem ile musiałam czekać aż w końcu się odezwie, ale gdybym coś teraz nie powiedziała to nie wiem, czy zacząłby rozmowę.
- Spotkałem się z Dave'm i jego paczką - imię swojego wroga wypowiedział z jadem w głosie. Przymrużył oko, a jego szczęka automatycznie się zacisnęła. Wzdrygnęłam się, kiedy zobaczyłam takiego Justina. Wyglądał jakby miał zaraz kogoś zabić, a jedyną osobą, która właśnie z nim przebywała byłam ja. Zdecydowanie nie lubiłam takiego Justina, wolałam tego, z którym siedziałam na klifie. Po raz kolejny westchnęłam i jednym, sprawnym ruchem ręki poprawiłam swoje włosy. Obróciłam głowę w prawo i spojrzałam na okno. Ciemne chmury powoli przesuwały się w wybraną stronę, pozwalając, aby krople deszczu opadały na ziemię. Większość z nich stukały o okno, przez które patrzyłam. Było ponuro, przez co dzień wydawał się nudniejszy i długi.
- On jest w jakimś gangu? - spytałam półszeptem. Jedyne o czym najpierw pomyślałam to był Justin i fakt, że może być w jakimś niebezpieczeństwie, a dopiero pomyślałam o swojej przyjaciółce, która chodzi z Dave'm. To dobrze, czy źle? Kątem oka widziałam jak Justin odkłada lód na blat i wpatruje się we mnie. Czułam jego wzrok na sobie i wiedziałam, że lustruje każdą część mojej twarz. Spojrzałam na niego dopiero wtedy, kiedy chwycił moją dłoń i pociągnął mnie, podczas gdy wychodził z kuchni. W ostatnim momencie wzięłam lód do wolnej ręki i pobiegłam za nim. Wszedł na górę i poszedł w stronę mojego pokoju. Zdziwiła mnie jego znajomość mojego domu, tak jakby wcześniej tu był, albo nawet mieszkał. Otworzył drzwi i zamknął je nogą, kiedy już weszłam do swojego pokoju. Bez słowa poszedł do łazienki, z której po chwili słychać było strumień wody. Poszłam za nim do pomieszczenia i oparłam się o framugę patrząc jak obmywa swoją twarz. Kiedy zakończył swoją czynność szukał ręcznika, który musiałam mu podać. Uśmiechnął się w podziękowaniu, ale po chwili skrzywił oblizując wargę. Powiesił ręcznik i zaczął czegoś szukać.
- Nie za bardzo się rządzisz? - spytałam kompletnie zdziwiona jego zachowaniem. Od razu się wyprostował i spojrzał na mnie nieco zakłopotany. Podrapał się po karku i zaśmiał cicho.
- Szukam wody utlenionej i wacika - wyjaśnił, a ja zachichotałam. Podeszłam do niego i położyłam dłonie na jego torsie z zamiarem odepchnięcia go, żebym mogła przejść i wziąć apteczkę, ale zamiast tego chwycił w swoje ogromne dłonie moje nadgarstki zmuszając mnie, abym spojrzała na niego. Poczułam jak momentalnie moje ciało oblewa fala gorąca, a policzki zaczynają mnie piec. Przygryzłam dolną wargę i odwróciłam wzrok zakłopotana całą sytuacją. Kiedy ścisnął mocniej moje nadgarstki, zmuszona była spojrzeć znowu na niego.
- Puść mnie - zażądałam i zaczęłam wyrywać dłonie z jego uścisku.
- Magiczne słowo, shawty - wyszeptał do mojego ucha, kiedy przybliżył swoją twarz do mojej. Gdy przygryzł płatek mojego ucha zaczerpnęłam nagle powietrza tracąc jakiekolwiek normalne myślenie. Czułam się jakbym zapomniała wszystko, dosłownie. Zapomniałam nawet jak się oddycha, a zdałam sobie sprawę, kiedy po kilku minutach musiałam zaczerpnąć ponownie powietrza.
- P-proszę - wymamrotałam. Miałam wrażenie, że jeszcze chwila, a moje serce wybuchnie na milion kawałeczków pod wpływem emocji.
- Nie słyszałem - mruknął cicho i poczułam mokre pocałunku na swojej szyi. Automatycznie odchyliłam głowę, żeby miał lepsze do niej dostęp.
- Justin - jęknęłam chcąc go upomnieć, co mi się nie udało. Mój głos natychmiast się załamał, jakby prosił o więcej. Usłyszałam jego chichot, który spowodował na moim ciele ciarki. Zabrał dłonie z moich nadgarstków, które schował do kieszeni i odsunął się.
- To gdzie masz te waciki? - na jego twarzy zagościł łobuzerski uśmiech. Stałam jakby przyklejona do podłogi, nie wiedząc co zrobić. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że Justin zadał mi jakieś pytanie.
Chrząknęłam cicho i wlepiłam wzrok w podłogę omijając go.
- Idź do pokoju - poleciłam i wyciągnęłam ręce do górnej szafki, z której chwyciłam potrzebne rzeczy. Słyszałam jak Justin wychodzi z łazienki cicho chichocząc. Poczułam jak moje policzki po raz kolejny oblewa fala gorąca, tak samo całe ciało. Po tym dość dziwnym i krótkim incydencie, Justin zachowywał się jakby nic przed chwilą się nie stało, zostawiając mnie oszołomioną. Może i jestem dziwna, ale nie doświadczyłam takich rzeczy z chłopakiem i to była dla mnie nowość. Poza tym powinnam być wściekła na Justina, nie powinnam w ogóle go zapraszać do środka. Za dużo ryzykuję pozwalając mu tu przebywać, w każdej chwili może wrócić ojciec i go zobaczyć. Nie chcę nawet myśleć o tym, co by było gdyby ojciec i Jus się napotkali. Wróciwszy do pokoju zobaczyłam leżącego Justina, który przeglądał moje stare zdjęcia.
- Zostaw to - bąknęłam, podchodząc do niego szybkim krokiem po czym wyrwałam album.
- Leżało na widoku - wzruszył ramionami, a ja wywróciłam oczami. Usiadł na łóżku, opierając się o ścianę, po czym poklepał miejsce obok siebie.
- Był schowany w szafce - spiorunowałam go wzrokiem. Położyłam album na biurku i usiadłam obok niego krzyżując nogi. Uśmiechnął się łobuzersko udając, że nie wie co się dzieje.
- Opatrzysz mnie? - spytał, na co kiwnęłam głową. Namoczyłam wacik wodą utlenioną po czym delikatnie przyłożyłam do rozciętej brwi, przy której była zaschnięta, czerwona krew. Cofnęłam dłoń, kiedy Justin syknął i skrzywił się.
- Przepraszam - wymamrotałam.
Chwycił moją dłoń i przyłożył ją do tego samego miejsca. Zabrał rękę i przymknął oczy biorąc głęboki oddech.
Wciąż ciekawiła mnie jedna rzecz, czyli co tak naprawdę zrobił mu Dave i za co to było. Musiał mieć chyba jakiś powód tego, żeby taką krzywdę mu zrobić.
- Mówiłeś, że spotkałeś się z Dave'm, po co? - spytałam nie zbyt pewna tego, czy dobrze robię.
Kiedy ogarnęłam jego rozciętą brew, chwyciłam lód i przyłożyłam do jego wargi, która również była rozcięta. Wyglądał okropnie, nie mogłam patrzeć na te siniaki, podbite oko i rozcięte miejsca na jego twarzy, ponieważ byłam świadoma tego co się stało z nim.
- Sam - westchnął i zabrał lód z mojej ręki.- czy ty musisz wszystko wiedzieć? - spytał.
- Tak - odpowiedziałam od razu. Uniósł jedną brew do góry, widocznie zdziwiony moją odpowiedzią.
Wywrócił oczami i spojrzał na mnie.
- Chciałem, żeby zostawił tą twoją przyjaciółkę, jak jej tam...
- Chloe - powiedziałam, a on kiwnął głową.
- No właśnie - zaśmiał się.- Miał przyjść sam, a przyszedł z obstawą - prychnął.
- I to oni ci to zrobili, tak?
Kiwnął głową.
- Jest zbyt słaby, żeby przyjść sam. Nie dałby mi rady, a wysłużył się kolegami - wzruszył ramionami.
- A po co rozmawiałeś z nim o Chloe?- spytałam po dłuższej ciszy.
- Żeby się od niej odczepił - spojrzał na mnie jakby to była najoczywistsza rzecz.- Każdy wie, że on bawi się laskami bardziej niż ja.
- Niemożliwe - udałam zdziwienie, przez co spiorunował mnie wzrokiem.
Zaśmiałam się widząc jego minę.
- I co? - ciągnęłam ciekawa.
- I jedno wielkie gówno z tego wyszło - westchnął.- Przyszli jego kumple, wyjebali mi i poszli - burknął mrużąc oczy.- Pożałują tego, sukinsyny.
- Uspokój się - szepnęłam i położyłam dłoń na jego ramieniu.- Przemocą nic nie zdziałasz, Justin.
- Może i nie, ale coś za coś - spojrzał na mnie mrużąc oczy.
- No tak, ale...
Nie dane mi było dokończyć, gdyż komórka Justina zaczęła wydawać z siebie dźwięk dzwonka. Westchnął głośno i spojrzał na mnie. Kiwnęłam głową zachęcająco, aby odebrał.
Justin
Wyciągnąłem telefon z kieszonki i jeszcze raz spojrzałem na Sam. Widziałem jak patrzyła się na moją rozciętą wargę i wiedziałem też, że w jakimś stopniu obwinia się za to.
- Słucham - mruknąłem, kiedy przyłożyłem telefon do ucha.
- Jest sprawa, Bieber - usłyszałem w słuchawce i wiedziałem do kogo należał ten ochrypły i szorstki głos. Pan James Parker. We własnej osobie. Przekląłem się w duchu, że postanowiłem odebrać.
- Jaka? - westchnąłem zrezygnowany.
- Trzech bachorów nie oddało mi forsy za ostatnią kokę, wiesz co zrobić.
- Niestety - odparłem wywracając oczami. Czułem na sobie ciekawski wzrok Sam, ale starałem się unikać jej oczy tak bardzo jak potrafiłem.
- Wyślę ci wiadomość z ich danymi i gdzie możesz ich znaleźć.
- Muszę dzisiaj?
- A coś ty myślał? - warknął, a moja szczęka od razu się zacisnęła.
- Dobra, to czekam na sms'a - mruknąłem i się rozłączyłem.
Wcisnąłem czerwoną słuchawkę i schowałem telefon wstając z łóżka. Spojrzałem na Sam, która nie ukrywała swojego zdziwienia.
- Muszę iść - powiedziałem i chwyciłem za klamkę, kiedy znalazłem się przy drzwiach.
- Czego? - spytała niepewnie.
- Mam sprawy do załatwienia...
Jej wzrok zatrzymał się na mojej twarzy, po czym powoli pokiwała głową.
- Wrócę - uśmiechnąłem się wiedząc, że to poprawi jej humor. Odwzajemniła uśmiech i przygryzła wargę.
- Okej.
- Do zobaczenia, Sam - wymruczałem poruszając śmiesznie brwiami.
Zanim wyszedłem zauważyłem jak Sammy zarumieniła się po czym wstała i nie wiedziała co zrobić. Szybko zbiegłem po schodach, a potem wybiegłem z domu ciesząc się, że jej ojca nie było i mogliśmy swobodnie siedzieć w jej domu. Właściwie gdybym go zobaczył, zapewne obiłbym mu mordę nie zważając na Sam.
Dostałem sms'a i już po chwili wiedziałem gdzie szukać tych małych frajerów. Bawi mnie ich głupota. Biorąc te narkotyki mówiłem im, że wrócę za tydzień ze spluwą jeśli nie dadzą pieniędzy. I praktycznie każdy z nich nigdy nie dawał tej forsy twierdząc, że ich na razie nie ma. Czasami czekałem kilka dni i wtedy ich zaskakiwałem, kiedy nie dostawałem tej zapłaty. Nienawidzę tej pracy, ale daje mi dużo frajdy.
Wsiadłem do samochodu i odpaliłem silnik. Postanowiłem pojechać sam załatwić tych gówniarzy, zamiast ciągnąć jeszcze Chrisa.
Wyrzuciłem ciała do wody najpierw upewniwszy się, że nikogo w pobliżu nie ma po czym zadowolony z dobrze zrobionej roboty wróciłem do samochodu. Poczułem wibracje w kieszeni. Wyjąłem telefon widząc migający wyświetlacz i imię mojego przyjaciela, Chaz'a.
- Czego? - rzuciłem, usłyszałem głośny śmiech mojego przyjaciela.
- Jest sprawa - odparł, a ja wywróciłem oczami. Zmówili się dzisiaj z tymi sprawami, czy co?
- To mów.
- Przyjedź do mnie, to nie sprawa na telefon.
- Już jadę - westchnąłem i przyśpieszyłem.- A z czym to związane?
- Z wyścigami.
Może być ciekawie.
~*~
no i witam. przepraszam, że nie dodawałam długo rozdziału, ale kompletnie nie miałam głowy do niego. nie wiedziałam co mam pisać, ale mam nadzieję, że mimo wszystko Wam się spodoba, bo miałam z nim duuużo problemów. Oby z szesnastka było lepiej!
OD RAZU przepraszam za wszystkie błędy, literówki etc. Nie jestem robotem i nie mam czujnika, który odnajduje każdy błąd. moje zdania nie zawsze są dobrze ułożone, ale się staram. mam tylko 16 lat, nie oczekujcie, że będę pisać jak prawdziwa pisarka, dopiero się uczę. {tak, nawiązuję do ostatniego komentarza} dla jasności "anonimie" Sam nie jest jakimś robotem, czy coś, więc przestań pierdolić.
jeśli macie jakieś pytania, to TUTAJ. pytajcie o wszystko, o nowy rozdział, o bohaterów, lubię Wam odpowiadać!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ, dziękuję! x
jak zwykle genialny rozdział, czekam na następny :)
ReplyDelete@luvmyjdb
Boskie:)
ReplyDeleteAwhhh, ale piszesz naprawdę genialnie! Mi się podoba c: ciekawe o co dokładniej chodzi z tymi wyścigami :)
ReplyDeleteUuuu, robi się ciekawie. Zastanawiam się co dalej się wydarzy. :3
ReplyDeleteuu, ale się porobiłoo.. Hahah. Czekam na nn.. Rozdział BOSKII. ♥
ReplyDelete@juliaa210
Rozmowy Sam i Justina są takie świeeetne ^.^
ReplyDeleteNie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
Jestem ciekawa co z tymi wyścigami :)
Buziaki <3
@aania46
Ulalalala ale sie porobiło ;d zarąbisty rozdział ! ♥
ReplyDeletekochaaam <33
ReplyDeleteza każdym razem umieram z ciekawości, co będzie w następnym rozdziale! kocham!
ReplyDelete@Syllvi_a
omomom <3 oczywiście, jak zwykle idealny rozdział! <3
ReplyDelete@saaalvame
Świetny rozdział <3 Oni są cholernie pojebani ale słodcy :D czekam na NN :D @ImDrunkFuckThis
ReplyDeleteświetnie ;)
ReplyDeleteŚwietne :)
ReplyDeleteNie mogę się doczekać nn ;D
idealne... w sumie jak zawsze <3
ReplyDeleteczekam na następny
jest to moje ulubione opowiadanie, na serio.. i nie przejmuj się tymi wszystkimi anonimkami, piszesz cudownie i wiesz o tym. to było słodkie jak powiedział, że wróci do niej, jejku.. albo jak tak przyszedł do niej pobity :( nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i tej sprawy. życzę weny <3 / @justinsladyx
ReplyDeletebomba !! czekam na next < 3333
ReplyDeleteSuper opowiadanie! Kocham je. Mimo, że nienawidzę blogów z Justinem Bieberem i 1D, to ten blog kocham. Czekam na 16!
ReplyDelete@Angel_my_baby_6
Jejciu *-* super !! Czekam na dalsze :D @LoveDreams_x
ReplyDeleteświetne, świetne, świtneeeee!! :)
ReplyDeleteŚwietny rozdział *.* Czekam na następny :)
ReplyDeleteświetny, wspaniały, cudowny rozdział;*
ReplyDelete@magda_nivanne
Gdzieś tam pod jednym z pierwszych rozdziałów prosiłaś o szczere komentarze czy coś. Przepraszam za moją szczerość. Ja mam 17 lat więc dużo starsza od cb nie jestem. Lubię ten blog bo opowiadanie ma bardzo ciekawą fabułę. Niestety przez takie głupie błędy troszeczkę się zniechęcam. Nie chciałam ci robić przykrości po prostu uważam, że przed dodaniem rozdziału powinnaś go sprawdzić, jestem pewna, że twoi czytelnicy nie obrażą się jak dodasz rozdział dzień później. A na pewno przyjemniej będzie im się to czytało. Jeszcze raz powtarzam to nie na złość po prostu rada <3 PS: Czekam na następny chapter z niecierpliwością :)
ReplyDeleteHej,
ReplyDeleteChcę zaprosić Cię na nowe opowiadanie o Justinie Bieberze. Pojawił się już prolog i liczę, że zaglądniesz na niego i zostawisz komentarz. Serdecznie zapraszam na: wariness-purpose.blogspot.com :)
P.S. Justin raz jest fajny, a raz jest takim rasowym sukinsynem :( Chciałabym, żeby zaczął traktować Sam lepiej. Och, i niech w końcu przyzna się, że ją kocha, a nie owija w bawełnę no :D Czekam na kolejny :*
Mam nadzieję, że zostawisz Justina jako tego bad boya bo w każdym opowiadaniu on zmienia się potem w srającego tańczą chłopaczka -.- Irytujące. Podoba mi się klimat tego opowiadania i mam nadzieję, że tak zostanie : )
ReplyDeleteŚwietneee. <33
ReplyDeletesuuuuper.!!! *__________*
ReplyDeletepodoba mi się ze wszystko opisujesz szczegółowo i ze to nie jest jakas banalna historia.
ReplyDeleteczekam na nastepny rozdzial !
wielbię ! <3
ReplyDeleteW sumie sie ciesze ze dlugo nie bylo rozdialu bo nie mialam wiele do nadrobienia :D Rodzial mi sir podoba jak zawsze cudowny :D
ReplyDelete@DreamJariana
<3 - COFFEHL
ReplyDeleteJak zwykle boski.:3
ReplyDelete