+18, więc osoby, które nie mają 18 lat nie powinny czytać.... pierdolenie i tak przeczytacie, zboczuchy.
Justin
Po raz kolejny tego wieczora pociągnąłem za swoje włosy i wydałem z siebie jęk sfrustrowania. Ta dziewczyna była niemożliwa. I uparta. Tak, cholernie uparta. Po raz setny chyba przepraszałem ją za to, że spóźniłem się trochę bardziej niż powinienem. Moja wina, że moja praca nie wie co to zegarek i różnie przychodzę? Powinna się do tego przyzwyczaić i nie robić głupich fochów, bo to jej nic nie da.
- Sammy - jęknąłem i usiadłem za nią, kiedy moja dziewczyna usiadła na moim łóżku, po czym położyłem ręce wokół jej pasa przyciągając ją do siebie. Położyłem podbródek na jej barku i co chwilę muskałem ustami jej ciepłą szyję. Wyrwał jej się cichy jęk i położyła dłoń na mojej szyi, odchylając delikatnie swoją głowę dając mi większy dostęp do popisu. Uśmiechnąłem się i zacząłem naznaczać mokre ścieżki wzdłuż jej szyi. Następnie zacząłem muskać jej szczękę, a kiedy obróciła swoją głowę w moją stronę i spojrzała na mnie wpiłem się w jej usta. Jej usta były idealne i jakby były stworzone dla mnie. Przerwała na chwilę pocałunek, by odwrócić się cała i usiąść na mnie okrakiem. Dłonie zarzuciła na moją szyję i delikatnie musnęła mój nos, przez co cicho zachichotałem. Była taka urocza. Uśmiechnęła się do mnie słodko i przysunęła swoją twarz do mojej subtelnie mnie całując. Jej dłonie przeniosły się na moje policzki, które powoli masowała powodując uśmiech na mojej twarzy. Otarła się swoimi pośladkami o moje przyrodzenie, które natychmiast spowodowało wybrzuszenie w moich bokserkach. Warknąłem cicho w jej usta, przez co cicho zachichotała.
- Uwierasz mnie - wyszeptała do mojego ucha i złożyła na nim pocałunek. Wywróciłem oczami i położyłem dłonie na jej pośladkach.
- To Ty tak na mnie działasz, więc się nie dziw.
Jej śmiech rozniósł się po całym moim pokoju powodując na mojej twarzy setny już uśmiech. Uwielbiałem, kiedy się tak śmiała. Uwielbiałem wszystko co było z nią związane. Chyba czas się do tego przyznać, ale tak bardzo jestem zakochany w Sam. Świata poza nią nie widzę.. No i poza wyścigami. To dwa powody, dla których kocham swoje życie. No bo jak można je nie kochać, kiedy mam pieniądze na utrzymanie swojej mamy i Sam, mam wspaniałe hobby, no i przede wszystkim najlepszą, najcudowniejszą, najpiękniejszą i najseksowniejszą dziewczynę na świecie?
- O czym myślisz? - szepnęła, kiedy z moich kolan przeniosła się na drugą poduszkę wtulając się w nią, co wyglądało cholernie słodko. Dłoń położyła na moim nagim torsie i zaczęła znaczyć szlaczki, co spowodowało u mnie cichy chichot.
- O tym, że mnie łaskoczesz - powiedziałem rozbawionym głosem. Poprawiłem jej kosmyk włosów, który założyłem za jej ucho i pocałowałem ją w czoło.
Gdyby moi przyjaciele mnie teraz zobaczyli, zapewne nie uwierzyliby, że to ten Justin Bieber, którego tak dobrze znają. Zmieniłem się i to wszystko dzięki mojej Sam. Jeszcze niedawno patrzyłbym na tyłki innych dziewczyn i zakładał się z Chrisem, który przeleci ją pierwszy. Teraz czuję się taki święty... Nieważne.
No wiecie, chodzi mi o to, że jestem "wierny" mojej Sammy i wcale nie jest mi z tym źle. Kocham ją i nawet nie wyobrażacie sobie, jak bardzo żałuję tego, że ją kiedykolwiek obraziłem. Uważałem, że jest to ta sama dziewczyna jak wszystkie. Myślałem, że wskoczy mi do łóżka, zrobi mi i sobie dobrze, a potem ucieknie, jak gdyby nigdy nic. To od tamtej pory moje serce stało się małe i kompletnie przestało bić. Nie zależało mi na tym, czy kogoś zranię, czy rozweselę. Nie zależało mi na stałym związku, chciałem dziewczynę na jedną noc. Wtedy to mi się podobało. I jeśli mam być szczery, gdybym miał teraz do tego wrócić to nie narzekałbym. Ale nie potrzebuję takiej potrzeby, żeby ruchać każdą napotkaną dziewczynę.
Ale spójrzcie, jak MOJA Samantha odmieniła moje życie. Nie ćpam już tak często jak kiedyś; pogodziłem się ze swoją mamą; przestałem być takim chujem jakim kiedyś byłem. A na życie patrzę zupełnie inaczej. Nie patrzę już w taki sposób, że życie to zwykła gra, którą trzeba przeżyć na swój sposób. I przede wszystkim samotnie. Możecie się domyślić, jaki jest mój tok myślenia na temat życia. Podpowiem Wam, że zupełnie inny.
- Nie słuchasz mnie - jęknęła i przeniosła się z pościeli na mnie. Mogłem czuć jak jej ogromne serduszko wali jak oszalałe. Położyła swoje drobne rączki na mojej klatce piersiowej i podniosła się siadając tuż obok mojego krocza. Kiedy przypadkiem - lub nie - otarła się o mojego przyjaciela, ten znów stanął przez jęknąłem sfrustrowany.
- Sammy - wymamrotałem i westchnąłem cicho. Obróciła głowę i zobaczyła namiot spowodowany przez mojego kutasa, a śmiech wyrwał się z jej buzi. Położyła dłoń na moim przyrodzeniu i przejechała nim w górę i dół. Wyobraźcie sobie jakie było moje zdziwienie. Wyobraziliście sobie? To teraz wyobraźcie sobie moje zadowolenie, które było dwa razy większe.
Przygryzła delikatnie wargę i zeszła ze mnie odpinając rozporek od moich spodni.
- Nie musisz tego robić, to nic...
- Wiem to - spojrzała na mnie i przygryzła na moment wargę po czym zsunęła moje spodnie zrzucając je na podłogę. Wpatrywała się w mojego chuja, schowanego za bokserkami, które tworzyły niewielki namiot. Położyłem dłoń na jej pośladku, przez co zaśmiała się cicho i pokręciła głową. Zsunęła moje bokserki ukazując mojego wielkiego przyjaciela. Ta moja skromność...
Jej twarz znalazła się kilka milimetrów od mojego kutasa, a jej język delikatnie dotknął go, co spowodowały dreszcz przechodzący po całym moim ciele. Spojrzała na mnie kątem oka i liznęła go tym razem nieco pewnie. Ułożyła swoją dłoń na nim i zaczęła wolno ruszać w górę i dół nadając sobie własnego tempa. Byłem przyzwyczajony do ostrego robienia mi loda, ale dotyk Sam powodował u mnie orgazm już po kilku sekundach. Nie no żartuję, ale było mi tak cholernie dobrze nawet z takim tempem, jaki zaczynała Sammy. Włożyła główkę mojego penisa do buzi i zaczęła jeździć językiem. Odchyliłem głowę i jęknąłem cicho czując nagły przypływ przyjemności, jaki dawała mi Sam. Boże, to diablica w ciele anioła.
- Kurwa, Sam - wymamrotałem i spojrzałem na nią odgarniając kilka kosmyków jej włosów. Uśmiechnęła się do mnie i ponownie włożyła tym razem całego do buzi.
Sam
Może i na początku się trochę czułam nieswojo, ale po kilku chwilach niezręczność odeszła w niepamięć. No bo wiecie... Jak może mi się dziwnie nie robić, kiedy robię loda Justinowi? Nawet nie wyobrażacie sobie ile dziewczyn chciałoby być na moim miejscu, tylko nie rozumiem, bo to jest zwykła rzecz... Dobra, dziwnie to zabrzmiało.
Włożyłam całego kutasa do swojej buzi próbując się nie krztusić. Wiedziałam, że to podoba się Justinowi, bo za każdym razem mamrotał moje imię i cicho jęczał. Nie za bardzo wiedziałam co mam robić, ale szłam tak spontanicznie. Justin nie chciał, żebym zrobiła mu tą przyjemność, ale byłam pewna, że w głębi duszy czekał na ten moment. Dłonią ruszałam w górę i w dół, a Jus po jakimś czasie położył swoje dłonie na tyle mojej głowy i zaczął nią poruszać próbując uregulować ruchy jakie mu pasują. Robił to dosyć szybko, a kiedy jego dłonie już nie leżały na mojej głowie starałam się ssać go w jego ulubionym tempie. Co chwilę patrzyłam na niego spod wachlarza moich rzęs i za każdym razem widziałam uśmiechniętą twarz Justina przeplataną z uczuciem przyjemności. Było mu dobrze. I to dzięki mnie.
- S-sammy... - jęknął i byłam pewna, że zaraz dojdzie. Polizałam jeszcze jego główkę i zaczęłam dłonią ruszać w górę i dół tak szybko jak potrafiłam. Odchylił swoją głowę i jęknął zadowolony, po czym biała maź wyprysnęła prosto na pościel i trochę na moją dłoń, którą trzymałam jego penisa. Odetchnął głośno i spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało i podniosłam swoją dłoń na wysokość moich ust, po czym zlizałam jego spermę z palca wskazującego. Jego uśmiech stał się łobuzerski i usiadł nakładając na siebie bokserki.
- I? - zapytał, a ja z niewiadomych przyczyn miałam ochotę zacząć się śmiać. To była dosyć dziwna, ale zabawna sytuacja. I najlepsze jest to, że nie czułam się nieswojo.
- Wyobrażałam sobie ten smak trochę inaczej - zmarszczyłam nos i zachichotałam. Objął mnie w talii i przyciągnął do siebie muskając moje usta. Brakowało mi tego słodkiego Justina, jednak przyzwyczaiłam się do wrednego chuja zwanego Justinem Bieberem. Kiedy rozbawiony muskał moje usta, jego telefon nagle zaczął brzęczeć, co tylko zdenerwowało szatyna. Westchnął głośno i spojrzał kto do niego dzwoni.
- Muszę odebrać - mruknął i wstał wychodząc z pokoju. Kiedy zamknął drzwi podeszłam do nich i powoli je uchyliłam.
- Czego chcesz? - spytał i poprawił swoje włosy.- Stary, nie mogę teraz... Zrozum mnie.- przerwał i zaczął słuchać co osoba po drugiej stronie ma do powiedzenia.
Justin
- Chaz... - westchnąłem sfrustrowany.- Nie. Mogę. Pojmij to w końcu.
- Urządzamy ten wyścig z myślą o Tobie, Jadenie i Davie. Przestań pierdolić i przyjeżdżaj swoim dwukołowcem.
- Jebie mnie ten wyścig. Za trzy dni będzie ten najważniejszy, więc jebią mnie te pozostałe...
- Co się stało z tamtym Justinem? - spytał nieco rozbawiony. Zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc o co mu chodzi. No przecież tutaj jestem.- Justinem, który nie widział nic poza wyścigami, mógł to robić dniami i nocami. Nie przejmował się jakąś dziewczyną.
- Nie przeginaj stary! - krzyknął i starałem się uspokoić.- To nie jest jakaś zwykła dziewczyna, tylko Sam. Poza tym jest moją dziewczyną, więc muszę i chcę poświęcać jej trochę czasu, a jeśli ty nie możesz tego zrozumieć, bo jedyną kobietą w twoim życiu jest twoja matka i prawa dłoń to już nie moja wina!
- Nie chcesz dzisiaj jechać, to nie. Mam Cię w dupie, wiesz? - warknął.- Zmieniłeś się.
- Ty też - burknąłem odgryzając mu się. Nacisnąłem czerwoną słuchawkę i warknąłem powstrzymując się przed rzuceniem swoim iPhone'm. Poczułem drobne dłonie oplatającą moją talię i ciepły oddech na plecach. Dotyk Sam zdecydowanie mnie rozluźnił.
- Nie chcę cię zatrzymywać i skłócać z przyjaciółmi - wyszeptała, a w jej głosie słychać było tyle wyrzutów sumienia. Szybko się obróciłem i położyłem dłonie na jej policzkach. Była smutna. To mnie dobiło.
- Nie obwiniaj się, skarbie - jęknąłem i zacząłem natarczywie muskać jej usta swoimi z nadzieją, że to pomoże. Odsunęła się tylko ode mnie i chwyciła w swoje drobne rączki moje mocno je ściskając.
- Nie obwiniam... - spojrzałem na nią, na co wywróciła oczami.- No może troszkę. Ale wiem, jak kochasz się ścigać i wiem, że chciałbyś na to teraz pójść. I mimo, że nie pochwalam tego, to idź, po co masz być pokłócony z przyjacielem?
- Gówniany z niego przyjaciel - burknąłem.
- Nie prawda, odkąd pamiętasz jest z tobą, więc to powinno dla ciebie dużo znaczyć.
- Może i masz rację... - zamilkłem na chwilę oddając się całkowitym rozmyśleniom. Nie chciałem stracić Chaz'a przez głupią kłótnię. Zwłaszcza, że nie rozumiem tej kłótni. No bo ja nie chcę dzisiaj jechać na ten wyścig, nie mam ochoty. Ja, Justin Bieber, nie mam ochoty jechać na wyścig. Czy to takie trudne do zrozumienia? Okej, przez kilka lat, kiedy dostawałem taki telefon wpadałem jak burza do swojego pojazdu i jechałem na nasze stałe miejsce. Ale nie dziś. Nie teraz, kiedy mam u boku najcudowniejszą dziewczynę na świecie. Chcę z nią spędzać każdy możliwy czas i mogę marnować go z nią, a nie z kimś innym. Jestem jej winny to po tym jak ją kiedyś traktowałem.
- Przestań już tyle myśleć i po prostu tam jedź. Wyszalej się i przede wszystkim uważaj na siebie - poprawiła moją bluzę, która leżała na mnie dosyć niedbale.
- A co z tobą? Nie pojedziesz ze mną?
- Nie lubię tego miejsca i dobrze o tym wiesz. Wystarczy, że za te trzy dni jadę z tobą i będę brała udział w tym - westchnęła i położyła dłonie na moim torsie, a ja oplotłem swoimi jej talię.
- Nie chcę cię zostawiać tu samej - wymamrotałem przyciągając jej delikatne ciało bliżej siebie. Zaśmiała się cicho i pokręciła głową.
- Będę z twoją mamą.
- Na pewno? - spytałem chcąc upewnić się czy aby na pewno mogę tam jechać. Pokiwała twierdząco głową i odsunęła się ode mnie chwytając moją dłoń. Pociągnęła mnie w stronę mojego pokoju po czym podeszła do szafy i wyciągnęła granatową bluzkę bez rękawów, oraz czarną skórzaną kurtkę. Uśmiechnąłem się i szybko nałożyłem to co mi dała. Po chwili rzuciła mi jeszcze moje jeansowe spodnie, oraz białe skarpetki. Obok drzwi leżały moje białe buty firmy Supra, które założyłem.
- Jesteś najlepsza - szepnąłem kiedy podeszła do mnie i wręczyła mi czarne, przeciwsłoneczne okulary.
- Wiem to - uśmiechnęła się łobuzersko i cmoknęła mnie w usta.
- I skromna - dodałem rozbawiony jej dobrym humorem.
- To też wiem.
- I kocham Cię - pochyliłem się, żeby móc ją pocałować, ale odsunęła się.
- I to też wiem - zaśmiała się i wtuliła się we mnie, by następnie zadrzeć do góry swoją głowę i musnąć moje usta z taką delikatnością, jakiej jeszcze nigdy nie doświadczyłem.- Ja Ciebie też.
- Ale ja mocniej - zacząłem się z nią droczyć.
- No idź już - poklepała mnie w ramię i pchnęła lekko w stronę drzwi.
- Dasz sobie radę? - zapytałem, przez co mnie spiorunowała.
- Justin, nie mam sześciu lat.
- Czasem się tak zachowujesz - palnąłem. Westchnęła i pokręciła głową.
- Nie psuj tej chwili, tylko idź.
- Niech Ci będzie - uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w czoło wychodząc z pokoju. Zbiegłem po schodach i wszedłem do piwnicy wyjmując z kieszeni telefon.
- Słucham? - odezwał się głos Chaz'a w słuchawce.
- Będę za piętnaście minut - mruknąłem i wsiadłem na swój motor.
- No w końcu Jus wrócił - zaśmiał się.
- Podziękuj Sam - burknąłem wciąż zły na niego i rozłączyłem się.
Sam
Dobre półgodziny przesiedziałam w pokoju Justina, siedząc na parapecie i rozmyślając nad tym, czy dobrze zrobiłam puszczając go. Martwiłam się o niego, bo bałam się, że zrobi sobie krzywdę. Nie chcę, żeby coś mu się stało, bo tak naprawdę został mi tylko on. Nie miałam nikogo więcej. Potrzebowałam go i gdybym mogła to nie puściłabym go tam. Ale coś podpowiadało mi, że dać mu trochę tej przestrzeni. Oprócz mnie ma też swoich przyjaciół, których zaczął zaniedbywać. I przede wszystkim swoje hobby, o którym prawie zapomniał. Przeze mnie. Westchnęłam głośno i oparłam głowę o szybę, kiedy ktoś cicho zapukał do drzwi.
- Otwarte - odparłam równie cicho, a drzwi uchyliły się. Odwróciłam głowę i ujrzałam mamę Justina, która uśmiechnęła się do mnie delikatnie. Odwzajemniłam ten gest i przesiadłam się na łóżko.
- Gdzie Justin? - zapytała i usiadła obok mnie.
- Pojechał spotkać się z przyjaciółmi.
- I zostawił cię? - westchnęła poprawiając mi włosy. On i Jego mama dosyć często to robili, więc zdążyłam się już przyzwyczaić, że ktoś prócz mnie dotykał moich włosów.
- Sama kazałam mu się z nimi spotkać, bo nie chciał tego zrobić - zaśmiałam się.
- Chyba że - zawtórowała mi śmiechem i poprawiła swój sweterek.- Chciałam tylko zobaczyć, czy z wami w porządku.
- Ze mną w jak najlepszym.
- To czemu nie zeszłaś do mnie? - spytała, a ja musiałam chwilę zastanowić się nad odpowiedzą.
- Myślę, że musiałam trochę pomyśleć, a to był dobry moment - uśmiechnęłam się odpowiadając w końcu. Pokiwała głową ze zrozumieniem.
Nastała cisza.
Ale nie niezręczna.
Była naprawdę cudowna.
Chciałam się odezwać, kiedy Pattie mnie wyprzedziła.
- Żałowałaś kiedyś, że to Justin jest twoim chłopakiem?
Zdziwiło mnie to pytanie, ale znałam dobrze odpowiedź.
- Nigdy. Mimo wielu naszych kłótni, wyzwisk i wielu złych rzeczy naprawdę go kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego - uśmiechnęłam się nieśmiało, co Pattie natychmiast odwzajemniła.
- Nie myślałaś o tym, że na świecie są o wiele lepsi chłopcy od niego? Nie wyobrażałaś sobie takiego życia jak w bajkach?
- Nikt nie powiedział, że Twoje życie będzie jak z bajki, a Ty spotkasz księcia na białym rumaku - uśmiechnęłam się.- Jestem szczęśliwa z Justinem, naprawdę.
- Mój syn ma ogromne szczęście - wyznała dumnie. Nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu.- W końcu dobrze trafił.
Ja też dobrze trafiłam.
Cholernie dobrze.
- Kurwa, Sam - wymamrotałem i spojrzałem na nią odgarniając kilka kosmyków jej włosów. Uśmiechnęła się do mnie i ponownie włożyła tym razem całego do buzi.
Sam
Może i na początku się trochę czułam nieswojo, ale po kilku chwilach niezręczność odeszła w niepamięć. No bo wiecie... Jak może mi się dziwnie nie robić, kiedy robię loda Justinowi? Nawet nie wyobrażacie sobie ile dziewczyn chciałoby być na moim miejscu, tylko nie rozumiem, bo to jest zwykła rzecz... Dobra, dziwnie to zabrzmiało.
Włożyłam całego kutasa do swojej buzi próbując się nie krztusić. Wiedziałam, że to podoba się Justinowi, bo za każdym razem mamrotał moje imię i cicho jęczał. Nie za bardzo wiedziałam co mam robić, ale szłam tak spontanicznie. Justin nie chciał, żebym zrobiła mu tą przyjemność, ale byłam pewna, że w głębi duszy czekał na ten moment. Dłonią ruszałam w górę i w dół, a Jus po jakimś czasie położył swoje dłonie na tyle mojej głowy i zaczął nią poruszać próbując uregulować ruchy jakie mu pasują. Robił to dosyć szybko, a kiedy jego dłonie już nie leżały na mojej głowie starałam się ssać go w jego ulubionym tempie. Co chwilę patrzyłam na niego spod wachlarza moich rzęs i za każdym razem widziałam uśmiechniętą twarz Justina przeplataną z uczuciem przyjemności. Było mu dobrze. I to dzięki mnie.
- S-sammy... - jęknął i byłam pewna, że zaraz dojdzie. Polizałam jeszcze jego główkę i zaczęłam dłonią ruszać w górę i dół tak szybko jak potrafiłam. Odchylił swoją głowę i jęknął zadowolony, po czym biała maź wyprysnęła prosto na pościel i trochę na moją dłoń, którą trzymałam jego penisa. Odetchnął głośno i spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało i podniosłam swoją dłoń na wysokość moich ust, po czym zlizałam jego spermę z palca wskazującego. Jego uśmiech stał się łobuzerski i usiadł nakładając na siebie bokserki.
- I? - zapytał, a ja z niewiadomych przyczyn miałam ochotę zacząć się śmiać. To była dosyć dziwna, ale zabawna sytuacja. I najlepsze jest to, że nie czułam się nieswojo.
- Wyobrażałam sobie ten smak trochę inaczej - zmarszczyłam nos i zachichotałam. Objął mnie w talii i przyciągnął do siebie muskając moje usta. Brakowało mi tego słodkiego Justina, jednak przyzwyczaiłam się do wrednego chuja zwanego Justinem Bieberem. Kiedy rozbawiony muskał moje usta, jego telefon nagle zaczął brzęczeć, co tylko zdenerwowało szatyna. Westchnął głośno i spojrzał kto do niego dzwoni.
- Muszę odebrać - mruknął i wstał wychodząc z pokoju. Kiedy zamknął drzwi podeszłam do nich i powoli je uchyliłam.
- Czego chcesz? - spytał i poprawił swoje włosy.- Stary, nie mogę teraz... Zrozum mnie.- przerwał i zaczął słuchać co osoba po drugiej stronie ma do powiedzenia.
Justin
- Chaz... - westchnąłem sfrustrowany.- Nie. Mogę. Pojmij to w końcu.
- Urządzamy ten wyścig z myślą o Tobie, Jadenie i Davie. Przestań pierdolić i przyjeżdżaj swoim dwukołowcem.
- Jebie mnie ten wyścig. Za trzy dni będzie ten najważniejszy, więc jebią mnie te pozostałe...
- Co się stało z tamtym Justinem? - spytał nieco rozbawiony. Zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc o co mu chodzi. No przecież tutaj jestem.- Justinem, który nie widział nic poza wyścigami, mógł to robić dniami i nocami. Nie przejmował się jakąś dziewczyną.
- Nie przeginaj stary! - krzyknął i starałem się uspokoić.- To nie jest jakaś zwykła dziewczyna, tylko Sam. Poza tym jest moją dziewczyną, więc muszę i chcę poświęcać jej trochę czasu, a jeśli ty nie możesz tego zrozumieć, bo jedyną kobietą w twoim życiu jest twoja matka i prawa dłoń to już nie moja wina!
- Nie chcesz dzisiaj jechać, to nie. Mam Cię w dupie, wiesz? - warknął.- Zmieniłeś się.
- Ty też - burknąłem odgryzając mu się. Nacisnąłem czerwoną słuchawkę i warknąłem powstrzymując się przed rzuceniem swoim iPhone'm. Poczułem drobne dłonie oplatającą moją talię i ciepły oddech na plecach. Dotyk Sam zdecydowanie mnie rozluźnił.
- Nie chcę cię zatrzymywać i skłócać z przyjaciółmi - wyszeptała, a w jej głosie słychać było tyle wyrzutów sumienia. Szybko się obróciłem i położyłem dłonie na jej policzkach. Była smutna. To mnie dobiło.
- Nie obwiniaj się, skarbie - jęknąłem i zacząłem natarczywie muskać jej usta swoimi z nadzieją, że to pomoże. Odsunęła się tylko ode mnie i chwyciła w swoje drobne rączki moje mocno je ściskając.
- Nie obwiniam... - spojrzałem na nią, na co wywróciła oczami.- No może troszkę. Ale wiem, jak kochasz się ścigać i wiem, że chciałbyś na to teraz pójść. I mimo, że nie pochwalam tego, to idź, po co masz być pokłócony z przyjacielem?
- Gówniany z niego przyjaciel - burknąłem.
- Nie prawda, odkąd pamiętasz jest z tobą, więc to powinno dla ciebie dużo znaczyć.
- Może i masz rację... - zamilkłem na chwilę oddając się całkowitym rozmyśleniom. Nie chciałem stracić Chaz'a przez głupią kłótnię. Zwłaszcza, że nie rozumiem tej kłótni. No bo ja nie chcę dzisiaj jechać na ten wyścig, nie mam ochoty. Ja, Justin Bieber, nie mam ochoty jechać na wyścig. Czy to takie trudne do zrozumienia? Okej, przez kilka lat, kiedy dostawałem taki telefon wpadałem jak burza do swojego pojazdu i jechałem na nasze stałe miejsce. Ale nie dziś. Nie teraz, kiedy mam u boku najcudowniejszą dziewczynę na świecie. Chcę z nią spędzać każdy możliwy czas i mogę marnować go z nią, a nie z kimś innym. Jestem jej winny to po tym jak ją kiedyś traktowałem.
- Przestań już tyle myśleć i po prostu tam jedź. Wyszalej się i przede wszystkim uważaj na siebie - poprawiła moją bluzę, która leżała na mnie dosyć niedbale.
- A co z tobą? Nie pojedziesz ze mną?
- Nie lubię tego miejsca i dobrze o tym wiesz. Wystarczy, że za te trzy dni jadę z tobą i będę brała udział w tym - westchnęła i położyła dłonie na moim torsie, a ja oplotłem swoimi jej talię.
- Nie chcę cię zostawiać tu samej - wymamrotałem przyciągając jej delikatne ciało bliżej siebie. Zaśmiała się cicho i pokręciła głową.
- Będę z twoją mamą.
- Na pewno? - spytałem chcąc upewnić się czy aby na pewno mogę tam jechać. Pokiwała twierdząco głową i odsunęła się ode mnie chwytając moją dłoń. Pociągnęła mnie w stronę mojego pokoju po czym podeszła do szafy i wyciągnęła granatową bluzkę bez rękawów, oraz czarną skórzaną kurtkę. Uśmiechnąłem się i szybko nałożyłem to co mi dała. Po chwili rzuciła mi jeszcze moje jeansowe spodnie, oraz białe skarpetki. Obok drzwi leżały moje białe buty firmy Supra, które założyłem.
- Jesteś najlepsza - szepnąłem kiedy podeszła do mnie i wręczyła mi czarne, przeciwsłoneczne okulary.
- Wiem to - uśmiechnęła się łobuzersko i cmoknęła mnie w usta.
- I skromna - dodałem rozbawiony jej dobrym humorem.
- To też wiem.
- I kocham Cię - pochyliłem się, żeby móc ją pocałować, ale odsunęła się.
- I to też wiem - zaśmiała się i wtuliła się we mnie, by następnie zadrzeć do góry swoją głowę i musnąć moje usta z taką delikatnością, jakiej jeszcze nigdy nie doświadczyłem.- Ja Ciebie też.
- Ale ja mocniej - zacząłem się z nią droczyć.
- No idź już - poklepała mnie w ramię i pchnęła lekko w stronę drzwi.
- Dasz sobie radę? - zapytałem, przez co mnie spiorunowała.
- Justin, nie mam sześciu lat.
- Czasem się tak zachowujesz - palnąłem. Westchnęła i pokręciła głową.
- Nie psuj tej chwili, tylko idź.
- Niech Ci będzie - uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w czoło wychodząc z pokoju. Zbiegłem po schodach i wszedłem do piwnicy wyjmując z kieszeni telefon.
- Słucham? - odezwał się głos Chaz'a w słuchawce.
- Będę za piętnaście minut - mruknąłem i wsiadłem na swój motor.
- No w końcu Jus wrócił - zaśmiał się.
- Podziękuj Sam - burknąłem wciąż zły na niego i rozłączyłem się.
Sam
Dobre półgodziny przesiedziałam w pokoju Justina, siedząc na parapecie i rozmyślając nad tym, czy dobrze zrobiłam puszczając go. Martwiłam się o niego, bo bałam się, że zrobi sobie krzywdę. Nie chcę, żeby coś mu się stało, bo tak naprawdę został mi tylko on. Nie miałam nikogo więcej. Potrzebowałam go i gdybym mogła to nie puściłabym go tam. Ale coś podpowiadało mi, że dać mu trochę tej przestrzeni. Oprócz mnie ma też swoich przyjaciół, których zaczął zaniedbywać. I przede wszystkim swoje hobby, o którym prawie zapomniał. Przeze mnie. Westchnęłam głośno i oparłam głowę o szybę, kiedy ktoś cicho zapukał do drzwi.
- Otwarte - odparłam równie cicho, a drzwi uchyliły się. Odwróciłam głowę i ujrzałam mamę Justina, która uśmiechnęła się do mnie delikatnie. Odwzajemniłam ten gest i przesiadłam się na łóżko.
- Gdzie Justin? - zapytała i usiadła obok mnie.
- Pojechał spotkać się z przyjaciółmi.
- I zostawił cię? - westchnęła poprawiając mi włosy. On i Jego mama dosyć często to robili, więc zdążyłam się już przyzwyczaić, że ktoś prócz mnie dotykał moich włosów.
- Sama kazałam mu się z nimi spotkać, bo nie chciał tego zrobić - zaśmiałam się.
- Chyba że - zawtórowała mi śmiechem i poprawiła swój sweterek.- Chciałam tylko zobaczyć, czy z wami w porządku.
- Ze mną w jak najlepszym.
- To czemu nie zeszłaś do mnie? - spytała, a ja musiałam chwilę zastanowić się nad odpowiedzą.
- Myślę, że musiałam trochę pomyśleć, a to był dobry moment - uśmiechnęłam się odpowiadając w końcu. Pokiwała głową ze zrozumieniem.
Nastała cisza.
Ale nie niezręczna.
Była naprawdę cudowna.
Chciałam się odezwać, kiedy Pattie mnie wyprzedziła.
- Żałowałaś kiedyś, że to Justin jest twoim chłopakiem?
Zdziwiło mnie to pytanie, ale znałam dobrze odpowiedź.
- Nigdy. Mimo wielu naszych kłótni, wyzwisk i wielu złych rzeczy naprawdę go kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego - uśmiechnęłam się nieśmiało, co Pattie natychmiast odwzajemniła.
- Nie myślałaś o tym, że na świecie są o wiele lepsi chłopcy od niego? Nie wyobrażałaś sobie takiego życia jak w bajkach?
- Nikt nie powiedział, że Twoje życie będzie jak z bajki, a Ty spotkasz księcia na białym rumaku - uśmiechnęłam się.- Jestem szczęśliwa z Justinem, naprawdę.
- Mój syn ma ogromne szczęście - wyznała dumnie. Nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu.- W końcu dobrze trafił.
Ja też dobrze trafiłam.
Cholernie dobrze.
~*~
z góry przepraszam, za długie niedodawanie rozdziału! nie wiem czemu, ale po prostu nie potrafiłam napisać choć jednego dobrego zdania, ale w końcu się zawzięłam i jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego zdołałam napisać to coś. jak widzicie ostatnie zdanie jest cytatem z zakłądki "bohaterowie".
wiele z was pisało, żebym pisała drugą część i nowe opowiadanie, ale większość z was zapomniało, że piszę unpredictable i trust issues (znajdziesz w zakładkach), nie dałabym rady z trzecim, dlatego postanowiłam zapisać pomysł na następne opowiadanie i zacznę go jak skończę TI lub cz. 2 unpredictable.
tak moi drodzy będzie druga częśc unpredictable. nie wiem kiedy zacznę, ale chyba jakoś w październiku, bądź w grudniu.
teraz nie mogę bo szkoła się zaczyna i muszę po prostu to wszystko ogarnąć.
30 rozdział może pojawić sie dopiero w następną sobotę, albo jakoś tak. na pewno nie wcześniej. przewiduję jeszcze epilog, ale będzie dosyć krótki, który będzie miał jedną niespodziankę :)
mam nadzieję, że wam się spodoba i chciałam jeszcze podziękować za ponad 124K wyświetleń i 81 komentarzy pod 28 rozdziałem! Pod tym będzie tyle samo? :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Wspaniały jak zwykle. Życzę Weny a sama czekam do soboty na nowy. :) Mam nadzieje ze Justinowi nic się nie stanie podczas wyścigu?! No i przepraszam ze z Anonima ale nie chce mi się logiwac
ReplyDeleteWow super rozdział :3
ReplyDeletenvnmvv KOCHAM TO ♥♥♥
ReplyDeletemasz wielki talent dziewczyno i świetne pomysły :3
czekam na nn x
genialny rozdział <3 mam nadzieję że Justinowi na wyścigacg nic się nie stanie :> tak się ciesze że będziesz pisała 2 część <3 kocham cię za to ;) i ta niespodzianka w epilogu mmm <33
ReplyDeleteŚwietny rozdział chociaż trochę mnie zniesmaczył wątek loda to nadal świetny rozdział :3
ReplyDelete/@ClaykaBelieber
cudowny rozdział :)
ReplyDeletejezu kocham to! <3
ReplyDelete// swaggiies
niegrzeczna ta Sammy ahahaxD ♥ kocham to ♥ czekam ;)
ReplyDeletemega fajny rozdział <3
ReplyDeletesuper :-) czekam na kolejny .
ReplyDeleteGenialny @kochamcie3609
ReplyDeleteRozdział świetny. Już nie mogę doczekać się następnego c:
ReplyDeletekocham to<3 ~@TakDirectioner
ReplyDeleteCudny *.*
ReplyDelete@Danger12345678
O boże! Świetny rozdział!
ReplyDeleteWoohooo no to Sam poszalała hahahaha :D
Nice. Podoba mi się :D
I jestem BARDZO happy, że będzie druga część, bo naprawdę Twoje opowiadanie jest prze zajebiste! Ale to już wiesz :D
@ameneris
<3
Fantastyczny rozdział. ;) Czekam na nn. <3
ReplyDeletebardzo fajny i bardzo długi :)
ReplyDeleterozdział jak zwykle genialny :)
ReplyDeleteświetny rozdział! :) @jdbdope_
ReplyDeletesloooodki rozdzial <3 wreszcie sie nie kloca ze soba i wszystko jest w porzadku :3
ReplyDeleteoesuu to jest mega ! <3
ReplyDeleteGenialne :)
ReplyDeleteKocham twój blog <3
ReplyDeletecuuuudo <3
ReplyDeleteChce już następny *.*
ReplyDeletePierwszy lodzik? :> No ładnie, ładnie.
ReplyDeleteJustin stopniowo się zmienia, tzn. przy Sam zmienia się już w ogóle na takiego słodziaka.
Strasznie mi się podoba to, jak piszesz! Przyjemnie mi się to czyta <3
Czekam na kolejny!
Supcio ;> ♥
ReplyDeletenajlepsza!
ReplyDeleteCudnee
ReplyDeleteto opowiadanie jest takie asdfgjkklgfdrs. w niektórych momentach myślałam że umrę z emocji. pisz więcej. to jest niesamowite. :*
ReplyDeletemega mega mega jestem ciekawa co dalej :D:D
ReplyDeletexoxo ♥
OMG ! *___* to jest takie adahdgahs wspaniałe, tyle emocji
ReplyDeleteuwielbiam ;3
@magda_nivanne
jdhksjahndxka *____* brak słów po prostu. wiesz, że to kocham, prawda? <3 czekam już na NN, bo to jest cuuudowne! <3
ReplyDelete@saaalvame
Gsiayisdoduwyiwhw omatko <3
ReplyDeleteOoo matko!!!! <3 kfyjxfyhovykrxof zaaajebisteee
ReplyDeleteZAJEBISTE *O*
ReplyDeletelkdshklfgldkshfkdhsakf umarłam
ReplyDeleteSWIETNE.. BOSKIE.. BRAWA, WIELKKE BRAWA DLA CIEBIE <3
ReplyDeletegbjbg he
ReplyDeletekocham to
ReplyDelete