30/06/2013

Twenty

- Nie ufasz mi? - usłyszałam jego pytanie. Natychmiast pokręciłam przecząco głową i uśmiechnęłam się do niego, dając mu do zrozumienia, że ufam mu jak nikomu innemu.
- W takim razie chodźmy - dodał i pociągnął mnie w stronę limuzyny. Jak na zawołanie wyszedł szofer i otworzył nam drzwi. Uśmiechnął się do mnie promiennie, co odwzajemniłam. Mężczyzna wydawał się naprawdę miły, a jego delikatne rysy twarzy potwierdzały moją tezę. Wydawał się być naprawdę młody, miał na oko może dwadzieścia lat. Uśmiechnęłam się do bruneta ostatni raz i wsiadłam do auta, gdzie rozsiadłam się wygodnie. Justin usiadł sekundę po mnie i od razu zmierzył mnie wzrokiem.
- Co to miało być? - warknął, kiedy samochód ruszył.
- Niby co?
- Flirtowałaś z tym fajfusem na moich oczach! - krzyknął półszeptem, wyrzucając w górę swoje ręce. Klatka piersiowa Justina unosiła się i opadała znacznie szybciej, a szczęka była mocno zaciśnięta. Z jego oczu ciskały pioruny w moją stronę, a brwi były tak ściągnięte, że prawie się połączyły tworząc jedną całość. Zaczęłam się cicho śmiać kręcąc głową.
- Z czego ty się śmiejesz?!
- Z ciebie, Justin - kiedy się uspokoiłam chrząknęłam kilka razy i wciąż rozbawiona spojrzałam na szatyna.- Jesteś zazdrosny.
- Nie jestem zazdrosny! - odpowiedział oburzony zbyt szybko bym mogła uwierzyć w to kłamstwo.
- Jesteś - drążyłam.
- Ja przynajmniej nie flirtuję z laskami przy tobie - jego szczęka rozluźniła się nieco, ale klatka wciąż unosiła się i opadała w ekspresowym tempie.
- Och daj spokój, nie flirtowałam z nim - machnęłam ręką i pocałowałam jego policzek.- Po prostu uśmiechnęłam się do niego, gdyż chciałam być miła, a ty nie musisz już być tak zazdrosny.- na moją twarz wpełznął łobuzerski uśmiech, za to u Justina widoczny był grymas.
- Mam nadzieję - prychnął i odwrócił głowę w stronę okna.- I nie jestem zazdrosny - drążył dalej.
- Ja wiem swoje - wystawiłam język w jego stronę.
- Pamiętasz co ci kiedyś mówiłem? - spytał i spojrzał na mnie. Jego wzrok był taki pusty i przerażający. Był zły.
- Zależy co...
- Że należy mi się szacunek - wysyczał i spiorunował mnie wzrokiem. Otworzyłam usta żeby coś powiedzieć, ale szatyn okazał się szybszy.- To, że cię kocham nie znaczy, że masz nie mieć do mnie szacunku. Wciąż pamiętam dni, kiedy byłaś suką.
 Zamurowało mnie. Wtedy jeszcze mnie nie znał i myślał, że jestem dziewczyną, z jakimi się spotykał. Myślałam, że chociaż przestanie mnie wyzywać i traktować jak jakąś idiotkę, ale widać to mu się nie zmieniło i w jego oczach zawsze będę tą dziwką, która wpadła do stawu. Po tym jak wyznał, że mnie kocha myślałam, że to wszystko się zmieni. Wciąż pamiętam, kiedy wydarł się na mnie, że nie mogę przewracać oczami i wściekać się na niego. Kilka razy przecież zdarzały mi się te rzeczy, a on nawet nie zareagował. Nie wiem co w niego wstąpiło...
- P...przepraszam - zająknęłam się i upuściłam głowę bawiąc się palcami. Naprawdę nie chciałam, żeby przeze mnie Justin się wściekał. Ostatnią rzeczą, jaką bym chciał to, to, żeby Justin był zły przeze mnie. Chyba naprawdę się uzależniłam od niego.- Gdzie jedziemy? - spytałam nieśmiało. Jus nawet na mnie nie spojrzał.
- Na kolację - mruknął cicho.
- Będziesz teraz taki? - spytałam nie spuszczając z chłopaka wzroku.
- Jaki? - w końcu na mnie spojrzał.
- Zły na mnie, chamski, chłodny - zaczęłam wymieniać. Przełknęłam głośno ślinę, niecierpliwie oczekując odpowiedzi.
- Przepraszam - odparł nagle i uchylił ramiona, żebym mogła się wtulić.
  Objęłam go w pasie i mocno, lecz niepewnie się przytuliłam zamykając oczy. Pocałował mnie w czubek głowy i przyciągnął do siebie. Naprawdę myślałam, że zacznie na mnie krzyczeć, za to, że wymieniłam to jaki, w tym momencie jest. Ale on po prostu przeprosił i mnie przytulił. Wzięłam głęboki oddech i po kilku minutach oderwałam się od niego, siadając na swoim miejscu. Justin zmierzył mnie chłodnym wzrokiem i odwrócił głowę patrząc na drogę przez okno. Całą drogę przejechaliśmy w ciszy, a ja cały czas żałowałam, że pozwoliłam sobie wyjść na tę kolację z nim. To znaczy chciałam spędzić z nim trochę czasu, ale nie dzisiaj. To znaczy, ughh... Nienawidzę naszych kłótni, po których mam ochotę przykryć się kołdrą i leżeć w łóżku. Boże, to skomplikowane.
- Masz zamiar tutaj siedzieć całą noc? - usłyszałam ochrypły głos przy moim uchu. Odwróciłam głowę i spojrzałam na przyglądającego mi się Justina. Blask księżyca delikatnie padał na Jusa, dzięki czemu mogłam ujrzeć nieskazitelną twarz szatyna. Był idealny. Może i jego charakter trochę psuł tą jego perfekcyjność, ale nie można mu zarzucić, że nie dba o siebie. Posłałam w jego stronę przepraszający uśmiech i natychmiast wygramoliłam się z samochodu. Justin chwycił moją dłoń, przez co spojrzałam na niego zdziwiona. Wzruszył tylko ramionami i musnął ustami mój policzek, po czym wyprostował się dumnie i podszedł do niewielkiej kolejki. Dopiero teraz mogłam się rozejrzeć. Serce niemalże wyrwało mi się z piersi, kiedy ujrzałam, że stoimy na czerwonym dywanie, a po bokach stoją ogromne czerwone doniczki, a w nich czerwone kwiaty, które oplatały białe drewno tworzące niewielką altankę. Spojrzałam na wielki budynek przed nami i z wrażenia otworzyłam nieco buzię. Ściany były koloru cholernie jasnego różu, niemalże biały. Przy napisie "Restauracja Angels" można zauważyć pięć gwiazdek, co znaczy, że restauracja jest naprawdę luksusowa. Poczułam jak mój żołądek nieprzyjemnie się ściska, od razu spojrzałam zszokowana na Justina, który wyglądał jak jakiś biznesmen. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji i gdyby miał na sobie garnitur spokojnie można by rzecz, że Justin to jakiś milioner, któremu sodówka uderzyła do głowy. Ucieszyłam się w duchu, że wzięłam dosyć elegancką sukienkę.
- Skąd Justin Bieber zna to miejsce? - zapytałam i odwróciłam głowę w jego stronę. Zrobił to samo i nasze oczy spotkały się, przez co poczułam jak miękną mi nogi. Były naprawdę hipnotyzujące i cholernie trudno jest się im oprzeć.
- Pracuję dla pewnego faceta, z którym tu byłem na kolacji - przewrócił oczami i mocniej ścisnął moją dłoń. Przyjrzałam się jak splata swoje palce z moimi i kciukiem gładzi zewnętrzną część mojej dłoni. Przygryzłam delikatnie wargi i z powrotem mój wzrok padł na jego oczy. Uwielbiałam patrzeć na jego oczy, z tego powodu, że były tak ciemne jak gorzka czekolada. Na jego twarz wkradł się łobuzersko uśmiech, po czym musnął delikatnie swoimi ustami moje czoło i na szczęście byliśmy przy bramce.
- Państwo Montgomery - odparł ze stoickim spokojem Justin i uśmiechnął się szarmancko do mężczyzny, który najpierw zmierzył nas wzrokiem, a następnie sprawdził ów nazwisko w grubym zeszycie. Na twarzy faceta pojawił się szeroki uśmiech i zrobił nam miejsce, byśmy mogli wejść do środka.
- Miłej zabawy życzę, państwu - odparł grubym głosem i uśmiechnął się w moją stronę. Odwzajemniłam niepewnie uśmiech i zmierzyłam wzrokiem Justina, który wydawał się być niewzruszony.
- Państwo Montgomery? - prychnęłam i pokręciłam głową.
- Po prostu udawaj, że jesteś Panną Elizabeth Montgomery, a na mnie mów Frank - wzruszył ramionami. Westchnęłam głośno i kiwnęłam głową. Bałam się, że kiedy tamci przyjdą to nie zostaną wpuszczeni, gdyż to my "zajęliśmy" ich nazwisko i weszliśmy do restauracji. Zresztą to nie była zwyczajna restauracja.
- Co tu się dzieje? - spytałam i spojrzałam w górę, by móc przyjrzeć się szatynowi.
- Jakieś przyjęcie, dokładnie nie wiem - uśmiechnął się łobuzersko i złączył nasze usta w delikatnym pocałunku. Kiedy chciałam opleść jego szyję ramionami, on odsunął się i obejmując mnie w pasie podszedł do jakiegoś stolika. Odsunął mi krzesło i kiedy usiadłam, on zajął swoje miejsce. Przed nami była mała scena, a na niej kilku mężczyzn ze swoimi instrumentami. Na środku stał stojak z mikrofonem i jakby czekał na przemawiającego. Wokół nas było kilkanaście stolików, które co chwile ktoś zajmował. Przy kobietach, które wyglądały jak Królowe, a mężczyźni jak biznesmeni ja i Justin przypominaliśmy wieśniaków, dosłownie. To znaczy nasze stroje były eleganckie, ale nie tak jak tych ludzi. Wzięłam głęboki oddech i przyjrzałam się pomieszczeniu. Ściany były koloru białego, setki różowo-białe balony były przyczepione do ścian razem z czerwonymi chustami. Przy drzwiach, przy których przed chwilą staliśmy rozciągał się czerwony dywan aż do samej sceny. Scena zaś była udekorowana skromnie. Zauważyłam, że kolorem przewodnim musiał być róż i czerwony, gdyż prawie każda kobieta miała coś z tych kolorów, podobnie sala.
- Podoba ci się? - usłyszałam cichy i ochrypły głos Justina, który wyrwał mnie z podziwiania tego wszystkiego.
- Mogłeś powiedzieć, że idziemy w takie miejsce, to inaczej bym się ubrała - wyznałam i oblizałam usta.- Czuję się tak dziwnie - skrzywiłam się, na co Justin cicho zachichotał.
- Wyglądasz świetnie - pochwalił mnie. Uśmiechnęłam się, a moje policzki momentalnie zaczęły piec. Cholera. - Rumienisz się! - pisnął cicho i zaczął się śmiać. Schowałam twarz za menu, które otworzyłam i udawałam, że przeglądam ją dopóki nie byłam pewna, że rumieńce zniknęły.
- Wcale, że nie - pokazałam mu język i zamknęłam kartę.
- Coś podać? - usłyszałam kobiecy głos, który przed kilkanaście centymetrów ode mnie. Wzdrygnęłam się i odwróciłam głowę napotykając na wzrok blondynki, która wręcz grzeszyła urodą. Uśmiechnęła się do mnie sztucznie, widać było, że jest gdzieś w moim wieku. Posłałam jej jeszcze bardziej nieszczery uśmiech, na taki jaki było mnie stać. Wyprostowała się i spojrzała na Justina, po czym oblizała usta. Jus patrzył na nią jak zahipnotyzowany, a ja poczułam jak we mnie się niemal gotuje.
- Jeśli możesz coś polecić - odezwałam się pierwsza, dzięki czemu oboje spojrzeli na mnie. Justin kątek oka co chwilę patrzył na blondynkę lustrując ją od stóp do głowy i cały czas kończąc jakimś cudem na jej piersiach. Czułam się... zdradzona? Coś w tym stylu, ale wiem, że nie było to przyjemne.
- Czerwone wino z 89 roku - nawet na mnie nie spojrzała.
- W takim razie przydaj się na coś i przynieś nam te wino - powiedziałam zbyt ostro. Spiorunowała mnie wzrokiem, a Justinowi chyba spodobała się moja reakcja, bo zaczął się cicho śmiać.
- Jak sobie pani życzy - wysyczała przez zęby i odeszła szybkim krokiem. W tym momencie i ja miałam ochotę tak szybko odejść, zwłaszcza od Justina. Czegoś tu nie rozumiem... Jak się komuś wyznaje miłość, to znaczy, że kocha tę osobę, a nie, kocha i ślini się do każdej innej, prawda?
- Zadziorna jesteś - skomentował Justin, kiedy blondynka zniknęła nam z pola widzenia. Odwróciłam głowę ignorując go. Skupiłam się na kobiecie, która wyszła na scenę i coś mówiła.- Spójrz na mnie - jego głos przybrał surowszego tonu. Wzdrygnęłam się wiedząc, że jeszcze chwila, a może zacząć mnie wyzywać, ale byłam zbyt wściekła na niego, żeby na niego spojrzeć.- Sam - wysyczał i chwycił moją dłoń, która leżała na stoliku. Ścisnął ją mocno, aż zmuszona byłam, żeby popatrzeć na niego.
- To boli - powiedziałam cicho i szybko odwróciłam wzrok.
- I to ty mi w samochodzie mówiłaś, że ja jestem zazdrosny? - zaśmiał się puszczając mnie.
- Byłeś zazdrosny o kogoś, kto był po prostu dla mnie miły, a ja odwdzięczyłam mu się tym samym - zaczęłam i uniosłam jedną brew.
- Nie byłem zazdrosny - wzruszył ramionami i rozsiadł się wygodnie puszczając w końcu moją dłoń.- Za ty tak.
- Bo nie jest mi miło patrzeć, kiedy ślinisz się na widok cycatej blondyneczki - zmrużyłam oczy czując jak łzy napływając do moich oczu. To zabawne, że taka sytuacja powoduje, że chce mi się płakać.
- Nie śliniłem się - bronił się, ale zaśmiałam się głupkowato.
- Brakowało ci jeszcze języka na wierzch, a na nim spadająca ślina - prychnęłam.
- Och daj spokój to było jednorazowo - uśmiechnął się łobuzersko.
- Myślałam, że skoro jesteśmy razem...
- Nie jesteśmy razem - przerwał mi szybko Justin, a ja poczułam jak wszystko wokół znika. Przez chwilę poczułam się zażenowana tym co powiedziałam. Jak mogłam być taka głupia i powiedzieć to na głos? Wiedziałam, że nie jesteśmy razem, ale co mnie podkusiło, żeby jednak to powiedzieć? Kurwa mać.
- No tak - wymamrotałam i usłyszałam jak wszyscy klaszczą. Rozejrzałam się i ujrzałam jakiegoś mężczyznę wchodzącego na scenę, po czym zaczął wydobywać z siebie dźwięki, przypominające śpiew. Wstałam i chwyciłam swoją torebkę.- Idę... idę do łazienki - powiedziałam szybko i równie szybko zaczęłam się oddalać w stronę łazienek. Tak mi się przynajmniej wydawało. Zauważyłam, że kilka osób szło na górę, więc poszłam za nimi i na moje szczęście właśnie tam znajdowała się toaleta. Weszłam szybko do pomieszczenia i zignorowałam dziwne spojrzenia o dziwo młodych dziewczyn w moją stronę. Otworzyłam drzwi do jednej z ubikacji i zamknęłam się siadając na desce. Poczułam jak kilka kropel łez, ot tak zaczęły spływać po moich policzkach. Po chwili płacz przerodził się w coś w stylu szlochu. Czułam się tak dziwnie. No bo zawsze wydawało mi się, że osoby, które darzą się jakimś większym uczuciem, które pokazywały to uczucie są razem, a między mną i Justinem było dosyć podobnie. Z tą różnicą, że jednak nie jesteśmy razem. Czuję się tak głupio, że w ogóle postanowiłam coś takiego powiedzieć. I po co mi to było? Mogłam po prostu wstać od stołu i wrócić do domu. Chociaż to wcale nie jest zły pomysł.
 Otworzyłam drzwi i w duchu ucieszyłam się, kiedy żadnej dziewczyny już nie było. Przemyłam twarz i poprawiłam makijaż. Spojrzałam na swoją twarz w lustrze i stwierdziłam, że nie jest tak źle. Tylko trochę wyglądam jakbym płakała. Mimo, że co sekundę zbierało mi się na płacz, to dziwnym cudem wciąż powstrzymywałam się od tego. Już z daleka zauważyłam Justina, który z zaciekawieniem przyglądał się jakiemuś przedstawieniu, które odbywało się na scenie. Oprócz kilku osób, nikt nie zwrócił na mnie uwagi i powoli, niezauważalnie zaczęłam się zbliżać wyjścia.
- Witam Panno Montgomery - uśmiechnął się ten sam człowiek, który nas tu wpuścił. Uśmiechnęłam się blado w jego stronę.- Już pani wychodzi? A gdzie pan Montgomery?
- Mam kilka bardzo ważnych spraw do załatwienia - skłamałam, wiedząc, że muszę grać.- Pan umm.. Frank zaraz będzie szedł, chciał zostać i obejrzeć przedstawienie - sztucznie się uśmiechnęłam. Kiedy mężczyzna odwzajemnił uśmiech wiedziałam, że uwierzył w moje kłamstwo.
- W takim razie życzę miłej nocy - dodał.
- Dobranoc - zakończyłam i widząc zbliżającego się Justina zaczęłam biec jak najdalej od tego miejsca. Obejrzałam się za siebie i widziałam jak Jus zbliża się do mnie. Był ode mnie o wiele szybszy i tak czy siak, by mnie złapał, ale starałam się biec jak najszybciej. Po chwili poczułam jak chwyta moje ramie i mocno mną szarpie.
- Co ty kurwa odpierdalasz?! - wrzasnął w moją twarz.- Miałaś iść tylko do ubikacji, a jakiś staruch mówi mi, że moja żona mi ucieka!
- Zostaw mnie, Justin - jęknęłam i wyrwałam swoją rękę.
- Pamiętasz co ci mówiłem o szacunku? Dlaczego ty się do chuja nie możesz przystosować do tych zasad, huh?! - warknął i zmierzwił dłonią swoje włosy.
- Dlaczego mówimy o szacunku, skoro ty go dla mnie nie masz? - powiedziałam i ugryzłam się w język.
- Co powiedziałaś?
- Nic..
- Sam - powiedział chłodno i złapał mnie za ramiona przyciągając do siebie. Poczułam kolejny raz jak łzy spływają po moim policzku.- No i czemu ryczysz?
- Możesz mnie zostawić? - wymamrotałam szybko ocierając słoną ciecz.- Proszę - dodałam, kiedy wciąż mnie nie puszczał.
- Najpierw wytłumacz mi o co chodzi - zażądał.
- Justin, proszę - po policzkach coraz bardziej spływały łzy, ale starałam się to ignorować.
- Wytłumacz. O co. Chodzi. Kurwa! - ostatnie słowo niemal wydarł się w stronę mojej twarzy. Przymknęłam oczy i odsunęłam nieco swoją twarz od jego, nie mając na nic już ochoty. Chciałam tylko położyć się na łóżku i umrzeć.
- Co cię to obchodzi skoro nie jesteśmy razem? - spytałam tak cicho, że Justin musiał wytężyć słuch żeby coś usłyszeć.
- A więc o to ci chodzi - odparł w końcu i mnie puścił. Otrzepałam się i wytarłam kolejne łzy. Czułam się zażenowana, ale miał rację. Właśnie o to mi chodziło.  Może nie dosłownie, ale... Kiedy jak głupia powiedziałam kilka słów za dużo, a on natychmiast zaprzeczył poczułam się tak cholernie żałośnie. I przede wszystkim zraniło mnie to, mimo, że wiedziałam, iż nie jesteśmy razem. Boże.
 Bez słowa zaczęłam iść w stronę tak mi się zdaje, że mojego domu, kiedy poczułam jego dłoń oplatającą moją talię. Przyciągnął mnie do siebie tak, że obrócił mnie i stałam przodem do niego. Moje dłonie powędrowały na jego tors próbując się odepchnąć, jednak bez skutku.
- Justin, błag...
 Nie zdążyłam dokończyć, gdyż przycisnął swoje usta do moich. Na początku stawiałam opór, ale po chwili uległam nie potrafiąc dalej z nim walczyć. Zaczęłam odwzajemniać jego pocałunki. Zsunął swoje dłonie z mojej talii, na pośladki i je delikatnie ścisnął, przez co jęknęłam cicho w jego usta, dzięki czemu miał dostęp do środka mojej buzi. Jego język natychmiast napotkał się z moim. Dłonie przeniosłam na jego włosy i zaczęłam go delikatnie głaskać po nich, po czym przez przypadek pociągnęłam za ich końce, przez co Jus warknął w moje usta i wpił się w nie jeszcze bardziej zachłannie. Zaczynało brakować mi tchu, więc magicznym cudem oderwałam się od niego ciężko dysząc. Zdjął dłonie z moich pośladków i jedną dłoń położył na moim policzku po czym starł z niej pojedynczą łzę i przytulił mnie mocno.
- Nie chodziło mi, że nie chcę żebyśmy byli razem - powiedział szeptem do mojego ucha. Przymknęłam oczy i położyłam głowę na jego torsie.
- Chodziło mi, że jeszcze nie jesteśmy razem...

~*~
dupaaaaaaa, przepraszam za rozdział! jest taki.. b e z n a d z i e j n y. ugh, wybaczcie, serio. 
mam wrażenie, że chyba przestajecie lubić i mnie i moje opowiadanie, bo jest coraz mnie komentarzy, cholera. robię coś źle?
proszę komentujcie, chcę wiedzieć, czy ktoś w ogóle to czyta, bo jaki jest sens w pisaniu, kiedy nie komentujecie? ja piszę to dla WAS a nie dla samej siebie :)
zapraszam was na mojego nowego bloga: <KLIK> mam nadzieję, że tam też komentarze się pojawią :)
followujcie: Sammy i Jusa + pytajcie o wszystko na asku
sorki. za. błędy. 

61 comments:

  1. cudowny rozdział <3

    ReplyDelete
  2. Anonymous7/03/2013

    Dziewczyno weź Ty się w końcu zacznij doceniać , rozdział nie jest beznadziejny jest naprawdę dobry :) nie robisz nic źle wszystko jest dobrze ,pewnie nie wszystkim chcę się pisać komentarze tak jak mi ale na pewno dużo osób czyta Twoje opowiadanie.
    Jakie to fajne ,że są o siebie zazdrośni tzn.że im na sobie zależy, ja chcę ,żeby oni byli już oficjalnie razem :) btw. jak możesz kończyć w takim momencie ?? kocham tego bloga i Ciebie też <3 Nie mogę doczekać się nn :D
    @3PolishBelieber

    ReplyDelete
  3. świetny rozdział ;) czekam na następny .. - @thisswaggirl_JB

    ReplyDelete
  4. Anonymous7/03/2013

    Świetny rozdział , niesamowite opowiadanie <3 Koocham je : ) i czekam na nowy rozdział . xx @LoveDreams_x

    ReplyDelete
  5. Anonymous7/03/2013

    przestań! jest cudowny jak wszystkie, które piszesz! :) kocham to opowiadanie <3
    @Syllvi_a

    ReplyDelete
  6. Anonymous7/03/2013

    Kocham <3

    ReplyDelete
  7. na poczatku bylo slodko, potem sie zjebalo, a potem znowu slodko, awwwwww <3

    ilysm, @roks_m<3

    ReplyDelete
  8. beznadziejny?! next joke please
    prawda, nie lubimy Cię i tego bloga...bo k o c h a m y!
    jest boooski! *-* Jus tak słodko na końcu się zachował..
    i masz dla kogo to pisać, bo my czytamy i komentujemy!
    kocham xx <3

    ReplyDelete
  9. szczerze to chyba nigdy nie zrozumiem Justina. on ma chyba jakieś rozdwojenie osobowości i doprawdy współczuję Sam, że czasami ją tak traktuje. ale mam nadzieję, że kiedyś odnajdą jakąś wspólną drogę. zabrzmiałam jak stara babcia, ale cóż. tak czy inaczej, genialne opowiadanie :3 @TheOneDreamy

    ReplyDelete
  10. rozdział jak zwykle genialny :) x czekam na następny

    ReplyDelete
  11. Rozdział genialny! :D Czekam na nn! :)

    ReplyDelete
  12. Anonymous7/03/2013

    Rozdział zajebisty . Pisz dalej. Czekam nn :**

    ReplyDelete
  13. Kocham takie rozdziały <3 Nie kończ tego bloga bo ja wtedy zdechne i to będzie twoja wina..a zapewne tego nie chcesz :D Serio..to opowiadanie jest genialne <3

    ReplyDelete
  14. Genialne, świetne, cudne <3
    Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału :)
    Buziaki <3

    @NowSuitUp

    ReplyDelete
  15. Anonymous7/03/2013

    Hdodusnduddvsishdbd jeejku, oni są slodcy < 3
    Kocham to opowiadanie *.*

    ReplyDelete
  16. awwwwwwwwww <3n fxcbykuyh ..nie ma słów żeby to opisa *.*♥

    ReplyDelete
  17. Anonymous7/03/2013

    Świetny rozdział ♥ nie mogę się doczekać następnego ;)

    ReplyDelete
  18. Ciekawy rozdział, podobał mi się :)
    Zapraszam do przeczytania: http://two-person-in-one.blogspot.com/ Pozdrawiam !

    ReplyDelete
  19. O. MÓJ. BOŻE ten rozdział jest taki ajxncysbcys.
    Niech oni będą wreszcie razem no. *o*

    ReplyDelete
  20. Anonymous7/03/2013

    Beznadziejny? ;o NAJLEPSZY, DHNRHDBRBJDIDKOEDN *__*

    ReplyDelete
  21. Anonymous7/03/2013

    Oni potrafią być tacy słodcy jak chcą ^^ Strasznie podoba mi się twoje opowiadanie bo Kiedy Justin wyznał Sam miłość to nie zzmienił swojego charakteru. Kocham <3
    @TheSecondHope

    ReplyDelete
  22. Przezywam to jakbym byla Sam hahah :D
    Swietny rozdzial, jak zwykle zreszta :)
    @luvmykeat

    ReplyDelete
  23. Anonymous7/03/2013

    Aaaaaaaaaaaaaaaa ! <3
    Przepraszam, ale tylko tyle mogłam napisać <3 zbyt idealne na jakiś banalny komentarz <3

    ReplyDelete
  24. Anonymous7/03/2013

    rozdział jest jasddghsjdgasl naprawdę tak jak to opowiadanie i uwielbiam je :)) masz naprawdę niską samoocene :( an.

    ReplyDelete
  25. Anonymous7/03/2013

    świetny rozdział !!!!!! nie mogę się doczekać na kolejny <3

    ReplyDelete
  26. Anonymous7/03/2013

    JAKI BEZNADZIEJNY?! ŚWIETNY JEST!!!!!!!!! CZEKAM NA KOLEJNY DJEKMSFNUCJTXRFBVTD

    ReplyDelete
  27. nsdfjdf oni są tacy słodcy! *.*
    Dodawaj jak najszybciej kolejny <3
    /@ClaykaBelieber

    ReplyDelete
  28. Anonymous7/04/2013

    rozdział jest meeega !
    z niecierpliwością czekam na kolejny,
    @magda_nivanne

    ReplyDelete
  29. Anonymous7/04/2013

    Przestan pieprzyc ze jest beznadziejny.. Jest swietny ! Uwierz w sb <3

    ReplyDelete
  30. boże jakie to słodkie <3 Tylko szkoda że Justin na serio nie ma do niej szacunku ;(Ale tak to świetny rozdział :)
    Pisz szybko .Pozdrawiam Julia <33

    ReplyDelete
  31. Więc opowiadanie jest na prawde dobre. Piszesz na prawdę fajnie. Więc nie przestawaj a będzie wspaniale ;)

    ReplyDelete
  32. Anonymous7/04/2013

    Ggktwfuervurfxf to jest zajebiste <3

    ReplyDelete
  33. jejku dziewczyno, zacznij siebie doceniać bo każdy rozdział jest rewelacyjnie napisany i jest rewelacyjnie ciekawy. ten szczególnie. ah, i nie przestawaj pisać <3
    @flashkidrauhl

    ReplyDelete
  34. Anonymous7/04/2013

    Swietny <3

    ReplyDelete
  35. Anonymous7/04/2013

    On wcale nie jest beznadziejny, jest cudowny! <3 ~@TakDirectioner

    ReplyDelete
  36. Jaki słodkii... ♥
    @juliaa210

    ReplyDelete
  37. Anonymous7/04/2013

    Uh uh nieźła akcja po wyjściu z restauracji ale słodki koniec :D

    @ameneris

    ReplyDelete
  38. Anonymous7/04/2013

    Świetny jest ten rozdział, a nie beznadziejny. <33

    ReplyDelete
  39. Anonymous7/04/2013

    masz racje my nie lubimy ciebie i twojego opowiadania my je kochamy ! :D heh i nie przejmuj sie komentarzami może wiekszość czytających wyjechała i nie ma jak czytać twojego bloga heh a piszesz bosko. ;D i mam nadzieje ze nastepny rodział zbliża się wielkimi krokami :D <33

    ReplyDelete
  40. Anonymous7/04/2013

    Świetny rozdział;*

    ReplyDelete
  41. Anonymous7/04/2013

    Świetny ;)

    ReplyDelete
  42. Anonymous7/04/2013

    Wspaniały!! Kiedy nn?

    ReplyDelete
  43. Anonymous7/05/2013

    Justin jest okropny jak on może oglądać się za innymi wrrr

    ReplyDelete
  44. nie przrstawaj pisac !! :* ja przypadjiem znalazlam twoje opowiadanie wcxoraj gdzies o 24.00 , tak sie wciagnelam ze nie moglam przestac czytac xd czytalam i czytam :-D jak wszystkie rozdzialy przeczytalam (oprocz 20-ego) to sie okazalo ze jest 6.30 a ja o 8.00 musze wstac xdd caly dzien chodze niewyspana z mega worami pod oczami ale wrato bylo to przeczytac !!! czekam na nn i nie moge sie doczekac zeby sie dowiedziec co bedzie dalej z Sam i Justinem <3 kocham to opowiadanko!!! Buziaki xoxox
    @99Dudek

    ReplyDelete
  45. Trochę mnie tu nie było, a raczej nie miałam ochoty na czytanie tej historii (i nie ma w tym nic złego, czasami po prostu tak mam, że wolę przeczytać coś innego). Nadrobiłam rozdziały i nie mam Ci nic do zarzucenia, nie rzuciły mi się w oczy żadne błędy ani nic podobnego. Jedyne co mnie męczy podczas czytania to scena, w której opisujesz pocałunek i piszesz, że ich języki "walczyły ze sobą". No proszę Cię, zlituj się kobieto! Nie wiem czy było coś w stylu "jego język prosił o dostęp do moich ust" jeśli było - proszę, nie powtarzaj tego. To jest po prostu niedorzeczne, naprawdę pięknie opisujesz ich momenty, więc nie psuj ich takimi bzdurnymi tekstami. No i oczywiście nadal uwielbiam Justina, który jest bezczelnym dupkiem. Mam nadzieję, że go nie zmienisz :)

    Ściskam mocno,
    @awwkjut
    [our-restless-souls.blogspot.com]

    ReplyDelete
  46. Anonymous7/06/2013

    Nawet tak nie myśl że któryś z twoich rozdziałów jest nudny! Każdy jest inny, ciekawy,niepowtarzakny i w każdym coś się dzieje ;) Oby tak dalej ;D

    ReplyDelete
  47. Anonymous7/06/2013

    Jest świetne :-D

    ReplyDelete
  48. Anonymous7/06/2013

    Jest świetne :-D

    ReplyDelete
  49. Anonymous7/06/2013

    aww... *_* zajebista końcówka xd z niecierpliwością czekam na następny rozdział :D

    ReplyDelete
  50. sadhndjksaoijamds... *.*

    ReplyDelete
  51. Anonymous7/06/2013

    czy oni co chwila muszą się kłócić? :c
    rozdział genialny :3

    ReplyDelete
  52. zajebisty blog *_* ! natrafiłam na niego niedawno, ale tak mnie wciągnął, że szok! :O zapraszam do mnie na ff z Justinem - http://makemeyourshawty.blogspot.com/ <3

    ReplyDelete
  53. Anonymous7/09/2013

    w. którym. momencie. on. jest. niby. beznadziejny? ja kocham ten blog @stayonjustin

    ReplyDelete
  54. Anonymous7/09/2013

    Zajebisty rozdzial :-* naprawde

    ReplyDelete
  55. Anonymous7/09/2013

    jeeej jara się tym blogiem *-* Czekam na następny, mogłabym być informowana o nastęonych rozdziałach @siemaJus? Z góry dziękuje xx

    ReplyDelete
  56. Anonymous7/11/2013

    cuuuuudowny! <3 nie gadaj bzdur!
    teraz lecę czytać NN <3

    @saaalvame

    ReplyDelete
  57. Anonymous8/08/2013

    Rozdział nie jest BEZNADZIEJNY!!! Jest cudowny i masz to pisać bo ja zawsze będę czytać a co do Justina i Sam...omfg *__*


    @coffehl

    ReplyDelete
  58. Anonymous10/10/2013

    nie rozumiem dlaczego ona wciaz z nim jest bo on traktuje ja jak smiecia a nawet jeszcze gorzej

    ReplyDelete
  59. Anonymous1/25/2014

    nie rozumiem po co ci te komentarze. masz dużo osób które czyta to opowiadanie z wielkim zaciekawieniem i samo to że mogłabym mieć choć jedną taką osobę zachęcało by mnie do pisania . ;D POZDRO ;*

    ReplyDelete