- Nad czym myślisz? - cichy głos Justina oderwał mnie z zamyśleń. Pokręciłam wolno głową i swój wzrok skierowałam na nieskazitelną twarz Biebera. Skupiony na drodze wyglądał jeszcze piękniej, o ile można tak wyglądać.
- O niczym - uśmiechnęłam się ciepło w jego stronę i oblizałam usta powracając do zabawy palcami.
- Gdybyś miała się teraz gdzieś wyrwać, zapomnieć o rzeczywistości, gdzie musiałbym cię zabrać? - zapytał, a mnie zdziwiło na tyle to pytanie, że spojrzałam na niego marszcząc brwi.
- Gdziekolwiek, gdzie byłoby spokojnie i przede wszystkim cicho - wzruszyłam ramionami mówiąc oczywistym tonem. Ujrzałam na twarzy Justina cień uśmiechu, który natychmiast zniknął. Uniosłam jedną brew do góry i pokręciłam głową z dezaprobatą.- A co?
- Nic, nic - uśmiechnął się znowu i przyśpieszył zapewne chcąc jak najszybciej dostać się do budynku, zwanego szpitalem.
Kiedy się już tam dostaliśmy, bez żadnego przywitania z recepcjonistką poszliśmy w stronę windy. Tam kliknęłam przycisk z numerkiem 3 i czekałam, aż drzwi się zamkną, a my znajdziemy się na trzecim piętrze. Wzięłam kilka głębokich oddechów i spojrzałam na Justina, który wydawał się być znudzony. Wywróciłam oczami i przygryzłam wargę czując, że robi mi się zimno. Objęłam się ramionami z nadzieją, że w ten sposób zatrzymam trochę ciepła. Ugh, na marne. Moje nogi stawały się coraz cięższe, czułam w sobie niepokój, kiedy szłam pustym korytarzem w stronę sali numer 372. Tam, gdzie leżał mój ojciec. Stanęłam przed drzwiami i z przypływu emocji chwyciłam ogromną dłoń Justina i splotłam ją z moimi palcami. Jus widząc to ścisnął ją mocniej, dodając mi tym otuchy. Założyłam kosmyk włosów za ucho i nieśmiało spojrzałam na Justina, który wpatrywał się we mnie z delikatnym uśmiechem na ustach. To mi pomogło. Odwzajemniłam uśmiech i puściłam jego dłoń. Położyłam swoją na klamce i delikatnie nacisnęłam, dzięki czemu drzwi się otworzyły. Weszłam powoli do środka i zauważyłam mojego tatę, który podpięty był do różnych kabli, dzięki którym mógł żyć. Odwróciłam głowę i uspokoiłam się, kiedy zauważyłam, że Justin dotrzymuje mi towarzystwa. Tego teraz potrzebowałam. Usiadłam na krzesełku i przyjrzałam się mojemu tacie, który po raz pierwszy w życiu wyglądał tak niewinnie. Patrząc tak na niego uświadomiłam sobie, jak bardzo go nienawidzę. Ile krzywdy mi wyrządził. A ja nie powinnam go nawet odwiedzać. Mimo wszystko to wciąż mój ojciec - czy tego chcę, czy nie.
Po dwudziestu minutach, kiedy chciałam się już zbierać, do sali wszedł lekarz, którzy pisał coś w papierach. Widząc nas nie ukrywał zdziwienia i zamknął za sobą drzwi.
- Jesteś córką? - spytał i przyjrzał mi się dokładnie. Kiedy pokiwałam głową jego wzrok spoczął na twarzy Justina.- A ty z rodziny?
- Nie - odparł krótko Justin.
- W takim razie, musi pan opuścić pomieszczenie - zakończył doktor i czekał, aż Jus wyjdzie stąd. Spojrzałam na Biebera, który kiwnął do mnie głową. Pocałował mnie w czoło i wyszedł z sali. Pan Smith, czyli ów lekarz usiadł na krześle i poklepał drugie krzesełko, które stało obok niego. Posłusznie usiadłam tam i zestresowana patrzyłam wyczekująco na lekarza.
- C-coś się stało? - zająknęłam się, a głoś niebezpiecznie mi zadrżał, kiedy wydobyłam z siebie pierwsze słowo.
- Cóż.. Szanse na przeżycie twojego ojca wynoszą około 70 procent - westchnął i spojrzał na papiery.- Przykro mi, ale nie dajemy mu szansy.
- Czyli, że umrze? - wyszeptałam i poczułam jak do oczu napływają mi łzy. Czułam, że mój świat, zaczyna się walić.
- Najprawdopodobniej... Przykro mi, Samantho - odezwał się po krótkiej ciszy, która dla mnie trwała jak nieskończoność.- Dajemy mu jeszcze trzy dni. Jeśli stan się nie poprawi, odłączymy go od przyrządów, które pomagają mu funkcjonować.
Pierwsze krople słonych łez spłynęły po moich policzkach. Nie odpowiedziałam lekarzowi, gdyż nie byłam w stanie wydusić z siebie jakiekolwiek słowa. Moja dolna warga drżała. Co chwilę mrugałam oczami, ponieważ łzy wciąż kumulowały mi się w kącikach oczu zasłaniając mi obraz.
- Przykro mi - powtórzył i wstał wzdychając głośno. Zobaczył, czy wszystko w porządku z moim ojcem i wyszedł. Po jego wyjściu, natychmiast pojawił się Justin, który usiadł obok mnie i próbowałam zwrócić na siebie uwagę.
- Co on ci powiedział? - dopytywał, ale pokręciłam głową.- No mów - nalegał i kciukiem otarł kolejną spływającą łzę. Znów pokręciłam głową, a usta wykrzywiły się w grymasie, zanim mój płacz zmienił się w szloch. Justin od razy objął mnie rękoma i magiczną siłą przeciągnął na swoje kolana. Jedną rękę włożył pod moje uda, a drugą położył na plecy i wstał podnosząc mnie. Zarzuciłam ręce na jego szyję i schowałam twarz w jego klatkę piersiową. Starałam się płakać jak najciszej, jednak nie wychodziło mi to, bo wszystkie pielęgniarki, które napotykaliśmy pytały, czy ze mną wszystko w porządku. Kiedy Justin posadził mnie w swoim samochodzie, trzasnął drzwiami i obszedł auto, by po chwili siedzieć obok mnie. Spojrzał na mnie wyczekująco, zakładając mój niesforny kosmyk włosów za ucho.
- Powiesz mi? - spytał z nadzieją w głosie Jus, na co delikatnie kiwnęłam głową. Otarłam kilka łez i wzięłam głęboki oddech.
- Powiedział, że nikt nie daje mu szans na przeżycie i jeśli się stan nie poprawi, to za trzy dni odłączają go od tych wszystkich rzeczy, dzięki którym funkcjonuje - powiedziałam praktycznie na jednym wdechu i kiedy zakończyłam wypuściłam głośno powietrze kładąc głowę na oknie.
- Będzie dobrze - powiedział po dosyć długiej ciszy i odpalił silnik.
- Przynajmniej ty mnie nie okłamuj - wyszeptałam i patrzyłam na ludzi, którzy kręcili się wokół szpitala. Czułam się cholernie zmęczona i miałam ochotę wrócić do domu i całymi dniami leżeć w łóżku. Justin wyjechał z parkingu i po dwudziestu minutach znaleźliśmy się pod moim domem. Dopiero, gdy wysiadałam z samochodu zdałam sobie sprawę, że jestem osłabiona. Ledwo doszłam do mojego mieszkania, tuż za mną szedł Justin. Wyjęłam z kieszonki klucze i po chwili otworzyłam drzwi, przez które weszłam do środka mieszkania. Niedbale rzuciłam butami gdzieś w kąt i zaczęłam wchodzić po schodach.
- Jadłaś coś rano? - spytał Justin, chwytając moją dłoń żebym się odwróciła. Spojrzałam na Jusa i pokręciłam przecząco głową wyrywając dłoń. Szatyn westchnął głośno i poszedł w stronę kuchni. Nie interesując się tym za bardzo weszłam po schodach i skierowałam się w stronę pokoju. Zamknęłam ostrożnie drzwi i dosłownie rzuciłam się na łóżko. Czułam się okropnie, jakby ta informacja wywołała u mnie jakąś chorobę. Przykryłam się szczelnie kołdrą, kiedy dreszcze zaczęły robić się nieprzyjemne. Kiedy zorientowałam się, że znów płaczę szybko otarłam łzy i potrząsnęłam głową.
Muszę być silna.
Usłyszałam, jak drzwi od mojego pokoju się otwierają. Justin usiadł obok mnie i lekko mną potrząsnął.
- Śpisz? - spytał, ale zamiast mu odpowiadając po prostu usiadłam i przeczesałam dłonią potargane przez wiatr włosy.- Wyglądasz strasznie - skomentował mnie.
- Dzięki - mruknęłam pod nosem i wzięłam w dłonie ciepły napój, zwany herbatą. Upiłam kilka łyków i postawiłam na komodzie.
- Nie o to mi chodziło - uśmiechnął się ciepło i podał mi kanapki. Pokręciłam głową i znowu się położyłam.
- Wyglądają pysznie, ale zwymiotuję, jeśli jeszcze raz mi je pokażesz - wymamrotałam i znowu się okryłam.
- Źle się czujesz? - zapytał szatyn i zmienił miejsce, mianowicie zamiast na łóżku, siedział teraz na podłodze, żeby móc mnie widzieć. Wpatrywałam się w jego oczy, które lustrowały całą moją twarz. Jego dłoń spoczęła na moim czole. Odsunąwszy ją ode mnie zmarszczył brwi.- Jesteś rozpalona. Gdzie masz apteczkę?
- W kuchni, w jakiejś szafce - wyszeptałam i podniosłam się, żeby napić się znów herbaty.
Justin wybiegł z mojego pokoju i wrócił po jakichś dziesięciu minutach z apteczką w ręku. Wyjął termometr, który niemalże siłą wcisnął mi do ust.
- Nie będę faszerował cię jakimiś gównami, po prostu się prześpij - odparł i po kilku minutach wyjął termometr sprawdzając go.- Trzydzieści osiem i pół, nieźle - zaśmiał się cicho i wstając pocałował mnie w czubek głowy.
- Justin? - odezwałam się, kiedy kątem oka widziałam jak podchodzi do drzwi. Odwrócił się na pięcie i przyjrzał mi się uważnie. Skierowałam swój wzrok na niego i przygryzłam na sekundę dolną wargę.- Zostaniesz?
Na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech, skinął głową i podszedł do mojego łóżka. W tym momencie ucieszyłam się, że postanowiłam wziąć dwuosobowe, bo na małym łóżku nie zmieścilibyśmy się. Justin położył się obok mnie i oplótł ręką moją talię po czym przysunął mnie do siebie. Przymknęłam oczy czując się bezpieczna w ramionach Justina. Pocałował moją szyję i kciukiem zaczął kreślić kółka na mojej dłoni, którą splótł razem ze swoją.
Justin
Kiedy poczułem równomierny oddech Sam, stwierdziłem, że musiała już spać. Rozplotłem nasze dłonie i zszedłem z łóżka najciszej jak potrafiłem. Skradając się otworzyłem drzwi i zamknąłem je za sobą. Na korytarzu spokojnie zbiegłem ze schodów i usiadłem na kanapie w salonie. Wykręciłem numer do Chrisa i wziąłem głęboki oddech zanim nacisnąłem zieloną słuchawkę.
- Yo, stary - usłyszałem radosny głos Beadlesa. Kurwa, dlaczego on zawsze ma taki dobry humor?
- Um... Słuchaj, bo nie wiem czy zabiorę Sam w tamto miejsce - skrzywiłem się i włączyłem TV, żeby zobaczyć czy leci coś ciekawego.
- Coś się stało? - spytał wyraźnie zaciekawiony.
- Byliśmy w szpitalu odwiedzić jej ojca. Lekarz powiedział coś Sam i ta tak to przeżyła, że dostała gorączki - westchnąłem. W pewnym momencie poczułem się jak jakiś ojciec i szczerze.. wcale mi to nie przeszkadzało. To było fajne. To znaczy fakt, że opiekowałem się kimś.
- Nie ma problemu, zabierzesz ją jutro - zaśmiał się i usłyszałem jakiś szum po drugiej stronie słuchawki. Zapewne zmieniał położenie komórki.- Miejscówka nie ucieknie, a jutro się zrobi jedzenie.
- Co ja bym bez ciebie zrobił? - również się zaśmiałem i pokręciłem głową.
- Zapewne zginąłbyś - wiedziałem, że Chris uśmiechnął się teraz szeroko.- Muszę kończyć, stary. Jak coś to dzwoń.
Nie odpowiadając mu rozłączyłem się i włączając muzyczny kanał poszedłem do kuchni. Tam wyjąłem potrzebne składniki do zrobienia zupy, którą zawsze gotowała moja mama, gdy byłem chory. Skończywszy zauważyłem, że wybiła równo piętnasta. Ta cała wyprawa do szpitala to był chyba jednak zły pomysł. Mogłem się na to nie zgadzać, przynajmniej oszczędziłaby sobie tego wszystkiego. Ten dupek nie zasługuje na to, żeby Sam marnowała łzy na niego. Po prostu ta dziewczyna ma zbyt dobre serce na niego. Z jednej strony chciałbym, żeby wreszcie umarł, przynajmniej będzie o jednego frajera mniej. Ale z drugiej strony chciałbym, żeby jednak wyzdrowiał, dla Sam, która cholernie to przeżywa. Kiedy on umrze, ona straci kolejnego rodzica i zostanie sama. To znaczy będzie miała mnie i moich kumpli, ale boję się, że sobie nie poradzi. Nawet z moją pomocą.
- Justin? - usłyszałem cichutki głosik. Odwróciłem głowę w stronę drzwi i ujrzałem Sam w za długiej bluzie i spodenkach. Musiała się przebrać. Włosy były potargane, jakby żyły swoim życiem. Makijaż był rozmazany, ale nawet tak wyglądała cholernie słodko i seksownie. Czy te dwa słowa mogą ze sobą współgrać?
- Już wstałaś? - spytałem i zauważyłem, że jest na boso.- Przeziębisz się - skarciłem ją. Dziewczyna posłała mi przepraszający uśmiech i podreptała siadając na krześle. Nogi podkuliła i nie spuszczała ze mnie wzroku.
- Gdzie się podział wredny, zarozumiały, egoistyczny Justin? - zapytała i przechyliła głowę delikatnie w bok. Uśmiechnąłem się łobuzersko i nalałem do miski trochę zupy.
- Ma przerwę - odpowiedziałem i podałem jej miskę oraz łyżkę. Usiadłem naprzeciw niej i ilustrowałem jej całą twarz. Była taka perfekcyjna. Nawet chora.
- Co to? - znów spytała i powąchała zamykając na sekundę oczy.- Ładnie pachnie.
- Przepis mojej mamy. Zjedz trochę, polepszy ci się.
- Od kiedy umiesz gotować?
- Zadajesz strasznie dużo pytań - zaśmiałem się ponuro i ujrzałem czerwone policzki u Sam.
- No odpowiedz - nalegała i zaczęła jeść.
- Od momentu, kiedy postanowiłem pomagać mamie - wzruszyłem ramionami i wyjąłem telefon. Kiwnęła głową.
- Cholera, dobre to - skomentowała i nim się obejrzałem a skończyła. Uniosłem jedną brew do góry, na co dziewczyna wzruszyła tylko ramionami.
- Jak się czujesz? - zapytałem i westchnąłem cicho.
- Lepiej - posłała mi ciepły uśmiech i wstała od stołu podchodząc do umywalki. Odkręciła kurki i zaczęła myć po sobie naczynie. Skończywszy położyła je w specjalnej szafce i odwróciła się w moją stronę.- Dziękuję - wyszeptała nieśmiało i przygryzła wargę.
- Za co?
- Za to, że byłeś taki miły. Za to, że ugotowałeś dla mnie zupę i zaopiekowałeś się mną..
- Nie jestem jednak takim dupkiem, co? - zachichotałem i podszedłem do niej chwytając jej drobną dłoń. Splotła nasze dłonie i poszliśmy w stronę jej pokoju. Poczułem wibracje telefonu w kieszeni. Wyjąłem urządzenie i odblokowałem ekran widząc sms'a, od Jadena. Zmarszczyłem brwi i otworzyłem go.
" Podobno się ścigasz. Gówniana konkurencja, ale ktoś musi przegrać, co? Pamiętaj o jakiejś dziewczynie, Bieber "
Zacisnąłem delikatnie swoją szczękę, ale rozluźniłem ją kiedy Sam spojrzała na mnie. Przymrużyła swoje oczy i czekała aż usiądę, żeby mogła usiąść na moich kolanach. Objąłem ją w pasie i musnąłem swoimi ustami jej. Wplotła dłonie w moje włosy i przytrzymała nas w krótkim pocałunku. Następnie pocałowała mój nos i czoło. Położyła głowę na mojej klatce piersiowej, a dłonie ułożyła na mojej szyi. Przyciągnąłem ją do siebie mocniej i oparłem się o ścianę. Wziąłem głęboki oddech. Musiałem się jej zapytać, czy zechciałaby ze mną brać udział w wyścigach. Wiedziałem, że się nie zgodzi. Jestem świadomy tego, że Sammy boi się panicznie szybkiej jazdy i wszystkiego co z tym związane, ale nie chciałem się ścigać z jakąś kurwą, która siedziała z tyłu za mną. Potrzebowałem dotyku mojej Sam, która dodałaby mi otuchy.
- Sam? - zacząłem niepewnie. Brunetka odlepiła się ode mnie i spojrzała na mnie swoimi czekoladowymi oczami. Przełknąłem ślinę i oblizałem spierzchnięte usta.- Za tydzień mam wyścig...
Uniosła do góry jedną brew, ale cisza z jej strony wskazywała na to, że nadal mnie słucha.
- U nas zasady są takie, że musimy mieć jakąś partnerkę, a ja nie chcę mieć jakiejś dziwki, tylko ciebie - powiedziałem na jednym wdechu.
- Okej - kiwnęła głową i delikatnie się uśmiechnęła.
- Wiem, że się nie zgodzisz, bo się boisz, ale cholera potrzebu... Czekaj, co? - spojrzałem na nią zdziwiony. Odepchnąłem się od ściany i posadziłem Sam na jej łóżku. Chwyciłem jej dłonie w swoje i mocno zacisnąłem.
- Zgadzam się. Pojadę z tobą w tym wyścigu - odparła dosyć niepewnie. Jej uśmiech na ustach zapewnił mnie, że mówi całkowicie szczerze.
- Naprawdę? - spytałem chcąc się upewnić. W duchu cieszyłem się jak małe dziecko, które w końcu dostało swojego pierwszego lizaka. Sam kiwnęła energicznie głową, na co w odpowiedzi mocno ją do siebie przytuliłem.- Kurwa mać, dziękuję.
- Za co?
- Za to, że jesteś.
~*~
rozdział skończony o 1:24, dlatego jeśli są jakiś błędy to przepraszam. rozdział jest dosyć nudny i nic sie w nim praktycznie nie dzieje, ale w 23 coś się zacznie dziać :) myślę, że jeszcze z 8 rozdziałów i kończę unpredictable. ale przywiązałam się z wami na tyle, że może za jakiś czas zacznę część drugą unpredictable, albo zacznę nową historię. jak na razie musicie zadowolić się nim i trust issues
nie wiem, kiedy pojawi się 23, ale cierpliwości.
zapraszam na mojego drugiego bloga: trust issues - całkiem inna fabuła, ale mam nadzieję, że was zainteresuje równie mocno jak to.
zobaczę, dużo komentarzy? :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Wow, to jest genialne. Szkoda, że ojciec Sam umrze. Mam przeczucie, że coś się stanie na tym wyścigu.
ReplyDeletePowodzenia w dalszym pisaniu.
http://past-always-comes-back.blogspot.com/
A mi się podoba. To słodkie, że się nią zaopiekował.
ReplyDeleteNie, nie, pociągnij to dłużej :c no są małe błędy, zamiast 'gdy wysiadłam z samochodu' jest 'gdy wysiadłam z łóżka'. Ale ogółem rozdział jak każdy - zajebisty. /NickiDonut
ReplyDeleteBłagam nie kończ tego, albo zacznij drugą cześć ...
ReplyDeleteTo jest taki wspaniałe *___*
@magda_nivanne
Booski xoxo
ReplyDeletełaaaaaaaaa ♥ jejciu jaki on słodki ♥ czekam na nn ;* musisz kontynuowac :) wszyscy to kochają hehe ☺
ReplyDeleteKocham ! <3 Na prawdę nie kończ na tak szybko. Musisz zrobić 2 część czy coś bo ja się od tego opowiadania uzależniłam <3 :) Czekam na nn ;>
ReplyDeletejustin jest taki słodki awww
ReplyDeleteświetnie piszesz :)
KOOOOCHAM. <3 Swietny. *_* Czekam na nn. ;* I pozdrawiam ! ;**
ReplyDeleteZapraszam do mnie:
http://nowezyciezaczynam.blog.pl/
http://milosc-przyjazni.blog.pl/
Świetny rozdział ♥ Czekam na następny :)
ReplyDeletecudowny rozdział <3
ReplyDeleteJustin jaki opiekuńczy tutaj sdfagdafsg
Proszę, proszę, proszę dokończ i zacznij drugą część to jest wspaniałe. Mam przeczucie że na tym wyścigu coś się stanie. Rozdział jak zwykle świetny :))
ReplyDeleteboże uwielbiam takiego justina ;)
ReplyDeleteRozdział genialny , zresztą jak wszystkie : D
ReplyDeleteI błagam , błagam , błagam jak skończysz musisz koniecznie zająć się pisaniem 2 części : D
sadahkjsdhkjahdkjhajkhdkjahdkgakdg GENIALNE X DD < 33
O boże... Ten rozdział był słodki ! ;)
ReplyDeleteCzekam na kolejny ;)
Te rozdział jest taki słodki. Justin pokazuje w nim swoją lepszą stronę. Kocham <3
ReplyDelete@TheSecondHope
Nominowałam Cię do The Versatile Blogger. Szczegóły znajdziesz na moim blogu: http://jbstory-thelights.blogspot.com/
ReplyDeleteej, nie nie kończ tego opowiadania! proszę! ono jest takie zajebiste. :(
ReplyDeleteKOCHAM *.*
ReplyDeleteaaaa świetny był ten rozdział, jestem ciekawa co będzie w następnym, nie mogę się doczekać ♥
ReplyDeleteSłodkieeee ♥
ReplyDeletesłodkie i ta końcówka aaaa :DDD
ReplyDeletepisz szybciutko next !! :D < 3333333333333333
awwww taki słodki rozdział <3
ReplyDelete/@ClaykaBelieber
jej... z jednej strony współczuję ojcu Sam, że jest w takim stanie, ale z drugiej... dobrze mu tak, ma nauczkę za to co Jej zrobił... -,- ale, kurcze, jak on umrze Sammy się załamie ;< dobrze, że ma chociaż Justin'a <3 no i zaskoczyło mnie to, że zgodziła się z Nim pojechać w tym wyścigu... <3 już się nie mogę doczekać NN <3
ReplyDelete@saaalvame
Och, zajebisty rozdział, wcale nie nudny :D
ReplyDeleteI taki słodki...Justin ugotował zupę? WOW WOW WOW :D
Czekam na kolejny skoro będzie się działo :D
@ameneris.
awww jaki słodki Justin :)
ReplyDeletenie mogę się doczekać następnego ;)
Ja chce takiego Justina dla siebie.. Awwww. ^.^ czekam na nastepny. (;
ReplyDeletejak zwykle genialny rozdział :) x
ReplyDeleteŚwietny ♥
ReplyDeleteNiesamowite jest to jak mozesz pisac takie rzeczy.. Jestes genialna <3 czekam na rozdzial 23. Pozazdroscic pomyslu i wyobrazni. :-D
ReplyDeleteSzkoda że tylko 8 rozdziałów ale lepsze to niż nic ;)
ReplyDeleteCiężko będzie mi sie pożegnać z tym opowiadaniem..
biedna Sam tyle musi przejść :c
ReplyDeletecałe szczęście że ma Justin'a :3
nie moge się już nastepnego doczekać ♥
boże świetne <3 kocham to.
ReplyDeletePROSZE PROSZE PROSZE BARDZO MOCNO PROSZE
PISZ TO OPOWIADANIE A POTEM 2 CZĘŚĆ !!! <3
cudowne i nie moge sie doczekać kolejnego rozdziału :)
Trochę brakuje mi chamskiego Justina :D Ale rozdział i tak świetny! Boże, nie kończ jeszcze tego opowiadania xd Uwielbiam je :D Mam nadzieję, że napiszesz jeszcze drugą część.
ReplyDeleteNie żeby coś, ale właśnie przeczytałam całe. I to jest cuuudowne. Boże nie kończ tego, kocham to kurwa. <3
ReplyDeleteBoskie :)))
ReplyDeleteOnii są tacy słodcy awwwww dziekuje za tą historie jesteś kochana
ReplyDeleteNIE NO KOCHAM TO! <3 ~@TakDirectioner
ReplyDeleteNominowałam Cię do The Versatile Blogger. Szczegóły tutaj: http://all-around-the-world-believe.blogspot.com/2013/07/the-versatile-blogger.html ♥
ReplyDeleteŚwietny rozdział.
ReplyDeleteTen wątek z partnerka kojarzy mi się z filmem "3 metry nad niebem". <33
Genialny *.* <3
ReplyDeleteChociaż ...... wydaje mi się, że 70% szans na przeżycie to całkiem dużo ... nie sądzisz?
NOMINUJĘ CIĘ DO THE VERSATILE BLOGGER !
ReplyDeleteWięcej informacji na do-not-stop-fighting.blogspot.com
ZAPRASZAM ♥♥
O jejciuuh! Jakie to zajbiste!!! I'd wczoeraj wieczora nadrobilam wszystkie rozdzialy i... CHCE WIECEJ!!!
ReplyDeleteTO TSKIE OMGFRHKLIOFDFTKMNGGDYILDFF*.*
NIE MOGĘ SIE DOCZKAC NEXT'U! KIedy rozdzial?!
Mowilam juZ, ze maz ogromny talent i Cię kocham? Nie? To teraz mowie!
A Justin...hehehe idealny...
Heheh, moze jak jej ojciec dednie,to niech zamieszka u Justin... I jego mamy^^ hehehe, kocham ta kobiete ;>
Weny życzę!
PS, jakbys mogla mnie informować, czy cos, to bylabym baaaardO wdzieczna :)/~~ @HorankiTeszczo
Jejku, to wspaniałe i słodkie jak Justin się nią opiekuje.. Jak nie on. Nie mogę się doczekać wyścigu i w ogóle rozdziału 23, bo ma się zacząć coś już dziać. Uwielbiam jak wszystko opisujesz tak dokładnie. Czekam na rozdział kolejny :) / @justinsladyx
ReplyDeleteŚwietny post oraz interesujący blog *.*
ReplyDeleteps. Zapraszam na nowy blog z opowiadaniem: http://live2yoursmile.blogspot.com/
Nie wolno ci tego kończyć. Stanowczo zabraniam :D. Czytam to od wczoraj, a już się uzależniłam :)
ReplyDeleteŚwietny!! Pisz następny!!!
ReplyDeleteŚwietny rozdzial ;3 chyba moj ulubiony *_* czekam na NN <3 @6MusicIsMyLife
ReplyDeleteŚwietny rozdział. Czekam na następny. <3
ReplyDeleteFajny....dobrze by było gdyby Sam zamieszkała z Justinem *_* - @coffehl
ReplyDelete