05/10/2013

1


Październik 2019 rok
            Zegarek wskazał siódmą trzydzieści, więc odłożyłam kubek z kawą i wyszłam z kuchni podążając schodami na górę, w stronę pokoju Hope. Hope to sześcioletnia córeczka moja i Justina. Wyglądem bardzo przypominała Justina. Te same piękne oczy, kształtny nosek i różowe usta w kształcie serduszka. Wyglądała jak On i to chyba najbardziej mnie bolało. Bo nawet jeśli bym chciała o Nim zapomnieć, to bym nie potrafiła, bo Ho jest zbyt podobna do Justina.
- Dzień Dobry – usłyszałam zaspany głos Chrisa, przez co delikatnie się uśmiechnęłam. Jestem mu naprawdę wdzięczna za to, co dla nas robi. Gdyby nie on… Nie wiem czy poradziłabym sobie z tym wszystkim.
- Jak się spało? – zapytałam i przystanęłam by spojrzeć na Chrisa. Jego włosy znajdowały się po wszystkich stronach świata, wyraz twarzy był mi nieznany. Podrapał się po gołym torsie i ziewnął cicho.
- Nawet okej – westchnął i rozejrzał się po pomieszczeniu.- W ogóle to…
- Kawa czeka na Ciebie w kuchni, z Ho będziemy gotowe za dziesięć minut – odparłam i poklepałam go delikatnie po ramieniu, po czym weszłam cichutko do różowiutkiego pokoiku, który należał do mojej córeczki. Jak to dziwnie brzmi… Po sześciu latach wciąż nie mogę się do tego przyzwyczaić. Nie mogę się przyzwyczaić, że jestem matką. I to taką młodą. Cóż, ludzie dziwnie się na mnie patrzą, kiedy Ho krzyczy do mnie „Mamo”, ale nic na to nie poradzę. Spojrzałam na Hope, kiedy usiadłam na skraju jej łóżka i delikatnie nią potrząsnęłam.
- Skarbie, czas wstawać – szepnęłam i zobaczyłam, jak szatynka przewraca się na drugi bok marszcząc brwi. Marszczyła brwi dokładnie jak Justin.
- Mamusiu, jeszcze chwilkę – wymamrotała z malutką chrypką i schowała się pod kołderką ze Spongebob’em. Muszę dodać, że jak na sześciolatkę, moja córka jest naprawdę mądrą dziewczynką. Rozumie o wiele więcej niż niektóre nastolatki. Potrafi mi doradzić w wielu rzeczach i naprawdę nie mogę zrozumieć dlaczego jest taka inteligentna. Maleńka uwielbia też mieć w jakiś sposób władzę, chociażby podczas jakiejś zabawy z kolegami. To akurat ma po swoim tacie, on też taki był.
- Hope, skarbie – zaśmiałam się cicho i znowu poruszyłam szatynką, żeby się zbudziła.- Spóźnimy się przez Twoje lenistwo – powiedziałam z wyrzutem, lecz rozbawieniem. Westchnęła cicho i usiadła na łóżku przecierając delikatnie oczy i cichutko ziewając. Uwielbiałam na nią patrzeć. Była jedną z najbardziej radosnych osób, jakie można spotkać.
- No już – wymamrotała z wyrzutem. Wstałam z jej łóżka i podeszłam do jej szafy, wyciągając beżową sukieneczkę, którą natychmiast nałożyła. Uśmiechnęłam się widząc ją zaspaną i rozczochraną.
- Idź umyć ząbki i rączki, a jak skończysz zejdź na dół – poleciłam i cmoknęłam Hope w czółko lekko popychając ją w stronę łazienki. Zeszłam na dół i zobaczyłam w kuchni Chrisa powoli sączącego kawę.
- Stary, my tu staramy się wyrobić szybko, a Ty pijesz kawę z takim tempem? – spytałam oburzona, z lekkim rozbawieniem w głosie. Spojrzał na mnie z niewinną miną, przez co pokręciłam z niedowierzaniem głową.- Jesteś niemożliwy.
- Jak każdego ranka – zażartował i poruszył śmiesznie brwiami. Położyłam dłoń na jego bujnej fryzurze i rozczochrałam go.- Ej! – krzyknął i odsunął się ode mnie piorunując mnie wzrokiem. Chris i Ho byli jedynymi osobami, które wywoływały u mnie uśmiech i tylko w domu potrafiłam cieszyć się z głupich błahostek. Wychodząc na dwór automatycznie owiewał mnie nieprzyjemny wiatr wspomnień, który jak na złość przypominał mi o tym wszystkim. Minęło aż sześć lat od tamtego zdarzenia, a ja wciąż rozpamiętuję to, jakby to było wczoraj. I naprawdę nie potrafię inaczej. To skomplikowane.
- Mamusiu, co na śniadanie? – usłyszałam cichutki głosik mojej córeczki, która stała w framudze drzwi. Jej twarz rozjaśniał delikatny uśmiech, którym obdarowywała Chrisa każdego dnia. Maleńka naprawdę pokochała chłopaka i uważała go za tatę, wujka, brata i przyjaciela jednocześnie. Nie miałam nic przeciwko, ponieważ chciałam, żeby Hope miała świadomość, że ma „tatę”, a Chris był moim bardzo dobrym przyjacielem i czasami faktycznie zachowywał się jakby to była jego córka. Szatynka nie oczekując odpowiedzi podeszła do Christiana i wdrapała się na jego kolana.
- Tradycyjnie, Twoje ulubione czekoladowe płatki – odparłam i wlałam trochę mleka do miski, po czym wsypałam płatków i podałam jej śniadanie.- Smacznego.
            W odpowiedzi uśmiechnęła się do mnie. Przyglądałam się jak Chris oplata swoją dłonią moją Kruszynkę, po czym uśmiechnięty patrzy jak je. Naprawdę zadziwia mnie ta jego matczyność. Jest bardziej opiekuńczy niż ja. I przeraża mnie to, że chyba wziął sobie do serca „rolę ojca”. Ale nie winię go. Może poczuł się w jakiś sposób za to wszystko odpowiedzialny i chce po prostu zaopiekować się Hope, wiedząc, że Justin tego nie zrobi. Jak Ho była malutka spytała się mnie, czemu ja i Chris nie zachowujemy się jak ludzie, których czasami spotykamy w parku; czyli mężczyznę i kobietę wtulonych w siebie lub całujących się. Albo młodych rodziców z dzieckiem, kiedy ich pociecha biegnie przed siebie, a oni objęci idą z uśmiechami na twarzach. Tamtego dnia powiedziałam Hope o Justinie. O jej prawdziwym tacie, o tym, że musiał nas opuścić, ale patrzy na nas z góry. Jak już mówiłam, Ho jak na swój wiek jest bardzo mądrą dziewczynką i od razu po wyjaśnieniu jej wszystkiego zrozumiała i powiedziała, że jest jej przykro, iż nie może zobaczyć Justina, ale cieszy się, że ma chociaż mnie. I Chrisa. Nawet nie wiecie jak trudno było mi przyjąć te słowa do siebie. Z jednej strony tak bardzo mnie ucieszyły, a z drugiej… Wręcz załamały. Przepłakałam wtedy dobre kilka nocy, zaś w dzień udawałam szczęśliwą i silną osobę. Tak jest do dzisiaj – kiedy kładę się spać po prostu zamykam oczy i widząc w wyobraźni Mojego Justina po prostu płaczę.
- Mamo, pośpiesz się, bo się spóźnimy! – pisnęła szatynka i pociągnęła mnie za czarną, krótką, pastelową spódnicę. Ocknęłam się i podniosłam dziewczynkę idąc z nią w stronę garażu, gdzie Christian podobno już na nas czekał. Wyszłyśmy z mieszkania ówcześnie nakładając: ja szary płaszczyk oraz szpilki, a Hope białą, jesienną kurteczkę i wełnianą czapeczkę z tyłu mocno rozciągniętą oraz czarne buty wyglądające jak martensy. Zakluczyłam drzwi trzy razy sprawdzając, czy aby na pewno są zamknięte. Chwyciłam Hope za rączkę i skierowałyśmy się do czarnego Range Rovera należącego do Chrisa, który zdążył wyjechać z garażu. Otworzyłam tylne drzwi i czekałam, aż Ho wskoczy na swoje miejsce, a ja będę mogła ją zapiąć. Kiedy to zrobiłam trzasnęłam drzwiami widząc piorunujące spojrzenie Christiana i obeszłam samochód wsiadając na swoje miejsce także zapinając się pasem.
- Przepraszam – zachichotałam, kiedy zobaczyłam naburmuszoną minę Beadlesa.- Nie chciałam – dodałam, a wtedy chłopak westchnął i pokręcił rozbawiony głową. Był ode mnie starszy o rok, więc miał 25 lat i zakończywszy swoją starą pracę założył swoje biuro. Wystarczyło pięć lat, żeby stał się naprawdę rozpoznawalny w biznesie i wszyscy nowi, niedoświadczeni biznesmeni proszą o pomoc jak się wybić. Wszyscy chcą z nim współpracować, wiedząc, że pomoże on innym. Przez to chłopak zaczął być nieco poważniejszy i nie był już taki nierozgarnięty jak kiedyś. Wszyscy się zmieniliśmy. Wszystko się zmieniło. A my, czyli Chris, ja i Ho przeprowadziliśmy się do Londynu, do Kingston chcąc zacząć wszystko od nowa. Raz w miesiącu jechaliśmy do Pattie na tydzień, żeby mogła spędzić trochę czas ze swoją wnuczką. Kiedy byliśmy już na miejscu Ho wyszła jako pierwsza i podeszła do mnie chwytając moją dłoń i delikatnie nią ciągając.
- Muszę iść do przedszkola? – spytała smutno. Widząc jej minę podniosłam ją i cmoknęłam w czółko.
- Oczywiście, że tak – zmarszczyłam brwi i przyjrzałam się dokładniej swojej córce.- a co?
- No bo Ryan mnie zaczepia – zrobiła smutną minkę i wtuliła się we mnie. Zaśmiałam się cicho i ruszyłam w stronę przedszkola.
- Bo Cię lubi, skarbie – zaśmiałam się i patrzyłam jak mina Ho ze smutnej zmienia się w zdziwienie.
- Ale on mnie szczypie i ciągle gania! I zabiera zabawki! – poskarżyła i skrzyżowała ręce w piersi. Teraz zrobiła naburmuszoną minę i zaczęła się wiercić, żebym ją puściła. Weszłyśmy do jej szatni i podeszłyśmy do jej wieszaka, na którym zawiesiła kurteczkę i czapkę, a buciki schowała pod ławeczkę, nakładając na malutkie nóżki wygodne czeszki.
- Jeśli chłopiec zaczepia w taki sposób swoją koleżankę, to znaczy, że mu się podoba – wyjaśniłam przykucając obok niej, kiedy usiadła na ławce.- Jeśli nie chcesz, aby tak zachowywał się wobec Ciebie w taki sposób, to po prostu mu powiedz. Musisz być szczera i mówić co myślisz, ale z rozumem – dodałam i nałożyłam Hope kosmyk włosów za ucho, po czym musnęłam ustami jej czoło. – A teraz skarbie idziemy do Twojej przedszkolanki i wracam o tej porze co zawsze, tak?
- Tak! – pisnęła i mocno mnie przytuliła. Cmoknęłam jej policzek i wstałam, po czym chwyciłam rączkę Ho i poszłyśmy pod drzwi numer 30. Zapukawszy otworzyłam drzwi i weszłyśmy do środka widząc jeszcze zaspane dzieci oraz dwie opiekunki. Uśmiechnęłam się do nich i puściłam Hope, która pobiegła do swojej przyjaciółki, Caitlin.
- Dzień dobry – przywitałam się podchodząc do starszej pani Brooks, którą wręcz uwielbiałam. Przemiła kobieta.- Dzisiaj wrócę trochę później i możliwe, że Chris ją odbierze.
- Nie ma sprawy, kochanie – odparła i uśmiechnęła się do mnie ciepło. Pożegnałam się i wyszłam z budynku idąc w stronę samochodu Chrisa.
- Co tak długo? – spytał, kiedy ledwie weszłam do środka. Wywróciłam oczami i zapięłam pas.
- Zobaczyłam zabawkę i wręcz musiałam się nią pobawić – powiedziałam sarkastycznie i ułożyłam się wygodnie czekając, aż w końcu dojedziemy na miejsce. Pracowałam u Chrisa jako jego sekretarka, jakkolwiek zboczenie to brzmi. No bo sekretarki kojarzą się raczej z tymi kobietami, z którymi szef zdradza swoją żonę. Jednak my jesteśmy jedynie przyjaciółmi, a kiedy Beadlesowi zaczęło się układać w firmie postanowił mnie zatrudnić jako sekretarkę. To było o wiele wygodniejsze, niżeli musiałabym szukać jakiejś pracy, która pewnie by mi nie odpowiadała. A ta była idealna. Nie musiałam zbyt wiele robić, bo jego druga sekretarka odwala całą robotę tylko po to, żeby mieć więcej pieniędzy. A ja po prostu pracowałam, pomagałam mu w robocie papierkowej, odbierałam różne telefony i go umawiałam na różne spotkania. Pieniądze jakie dostawałam od niego i tak były nasze „wspólne”, tak samo jego. Tak naprawdę żyliśmy z jego pieniędzy i mogłabym nie pracować, bo byłoby bez różnicy, ale w ten sposób czuję się w jakiś sposób ważna. Normalne życie, prawda? Szkoda, że nawet tak się nie czuję.
Nie czuję, żeby to było to życie, którego chciałabym, ale nic na to nie poradzę.


~*~
Od Autorki: powiem szczerze: nie spodziewałam się ponad 40 komentarzy w drugim prologu, z różnych przyczyn. ale zaskoczyliście mnie mile i bardzo za to dziękuję :) wróciłam właśnie z wycieczki, która się udała i tak jak obiecałam - dodaję rozdział pierwszy. dwójeczka nie wiem kiedy się pojawi ale postaram się, żeby była za tydzień.
pytania: ask


Czytasz = komentujesz

54 comments:

  1. Anonymous10/05/2013

    OMFG OMFG KOCHAM TO ! <3

    ReplyDelete
  2. Kocham to opowiadanie i chodź trochę tęsknię za Justinem to wciąż będę czytać :)

    ReplyDelete
  3. świetny rozdział,cudowne opowiadanie ! ♥
    ale szkoda Justina ;'(

    ReplyDelete
  4. Anonymous10/05/2013

    Niespodziewalam sie ze tak potocza sie dalsze lody ,ale jestem jak najbardziej na TAK ,genialny rozdzial. ;)

    ReplyDelete
  5. Albo mi się wydaję, albo piszesz jeszcze lepiej niż w I części. Brakuje Justina, ale wiem, że na pewno uśmiercając go miałaś w tym swój cel. Naprawdę, mam nadzieję, że kiedyś napiszesz książkę, bo masz talent <3

    ReplyDelete
  6. Anonymous10/05/2013

    mimo, że brakuje mi trochę Justina to i tak będę dalej czytać. ciągle mam niedosyt i czeka tylko na kolejny :)

    ReplyDelete
  7. Jestem bardzo ciekawa co się będzie działo w tej części, życzę weny w pisaniu <3

    ReplyDelete
  8. asdfghjkl. nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału. ♥ dziękuję Ci za to ff. ♥

    ReplyDelete
  9. Anonymous10/05/2013

    wow. *_* po pierwszym rozdziale już stwierdzam, że ta część będzie genialna. <3 tylko szkoda, że 'bez' Justina.. ale mimo to zapowiada się mega ciekawie. więc już czekam na kolejny rozdział <3

    @saaalvame

    ReplyDelete
  10. Anonymous10/05/2013

    jestem ciekawa w jaki sposób potoczą się losy bohaterów :) czekam na nn :*

    ReplyDelete
  11. Naprawdę super rozdział. Kocham <333 Tylko szkoda, że bez Justina :C
    Czekam na następny <3

    ReplyDelete
  12. Nie jestem za bardzo emocjonalna, ale przy tym rozdziale całkiem się poryczałam. xx

    ReplyDelete
  13. Anonymous10/05/2013

    Świetny rozdział :3

    ReplyDelete
  14. Anonymous10/05/2013

    Ogólnie rozdział super, uwielbiam Twój styl pisania! <3
    Ale mam mieszane odczucia. Brakuje bardzo Justina i jakoś nie mogę się przyzwyczaić, że go nie ma :)
    No ale czekam co będzie dalej się działo.

    @ameneris

    ReplyDelete
  15. hsjsjndjdndjdbddnr BOSKIE *.*

    ReplyDelete
  16. Anonymous10/05/2013

    cudowny rozdział <3 ciekawe jak potoczą się losy bohaterów, według mnie jest pusto bez Justina...

    ReplyDelete
  17. Anonymous10/05/2013

    Bd jason albo justin

    ReplyDelete
  18. Dziwnie się czyta wiedząc, że Justin nie pojawi się ale perfekcyjnosć tego rozdziału i Hope zastępują tą pustke po nim. Ciekawe czy Sam spotka jeszcze miłość . ; )

    ReplyDelete
  19. dziwnie tak bez Justina, czekamy na następny :)

    ReplyDelete
  20. Anonymous10/05/2013

    Cholerka te opowiadanie jest świetne, ale tak strasznie brakuje mi tu Justin'a ! Boże dopiero czytając to uświadomiłam sobie , że Justin kiedyś będzie na górze , a nie tu na ziemi i to najbardziej boli ;C

    ReplyDelete
  21. Anonymous10/05/2013

    Tęsknimy za Justinem <3333
    Czekamy na nn *.*
    Super rozdział ^.^

    ReplyDelete
  22. już miała się bardzo podoba

    ReplyDelete
  23. Anonymous10/05/2013

    Super blog szkoda że Justin nie zyje choć mam nadzieje ze jakoś magicznie zmartwychwstanie :*
    hehehhehe wiem głupie dzieki że piszesz wenty.... Buzaki
    xxx :*

    ReplyDelete
  24. cudowne *_* takieee aww <3

    ReplyDelete
  25. Anonymous10/05/2013

    Czytam bo napisałas na asku że być może bd jeszcze Justin :) nawet jeśli nieżywy :D

    ReplyDelete
  26. awww bsoki rozdział <3 a Hope jest taka słodka <3

    ReplyDelete
  27. ja to tak bardzo kocham, ale nie moge się pozbierać, ciagle po justinie ((jestem w żałobie z nią)) haha @sylwuniek

    ReplyDelete
  28. tak, btw. czytam i tu chyba każdy czekam na jakieś magiczne zmartwychwtanie justin, przez czrodziską róźdżke, hahaha gartulacje, ze udało ci się wzbudzić, az taka tesknote za bohaterem @sylwuniek

    ReplyDelete
  29. heh mam nadzieje, że moja wizja co do tego opowiadania się stanie heh
    Rozdział genialny <3

    ReplyDelete
  30. Anonymous10/05/2013

    Słodki i rodzinny ten rodział ale podoba mi sie

    ReplyDelete
  31. Anonymous10/05/2013

    Płakać mi sie chce jak przypominam sobie że Jusa nie ma :( Piszesz teraz lepiej. Przerwa ci służy ;) do nnastępnego @siemaJus xx

    ReplyDelete
  32. Anonymous10/06/2013

    Kocham to ;)

    ReplyDelete
  33. Super. Już myślałam, że ona jest z Chrisem xd

    ReplyDelete
  34. Anonymous10/06/2013

    Ciekawa jestem co będzie dalej, ale rzeczywiście tak inaczej bez Justina :) @iamunlocked

    ReplyDelete
  35. Suupcioo <3 Czeekam na następny roozdział ! *_*

    ReplyDelete
  36. Anonymous10/06/2013

    Świetny!
    Jestem ciekawa kiedy Justin powróci.. O ile powróci o.o

    ReplyDelete
  37. Anonymous10/06/2013

    Mega ganialny super boski świetny nie moge sie doczekac nn <3

    ReplyDelete
  38. Anonymous10/06/2013

    ej bomba ! ale co z tym drugim blogiem trust issues ? :O

    ReplyDelete
  39. Anonymous10/06/2013

    jejku, to jest boskie ! prosze dodaj wcześniej rozdział, prosze, prosze, prosze !

    ReplyDelete
  40. Boze spraw aby Justin zmartwych wstal hahaha :* !!! Czekam na next'a . *__*

    ReplyDelete
  41. Anonymous10/06/2013

    Boże popłakałam sie chyba ze 3 razy , czekam na nn <3
    @scute4

    ReplyDelete
  42. Anonymous10/07/2013

    cudowny<3

    ReplyDelete
  43. Anonymous10/07/2013

    wcale nie placze , wgl:(( kc <3

    ReplyDelete
  44. Anonymous10/07/2013

    vsisheidnsusbs to jest genialne

    ReplyDelete
  45. Anonymous10/07/2013

    czytammm ;)) świetnie piszesz, oby tak dalej!!

    ReplyDelete
  46. Anonymous10/07/2013

    czy tylko ja sie poplakalam...? i jeszcze jak przeczytalam kawalek 2 rozdziału na asku to juz wgl wodospad:((

    ReplyDelete
  47. Anonymous10/07/2013

    mam takie pytanie ..... czy nie możesz jakoś ożywić Justina czy coś bo to opowiadanie jest super i wogóle ale brakuje mi go strasznie strasznie i innym tak samo więc zastanów się nad tym jakoś

    ReplyDelete
  48. Anonymous10/14/2013

    Boże tak bardzo bym chciała żeby Justin tam był ale opowiadanie.nadal jest genialne

    ReplyDelete
  49. Anonymous10/20/2013

    Tesknie tutaj za Justinem! ♥ ale opowiadanie jak zawsze genialne

    ReplyDelete
  50. jejku, tęsknię za Justinem bardzo mocno, i jeszcze to, że Hope jest tak do niego podobna...to mnie zabija :(
    @cojawera

    ReplyDelete