11/07/2013

Twenty - one

  Poczułam jak moje policzki zaczynają piec, co znaczyło, że kolejna fala rumieńców miała się pojawić za 3... 2... 1... Schowałam głowę w zagłębienie jego szyi, tak, żeby nie zauważył moich policzków. Objął mnie jeszcze mocniej, jakby bał się, że za chwilę postanowię uciec. Nie zamierzałam uciekać. Nie potrafiłabym. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, jak moje życie dzięki Justinowi się zmieniło. Nie jestem już tą samą osobą, co przed wakacjami. Kiedy byłam z Justinem mój czas po prostu stawał, a liczyło się tylko to, że byliśmy razem. Kiedy powiedział, że jeszcze nie jesteśmy razem, poczułam jak stado motyli w brzuchu budzi się z długiego snu, a nadzieja ponownie wyrosła. Gdyby moja mama żyła, zapewne zakazałaby mi spotykać się z kimś takim jak Justin, ale wiem, że po jakimś czasie w końcu by zaakceptowała. On nie jest zły, mimo, że traci czasami nad sobą kontrolę i mówi coś czego normalnie by nie powiedział. W życiu, tak jak ja przeżył naprawdę dużo i jeśli to ma mu pomóc, to niech mnie wyzywa, aby nie przegiął.
- Jak to jeszcze? - spytałam po chwili.
- Zobaczy...
-... Tutaj są! - przerwał jakiś facet Justinowi, przez co oderwaliśmy się od siebie i zobaczyliśmy kilku uzbrojonych policjantów, którzy biegli w naszą stronę.
- Oszuści! - krzyknął inny.
 Justin natychmiast złapał moją dłoń i zaczął biec w stronę samochodów. Było mi cholernie niewygodnie z kilkunasto centymetrowymi  szpilkami, dlatego spowalniałam trochę Justina. Obróciwszy głowę ujrzałam zbliżających się mężczyzn, którzy nie wyglądali przyjaźnie. Miałam wrażenie, że zaraz nas dorwą, zabiją i zostawią. Kiedy Justin ścisnął mocniej moją dłoń, wiedziałam, że go coraz bardziej spowalniam, dlatego starałam się biec jak najszybciej. Puścił po chwili moją dłoń i podbiegł do samochodu wybijając szybę. Otworzył drzwi i odkluczył drugie, żebym mogła wejść.
- Szybciej! - krzyknął w moją stronę. Trzęsłam się bardziej niż galareta i ledwo otworzyłam drzwi, a co dopiero wsiąść. Jus szybko odpalił auto i zaczęliśmy jechać w nieznanym mi kierunku.
- Co się dzieje? - spytałam roztrzęsionym głosem. Jeśli powiedziałabym, że się boję, to skłamałabym. Byłam przerażona i kompletnie nie wiedziałam co się dzieje. A najgorsze jest to, że Justin nawet nie odpowiedział na moje pytanie. Czy to źle, że chciałam po prostu wiedzieć dlaczego goni nas ponad 10 gliniarzy?
- Justin - jęknęłam nie przestając go wypytywać o obecną sytuację.
- Kurwa, zamknij się - warknął i znacznie przyśpieszył. Dwa samochody jechały za nami. Bałam się, że nie zdążymy ich zgubić i wtedy skończy się to dla nas marnie. Przygryzłam wargę kurczowo trzymając się za końce swojej sukienki i bawiąc się nią. Miałam wrażenie, że moje serce zaraz eksploduje, a ja się rozpłaczę. Nie wiedziałam co się dzieje, a to chyba najgorszy stan, kiedy nie możesz wiedzieć co się w danym momencie dzieje. Nagle wjechaliśmy w jakiś zaułek, gdzie Jus zgasił silnik i światła, a dwa radiowozy pojechały prosto. Wzięłam kilka głębokich oddechów, żeby choć trochę się uspokoić.
- Chodzi pewnie o państwo Montgomery - wyjaśnił po chwili, a ja skarciłam się w myślach. Jak mogłam o tym nie pomyśleć? Przecież to było jasne, że prędzej czy później tamci przyjdą i wszystko się wyjaśni. O tyle dobrze, że wyszliśmy, bo stamtąd ucieczki by nie było.
- I co teraz? - spytałam prawie szeptem i spojrzałam na Justina. Odwrócił głowę w moją stronę i spojrzał w moje oczy.
- Nic - wzruszył ramionami i znów patrzył na drogę.- Żyjemy dalej - dodał.
- Przecież nas widzieli i na pewno odnajdą - mój głos delikatnie zadrżał, przez co wywołałam falę śmiechu u Justina. Przymrużyłam oczy i pokręciłam głową odwracając ją w stronę okna.
- Dopilnuję, żeby tak nie było - odpowiedział, kiedy się już uspokoił. Przyśpieszył i już po chwili znajdowaliśmy się na znanej mi okolicy. Byliśmy prawie przed moim domem. Westchnęłam wiedząc, że Justin inaczej zaplanował ten wieczór. Chciał sprawić, żebym się uśmiechnęła i mu się to udało, ale ta blondynka... Po prostu to było za wiele. Tak myślę.
- Jesteśmy - powiedział cicho, jakby miał nadzieję, że będziemy jechać dłużej. Też miałam taką nadzieję, przynajmniej dłużej byśmy byli razem.
- Cóż... - zaczęłam niepewnie i popatrzyłam na chłopaka oblizując swoje usta.- dziękuję za kolację.
- Bądź jutro gotowa o dwudziestej - odparł po chwili nawet na mnie nie patrząc. Chwilę zajęło mi, żebym zakodowała to co powiedział Justin. Zamrugałam kilka razy oczami i pokręciłam głową, żeby się otrząsnąć. Po chwili pokiwałam nią i odpięłam pas otwierając drzwi.
- Dziękuję - powtórzyłam i trzasnęłam nimi. Odwrócił głowę w moją stronę i oblizał spierzchnięte wargi. Odpalił silnik i uśmiechnął się do mnie blado, po czym wjechał z powrotem na ulicę.
  Stałam tak chwilę, dopóki zimny powiew wiatru nie sprawił, że na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Wzdrygnęłam się i oplatając się rękoma poszłam do domu. Trzasnęłam drzwiami i nie fatygując się z zapaleniem światła zdjęłam szpilki i pobiegłam od razu do pokoju. Byłam przyzwyczajona, że sama spędzałam wieczory i czasami noce w domu, gdyż ojciec zazwyczaj gdzieś wychodził. Nigdy nie zagłębiałam się, gdzie tak naprawdę wychodzi, bo nie za bardzo mnie to obchodziło. Westchnęłam wiedząc, że będę musiała go jutro odwiedzić. Zdjęłam sukienkę, którą niedbale rzuciłam na krzesło i podeszłam do szafy, z której wyjęłam krótkie spodenki, długą bluzkę z krótkim rękawem i nową bieliznę. Weszłam do łazienki i zdjęłam bieliznę po czym puściłam wodę do wanny. Wrzuciłam bieliznę do pralki i wskoczyłam do wanny, która zapełniona była gorącą wodą i pianą. Zakręciłam kurki i natychmiast położyłam się czując jak moje ciało się odpręża. To jest to, czego w tym momencie potrzebowałam. Przymknęłam oczy i zanurzyłam się tak, że do nosa nie wleciała mi woda. Jeśli o to chodzi, zawsze byłam niezdarna.

Justin
  Przyśpieszając ogarniałem drogę, po której zmierzałem. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w jedynym miejscu, które mnie odpręża. Usłyszawszy głośne krzyki, śmiechy i dźwięki samochodów uśmiechnąłem się szeroko wiedząc, że jestem na miejscu. Zaparkowałem obok samochodu Chaz'a i wyszedłem z auta zakluczając je w czasie drogi do przyjaciela. Koleś, który rozmawiał z Marshallem kiwnął głową na mnie. Chaz odwrócił się i ujrzawszy mnie uśmiechnął się łobuzersko i podszedł przywitać się ze mną.
- Yo, stary - zaśmiałem się przybijając z nim żółwika.
- Co cię tu sprowadza?
- To samo co ciebie - wyszczerzyłem się dumny z mojej odpowiedzi.- Coś nowego się działo?
- Koleś, myślałem, że już nigdy tu nie wrócisz przez tą swoją panienkę - zaśmiał się i pokręcił głową.
- Bardzo śmieszne - zmarszczyłem brwi i oblizałem usta.- Kto się ściga?
- Jakichś trzech kretynów, którzy myślą, że wygrają z Jaden'em lub Dave'm.
 Kiwnąłem głową i wziąłem kilka głębokich oddechów. Znowu nie mogłem się ścigać, a to wszystko przez to, że każdy mój czas poświęcam praktycznie Sammy. Nie moja wina, że działa na mnie bardziej niż narkotyk. Świadomość, że Sam jest obok mnie i mimo wszystko będzie mnie wspierać jest naprawdę kojąca. Mam wtedy wrażenie, że jest ktoś, kto mnie chyba kocha i pomoże mi w każdym złym momencie. Może to właśnie dlatego tak cholernie boję się, iż ją stracę, że sam najwięcej ją ranię...
- Stary, kurwa! - Chaz krzyknąwszy nad moim uchem spowodował, że ocknąłem się z zamyśleń. Pokręciłem szybko głową i zdezorientowany spojrzałem na przyjaciela.
- Zaczyna się - powiadomił mnie i zaczął iść w stronę linii startu, ale chwyciłem go za ramię.
- Jutro są wyścigi? - spytałem, a on chwilę się zastanowił.
- Są, ale nieco później. Jakoś po północy, nawet przed pierwszą i na Piaskach - uśmiechnął się blado i ruszył w stronę, gdzie każdy już stał.
  Wiedziałem, gdzie są Piaski i prawdę powiedziawszy to jedno z najlepszych miejsc na wyścigi. Myślę, że mógłbym jutro wystartować. Po prostu chciałbym znowu poczuć się wolny i mieć władzę. To jest lepsze niż cokolwiek innego. Nawet narkotyki.
  Podbiegłem do Chaz'a i klepnąłem go kilka razy po ramieniu.
- Czym się ścigać jutro będą? - zapytałem, a w moich oczach zaczęły tańczyć iskierki.
- Dwukołowce - uśmiechnął się i poklepał mnie po plecach. W tym samym momencie wyścigi się zaczęły, a ja znudzony beznadziejnymi kierowcami odszedłem od tłumu i wsiadłem do samochodu.

*

  Poczuwszy wibracje w okolicy mojej głowy warknąłem cicho. Dzwoniący telefon spowodował moją pobudkę, a tego nienawidzę najbardziej. Żebym nie był agresywniejszy - o ile to możliwe - muszę się wyspać. Zwłaszcza, kiedy mam kaca. Zanurzyłem dłoń pod poduszkę i wyszukałem telefonu. Kiedy go odnalazłem otworzyłem jedno oko i nie patrząc na ekran odblokowałem go i wcisnąłem zielony guziczek.
- Czego - burknąłem chcąc pokazać, że nie jestem chętny do żadnej rozmowy.
- Justin? - piskliwy i cichy głosik spowodował, że natychmiast otworzyłem oczy i usiadłem na łóżku. Zmarszczyłem brwi i potrząsnąłem głową chcąc się jakoś obudzić.
- Coś się stało?
- N-nie, tylko... M-mógłbyś mnie z-zawieźć do szpit-tala? - zapytała nieśmiało. Byłem pewny, że przygryzła teraz wargę, lub odsuwając telefon wzięła głęboki oddech.
- Teraz? - jęknąłem i przetarłem palcami oczy. Poczułem nagły ból w czaszce i po raz kolejny pożałowałem, że przegiąłem z alkoholem.
- Okej, nie fatyguj się.. Pojadę taksówką - dodała cicho i chciała się rozłączyć, ale dziwnym mamrotaniem zatrzymałem ją.
- Nie, nie, nie... ugh, zaraz przyjadę - westchnąłem i się rozłączyłem.
  W takich momentach zdaję sobie sprawę, że jednak zależy mi na tej dziewczynie. No bo gdyby mi nie zależało, to po prostu rozłączyłbym się i poszedł dalej spać. Ale jestem na tyle dobry, że w trakcie kaca podjadę do niej i pojedziemy do szpitala. Och, tryskasz dobrocią, Bieber.
  Uśmiechnąłem się pod nosem i z niechęcią zwlekłem się z łóżka podchodząc do szafy. Wyjąłem czarny T-shirt i tego samego koloru spodnie, które mają niesamowicie dużo miejsca w kroku. Odnalazłem fioletową bluzę. Spojrzawszy przez okno na pogodę byłem zadowolony, że postanowiłem wziąć bluzę. Wchodząc do łazienki chwyciłem żel i zacząłem układać włosy. Przejrzałem się w lusterku i obmyłem twarz, a następnie umyłem zęby. Czułem suchość w gardle, co mi kurewsko przeszkadzało. Poszedłem do kuchni i wyjąłem dwie tabletki aspiryny i wodę z lodówki. Połknąłem tabletki i popiłem wodą. Resztę wody, która została w butelce wziąłem pod pachę i wziąłem kluczyki od samochodu nakładając w tym samym czasie buty po czym wyszedłem z mieszkania. Zamknąłem drzwi i ruszyłem w stronę samochodu. Wsiadłem i rzuciłem wodę na miejsce pasażera, odpaliłem silnik i z piskiem opon wyjechałem na drogę.


  Zapukałem do drzwi i zacząłem nasłuchiwać, czy Sam nie idzie. Po chwili usłyszałem cichutkie dreptanie, a następnie przekręcany kluczyk, dzięki czemu drzwi się otworzyły, a ja ujrzałem lekko potarganą Sammy. Zaśmiałem się na ten widok i od razu skrzywiłem czując ból w czaszce. Uchyliła szerzej drzwi, żebym mógł wejść. Wszedłem i poczekałem, aż Sam mnie wyprzedzi, po czym za nią poszedłem do jej pokoju.
- Nie chcę nic mówić, ale jest po dziesiątej. Dlaczego chcesz tak wcześnie iść do ojca? - usiadłem na łóżku i przyglądałem się jak brunetka podchodzi do szafy i wyjmuje kilka ubrań.
- Chcę tylko dowiedzieć się jaki jest jego stan - wzruszyła ramionami i obróciła się w moją stronę. Dopiero teraz zauważyłem, że oczy ma lekko opuchnięte, policzki mocno zaróżowione, a ciało wyglądało na obolałe.
- Płakałaś? - spytałem marszcząc brwi. Wstałem i podszedłem do niej. Kciuk i palec wskazujący położyłem na jej brodzie i delikatnie uniosłem ku górze by móc się lepiej przyjrzeć. Odwróciła wzrok, co znaczyła, że trafiłem. Płakała.- Dlaczego? - ponownie spytałem, tym razem ciszej. Bałem się, że powie, iż to moja wina.
- Tak jakoś - wyszeptała cichutko i przygryzła dolną wargę.
- Sam - wymamrotałem jej imię, dzięki czemu dziewczyna na mnie spojrzała. Westchnąłem głośno i oplotłem jej drobne ciało swoimi ramionami i zacząłem się powoli kołysać.- Co się dzieje?
- Nic - powiedziała, a na torsie poczułem ciepło jej oddechu. Objęła mnie swoimi rękoma w pasie, jakby bała się, że zaraz mnie straci. Pokręciłem głową i oderwałem ją od siebie, wpatrując się w jej oczy.- Nie daję sobie z tym wszystkim rady - wyznała po chwili i przymknęła oczy, a na jej policzku momentalnie pojawiła się pojedyncza łza. W tym momencie wydawała się taka krucha, a do mnie dotarło jaki czasem okropny dla niej byłem. Ona nie zasługuje na kogoś takiego jak ja. Na kogoś, kto ją tylko rani i nie potrafi ją uszczęśliwić.
  Kiwnąłem głową, na znak, że ją słucham. Chwyciłem jej dłoń i pociągnąłem w stronę łóżka, gdzie oboje usiedliśmy. Wzięła głęboki oddech i uniosła oczy ku górze, by po chwili je zamknąć i sekundę później otworzyć.
- To takie przybijające kiedy wiesz, że nie masz żadnej rodziny, twój ojciec, który znęca się nad tobą leży w szpitalu i tak naprawdę masz ochotę uciec stąd, byleby jak najdalej od niego - powiedziała po chwili.
- Jak chcesz, możemy uciec - uśmiechnąłem się blado, jakby to miało pomóc. Otarła kilka łez spływających po jej twarzy i zaśmiała się cicho.
- Ale chyba najgorsze jest to, że... - przerwała na chwilę, żeby móc przygryźć wargę i pociągnąć nosem. Ujrzałem jak jej policzki przybierają delikatny, różowy odcień. Zmarszczyłem brwi nie za bardzo wiedząc o co chodzi.-... osoba, do której coś czuję nie zwraca na mnie takiej uwagi, jaką bym chciała.
 Dobra, już wiem o co chodzi. 
 Próbowałem się nie uśmiechnąć. Wiedziałem, że chodzi o mnie. Wiedziałem, że kilka razy spieprzyłem to wszystko, ale dzisiejszy wieczór chciałem zrobić coś, co by ją uszczęśliwiło. Gdyby nie pomoc Chrisa, nie udałoby mi się.
- Cóż... Może ta osoba po prostu coś szykuje dla ciebie dzisiaj wieczorem - tym razem nie powstrzymałem uśmiechu, który bezczelnie wpełzł na moją twarz. Chwyciłem jej brodę i odwróciłem jej głowę, żeby móc na nią spojrzeć. Musnąłem delikatnie jej suche wargi i po chwili się oderwałem oblizując usta.- Idź się ubierać, jedźmy do tego szpitala.
- No tak - uśmiechnęła się przez łzy i niezdarnie wstała z łóżka zabierając ze sobą rzeczy. Weszła do łazienki i po piętnastu minutach z niej wyszła. Przez ten czas zdążyłem napisać sms'a do Chrisa, czy niespodzianka dla Sam jest już gotowa. Spojrzałem na brunetkę i uśmiechnąłem się łobuzersko. Miała na sobie jeansowe spodenki, które odsłaniały jej piękne, długie nogi oraz białą bluzkę na ramiączkach wpuszczoną w bluzkę.
- Jesteś piękna - wymsknęło mi się, dzięki czemu Sam od razu oblała się rumieńcem.
 No Bieber, twój pierwszy szczery komplement w stronę dziewczyny? Robisz postępy. 

~*~
boże, miśki przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału!
dziękuję za 57 komentarzy i chciałam coś wyjaśnić: spokojnie, nie mam zamiaru przestać pisać tego opowiadania, choćby nikt już nie czytał i to go dokończę. :D
uśmiecham się jak głupia bo widzę +70K wejść, j a p i e r d o l e. 
dziękuję 
pamiętajcie o follownięciu Justina i Sam na twitterze! {link do ich twitterów macie pod 20 rozdziałem}
jeśli macie pytania to ask :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 
zapraszam na mojego drugiego bloga, którego znajdziecie przy zakładkach!

46 comments:

  1. Anonymous7/11/2013

    Tak mi jej szkoda.. A końcówka wyszła Ci genialnie :*

    ReplyDelete
  2. Anonymous7/11/2013

    Genialny jak zawsze :-)
    @Syllvi_a

    ReplyDelete
  3. Megaa ! Uwielbiam to ! ;*

    ReplyDelete
  4. łaaaaaaaaaa ♥Bieber robi postępy hehe ♥ świetny czekam na nn ;*

    ReplyDelete
  5. kocham, kocham, kocham asdfghjkl

    ReplyDelete
  6. jestem ciekawa co Justin przygotował dla Sam *-*
    A rozdział świetny, jak każdy :)

    ReplyDelete
  7. Anonymous7/11/2013

    jeku, uwielbiam to opowiadanie. cudowne jest *-*
    kiedy następny rozdział?♥

    ReplyDelete
  8. Anonymous7/11/2013

    Justin robi się miękki przy Sam. :D
    Boże jak ja kocham to opowiadanie.^^
    @TheSecondHope

    ReplyDelete
  9. Anonymous7/11/2013

    Jakie słodkie.<3
    Kocham. :)

    ReplyDelete
  10. Boże jak ja kocham to opowiadanie, już czekam na następny rozdział. Justin jest taki słodki. Ciekawa jestem tej niespodzianki. <3

    ReplyDelete
  11. Twoje opowiadanie jest lepsze od tych wszystkich ff, które tłumaczone są na polski... nawet od mojego. :D
    Jesteś cudowna. <3
    @luvmykeat

    ReplyDelete
  12. Anonymous7/11/2013

    kocham to! no po prostu uwielbiam! <3 Justin przy Sam jest taki inny... delikatniejszy i w ogóle. :) jestem mega ciekawa co On wymyślił na ten wieczór! <3 nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. czekam z niecierpliwością *_____*

    @saaalvame

    ReplyDelete
  13. świetne opowiadanie, bardzo mnie zaciekawiło i przeczytałam wszystkie 21 rozdziałów :)

    ReplyDelete
  14. Anonymous7/11/2013

    Cudoo. Czekam na nn xx

    ReplyDelete
  15. Anonymous7/11/2013

    Kocham *.*

    ReplyDelete
  16. kocham to opowiadanie. Czekam na nn :)

    ReplyDelete
  17. Anonymous7/11/2013

    Warto było poczekać, super rozdział :D
    No ciekawe co Justin planuje :)

    @ameneris

    ReplyDelete
  18. cudo *.* naprawdę świetnie piszesz ;)
    @ohnniallari

    ReplyDelete
  19. asdfhjksahklasdhlds, Justin ma uczucia. i to jakie uczucia. strasznie pozytywny ten rozdział. jestem ciekawa, jaką niespodziankę ma dla Sam *_*
    @TheOneDreamy

    ReplyDelete
  20. To takie gfdhjcvhdnjfbghdj KOCHAM TO !! czekam na nn @kochamcie3609

    ReplyDelete
  21. Anonymous7/11/2013

    mega ten rozdział dodawaj kolejny szybko szybko :D

    ReplyDelete
  22. cudowny rozdział.. to było słodkie jak Justin do niej przyjechał i nie mogę doczekać się tej niespodzianki, którą dla niej szykuje.. czekam na kolejny :* / @justinsladyx

    ReplyDelete
  23. Anonymous7/11/2013

    b.o.s.k.o

    ReplyDelete
  24. Anonymous7/11/2013

    o Boże ! ja już chcę kolejny rozdział, jaka niespodzianka ? cuuudowny *_*
    @magda_nivanne

    ReplyDelete
  25. Vghbuigbjh kocham to.!

    ReplyDelete
  26. Anonymous7/12/2013

    Cudo xoxo

    ReplyDelete
  27. o tak !! wreszcie sie doczekalam wyscigu na dwukolowcach ^_^ juz chce nastepny rozdzial *.* ciekawe jaka niespodzianke ma dla niej <3

    ReplyDelete
  28. aww jakie to boskie

    ReplyDelete
  29. Anonymous7/12/2013

    AWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW KOCHAM TO OPOWIADANIE JESTES ZAJEBISTA<3

    ReplyDelete
  30. Anonymous7/13/2013

    Boże to jest tak zajebiste że myślałam że to tlumaczenie xdd

    @OwlDirectioner

    ReplyDelete
  31. Anonymous7/13/2013

    Świetny rozdział. <3

    ReplyDelete
  32. Anonymous7/13/2013

    Umieram dvsjvjhjwduwgsjvjdhibwjhdjdvsjwveh *o*


    @alice69alicee

    ReplyDelete
  33. boże świetne <3 kocham to opowiadanie <3 dziękuje, że piszesz coś tak cudownego ;**

    ReplyDelete
  34. Anonymous7/14/2013

    Kocham te blog, serio :)
    Mam prośbę, mogłabym, być informowana o nowych rozdziałach na tym blogu, jeśli tak to było by miło a to mój nick: @siemaJus xx
    Czekam na nn xx

    ReplyDelete
  35. Jestem fanką tego opowiadania, a ty to wiesz.
    Po części kocham relacje między Sam, a Justinem.
    A po części, mam ochotę mu pierdolnąć.
    Jednak jestem ciekawa co dla niej przygotował :)
    @biebzuhl http://ostani-raz-justin.blogspot.com/

    ReplyDelete
  36. Hej twój blog został nominowany do The Versatile Blogger zasady znajdziesz na moim blogu : http://beauty-and-a-beat-swag.blogspot.com/ :)

    ReplyDelete
  37. Anonymous7/14/2013

    awww... jak uroczo Justin szykuje dla Sam niespodzianke :3

    ReplyDelete
  38. Anonymous7/15/2013

    Kurde, cala noc czytalam, dopiero skonczylam, ale bylo warto. Od poczatku bylam pewna, ze to jest tlumaczone, woow, laska masz talent! Jeszcze nigdy nie plakalam tyle razy czytajac ff. Nadal nie moge sie pozbierac, ughr. Lol. Ide spac, dobranoc, kochanie. XXX

    ReplyDelete
  39. Anonymous7/17/2013

    GENIALNE <3 ~@TakDirectioner

    ReplyDelete
  40. Anonymous8/21/2013

    aaaawwwh *_* Jaki Jus romantyczny ;) Ciekawe jaka to niespodzianka dla Sam. Idę czytać nn :D - @coffehl

    ReplyDelete