Październik 2019 rok
Zegarek wskazał
siódmą trzydzieści, więc odłożyłam kubek z kawą i wyszłam z kuchni podążając
schodami na górę, w stronę pokoju Hope. Hope to sześcioletnia córeczka moja i
Justina. Wyglądem bardzo przypominała Justina. Te same piękne oczy, kształtny
nosek i różowe usta w kształcie serduszka. Wyglądała jak On i to chyba
najbardziej mnie bolało. Bo nawet jeśli bym chciała o Nim zapomnieć, to bym nie
potrafiła, bo Ho jest zbyt podobna do Justina.
- Dzień Dobry – usłyszałam zaspany głos
Chrisa, przez co delikatnie się uśmiechnęłam. Jestem mu naprawdę wdzięczna za
to, co dla nas robi. Gdyby nie on… Nie wiem czy poradziłabym sobie z tym
wszystkim.
- Jak się spało? – zapytałam i
przystanęłam by spojrzeć na Chrisa. Jego włosy znajdowały się po wszystkich
stronach świata, wyraz twarzy był mi nieznany. Podrapał się po gołym torsie i
ziewnął cicho.
- Nawet okej – westchnął i rozejrzał
się po pomieszczeniu.- W ogóle to…
- Kawa czeka na Ciebie w kuchni, z Ho
będziemy gotowe za dziesięć minut – odparłam i poklepałam go delikatnie po ramieniu,
po czym weszłam cichutko do różowiutkiego pokoiku, który należał do mojej
córeczki. Jak to dziwnie brzmi… Po sześciu latach wciąż nie mogę się do tego
przyzwyczaić. Nie mogę się przyzwyczaić, że jestem matką. I to taką młodą. Cóż,
ludzie dziwnie się na mnie patrzą, kiedy Ho krzyczy do mnie „Mamo”, ale nic na
to nie poradzę. Spojrzałam na Hope, kiedy usiadłam na skraju jej łóżka i
delikatnie nią potrząsnęłam.
- Skarbie, czas wstawać – szepnęłam i
zobaczyłam, jak szatynka przewraca się na drugi bok marszcząc brwi. Marszczyła
brwi dokładnie jak Justin.
- Mamusiu, jeszcze chwilkę –
wymamrotała z malutką chrypką i schowała się pod kołderką ze Spongebob’em.
Muszę dodać, że jak na sześciolatkę, moja córka jest naprawdę mądrą
dziewczynką. Rozumie o wiele więcej niż niektóre nastolatki. Potrafi mi
doradzić w wielu rzeczach i naprawdę nie mogę zrozumieć dlaczego jest taka
inteligentna. Maleńka uwielbia też mieć w jakiś sposób władzę, chociażby
podczas jakiejś zabawy z kolegami. To akurat ma po swoim tacie, on też taki
był.
- Hope, skarbie – zaśmiałam się cicho i
znowu poruszyłam szatynką, żeby się zbudziła.- Spóźnimy się przez Twoje lenistwo
– powiedziałam z wyrzutem, lecz rozbawieniem. Westchnęła cicho i usiadła na
łóżku przecierając delikatnie oczy i cichutko ziewając. Uwielbiałam na nią
patrzeć. Była jedną z najbardziej radosnych osób, jakie można spotkać.
- No już – wymamrotała z wyrzutem.
Wstałam z jej łóżka i podeszłam do jej szafy, wyciągając beżową sukieneczkę,
którą natychmiast nałożyła. Uśmiechnęłam się widząc ją zaspaną i rozczochraną.
- Idź umyć ząbki i rączki, a jak
skończysz zejdź na dół – poleciłam i cmoknęłam Hope w czółko lekko popychając
ją w stronę łazienki. Zeszłam na dół i zobaczyłam w kuchni Chrisa powoli
sączącego kawę.
- Stary, my tu staramy się wyrobić
szybko, a Ty pijesz kawę z takim tempem?
– spytałam oburzona, z lekkim rozbawieniem w głosie. Spojrzał na mnie z niewinną
miną, przez co pokręciłam z niedowierzaniem głową.- Jesteś niemożliwy.
- Jak każdego ranka – zażartował i
poruszył śmiesznie brwiami. Położyłam dłoń na jego bujnej fryzurze i
rozczochrałam go.- Ej! – krzyknął i odsunął się ode mnie piorunując mnie
wzrokiem. Chris i Ho byli jedynymi osobami, które wywoływały u mnie uśmiech i
tylko w domu potrafiłam cieszyć się z głupich błahostek. Wychodząc na dwór
automatycznie owiewał mnie nieprzyjemny wiatr wspomnień, który jak na złość
przypominał mi o tym wszystkim. Minęło aż sześć lat od tamtego zdarzenia, a ja
wciąż rozpamiętuję to, jakby to było wczoraj. I naprawdę nie potrafię inaczej.
To skomplikowane.
- Mamusiu, co na śniadanie? –
usłyszałam cichutki głosik mojej córeczki, która stała w framudze drzwi. Jej
twarz rozjaśniał delikatny uśmiech, którym obdarowywała Chrisa każdego dnia.
Maleńka naprawdę pokochała chłopaka i uważała go za tatę, wujka, brata i
przyjaciela jednocześnie. Nie miałam nic przeciwko, ponieważ chciałam, żeby
Hope miała świadomość, że ma „tatę”, a Chris był moim bardzo dobrym
przyjacielem i czasami faktycznie zachowywał się jakby to była jego córka. Szatynka
nie oczekując odpowiedzi podeszła do Christiana i wdrapała się na jego kolana.
- Tradycyjnie, Twoje ulubione
czekoladowe płatki – odparłam i wlałam trochę mleka do miski, po czym wsypałam
płatków i podałam jej śniadanie.- Smacznego.
W
odpowiedzi uśmiechnęła się do mnie. Przyglądałam się jak Chris oplata swoją
dłonią moją Kruszynkę, po czym uśmiechnięty patrzy jak je. Naprawdę zadziwia
mnie ta jego matczyność. Jest bardziej opiekuńczy niż ja. I przeraża mnie to,
że chyba wziął sobie do serca „rolę ojca”. Ale nie winię go. Może poczuł się w
jakiś sposób za to wszystko odpowiedzialny i chce po prostu zaopiekować się
Hope, wiedząc, że Justin tego nie zrobi. Jak Ho była malutka spytała się mnie,
czemu ja i Chris nie zachowujemy się jak ludzie, których czasami spotykamy w
parku; czyli mężczyznę i kobietę wtulonych w siebie lub całujących się. Albo
młodych rodziców z dzieckiem, kiedy ich pociecha biegnie przed siebie, a oni
objęci idą z uśmiechami na twarzach. Tamtego dnia powiedziałam Hope o Justinie.
O jej prawdziwym tacie, o tym, że musiał nas opuścić, ale patrzy na nas z góry.
Jak już mówiłam, Ho jak na swój wiek jest bardzo mądrą dziewczynką i od razu po
wyjaśnieniu jej wszystkiego zrozumiała i powiedziała, że jest jej przykro, iż
nie może zobaczyć Justina, ale cieszy się, że ma chociaż mnie. I Chrisa. Nawet
nie wiecie jak trudno było mi przyjąć te słowa do siebie. Z jednej strony tak
bardzo mnie ucieszyły, a z drugiej… Wręcz załamały. Przepłakałam wtedy dobre
kilka nocy, zaś w dzień udawałam szczęśliwą i silną osobę. Tak jest do dzisiaj
– kiedy kładę się spać po prostu zamykam oczy i widząc w wyobraźni Mojego
Justina po prostu płaczę.
- Mamo, pośpiesz się, bo się spóźnimy!
– pisnęła szatynka i pociągnęła mnie za czarną, krótką, pastelową spódnicę.
Ocknęłam się i podniosłam dziewczynkę idąc z nią w stronę garażu, gdzie
Christian podobno już na nas czekał. Wyszłyśmy z mieszkania ówcześnie
nakładając: ja szary płaszczyk oraz szpilki, a Hope białą, jesienną kurteczkę i
wełnianą czapeczkę z tyłu mocno rozciągniętą oraz czarne buty wyglądające jak
martensy. Zakluczyłam drzwi trzy razy sprawdzając, czy aby na pewno są
zamknięte. Chwyciłam Hope za rączkę i skierowałyśmy się do czarnego Range
Rovera należącego do Chrisa, który zdążył wyjechać z garażu. Otworzyłam tylne
drzwi i czekałam, aż Ho wskoczy na swoje miejsce, a ja będę mogła ją zapiąć.
Kiedy to zrobiłam trzasnęłam drzwiami widząc piorunujące spojrzenie Christiana
i obeszłam samochód wsiadając na swoje miejsce także zapinając się pasem.
- Przepraszam – zachichotałam, kiedy
zobaczyłam naburmuszoną minę Beadlesa.- Nie chciałam – dodałam, a wtedy chłopak
westchnął i pokręcił rozbawiony głową. Był ode mnie starszy o rok, więc miał 25
lat i zakończywszy swoją starą pracę założył swoje biuro. Wystarczyło pięć lat,
żeby stał się naprawdę rozpoznawalny w biznesie i wszyscy nowi, niedoświadczeni
biznesmeni proszą o pomoc jak się wybić. Wszyscy chcą z nim współpracować,
wiedząc, że pomoże on innym. Przez to chłopak zaczął być nieco poważniejszy i
nie był już taki nierozgarnięty jak kiedyś. Wszyscy się zmieniliśmy. Wszystko
się zmieniło. A my, czyli Chris, ja i Ho przeprowadziliśmy się do Londynu, do
Kingston chcąc zacząć wszystko od nowa. Raz w miesiącu jechaliśmy do Pattie na
tydzień, żeby mogła spędzić trochę czas ze swoją wnuczką. Kiedy byliśmy już na
miejscu Ho wyszła jako pierwsza i podeszła do mnie chwytając moją dłoń i
delikatnie nią ciągając.
- Muszę iść do przedszkola? – spytała
smutno. Widząc jej minę podniosłam ją i cmoknęłam w czółko.
- Oczywiście, że tak – zmarszczyłam
brwi i przyjrzałam się dokładniej swojej córce.- a co?
- No bo Ryan mnie zaczepia – zrobiła
smutną minkę i wtuliła się we mnie. Zaśmiałam się cicho i ruszyłam w stronę
przedszkola.
- Bo Cię lubi, skarbie – zaśmiałam się
i patrzyłam jak mina Ho ze smutnej zmienia się w zdziwienie.
- Ale on mnie szczypie i ciągle gania!
I zabiera zabawki! – poskarżyła i skrzyżowała ręce w piersi. Teraz zrobiła
naburmuszoną minę i zaczęła się wiercić, żebym ją puściła. Weszłyśmy do jej
szatni i podeszłyśmy do jej wieszaka, na którym zawiesiła kurteczkę i czapkę, a
buciki schowała pod ławeczkę, nakładając na malutkie nóżki wygodne czeszki.
- Jeśli chłopiec zaczepia w taki sposób
swoją koleżankę, to znaczy, że mu się podoba – wyjaśniłam przykucając obok
niej, kiedy usiadła na ławce.- Jeśli nie chcesz, aby tak zachowywał się wobec
Ciebie w taki sposób, to po prostu mu powiedz. Musisz być szczera i mówić co
myślisz, ale z rozumem – dodałam i nałożyłam Hope kosmyk włosów za ucho, po
czym musnęłam ustami jej czoło. – A teraz skarbie idziemy do Twojej
przedszkolanki i wracam o tej porze co zawsze, tak?
- Tak! – pisnęła i mocno mnie
przytuliła. Cmoknęłam jej policzek i wstałam, po czym chwyciłam rączkę Ho i
poszłyśmy pod drzwi numer 30. Zapukawszy otworzyłam drzwi i weszłyśmy do środka
widząc jeszcze zaspane dzieci oraz dwie opiekunki. Uśmiechnęłam się do nich i
puściłam Hope, która pobiegła do swojej przyjaciółki, Caitlin.
- Dzień dobry – przywitałam się
podchodząc do starszej pani Brooks, którą wręcz uwielbiałam. Przemiła kobieta.-
Dzisiaj wrócę trochę później i możliwe, że Chris ją odbierze.
- Nie ma sprawy, kochanie – odparła i
uśmiechnęła się do mnie ciepło. Pożegnałam się i wyszłam z budynku idąc w
stronę samochodu Chrisa.
- Co tak długo? – spytał, kiedy ledwie
weszłam do środka. Wywróciłam oczami i zapięłam pas.
- Zobaczyłam zabawkę i wręcz musiałam
się nią pobawić – powiedziałam sarkastycznie i ułożyłam się wygodnie czekając,
aż w końcu dojedziemy na miejsce. Pracowałam u Chrisa jako jego sekretarka,
jakkolwiek zboczenie to brzmi. No bo sekretarki kojarzą się raczej z tymi
kobietami, z którymi szef zdradza swoją żonę. Jednak my jesteśmy jedynie
przyjaciółmi, a kiedy Beadlesowi zaczęło się układać w firmie postanowił mnie
zatrudnić jako sekretarkę. To było o wiele wygodniejsze, niżeli musiałabym
szukać jakiejś pracy, która pewnie by mi nie odpowiadała. A ta była idealna.
Nie musiałam zbyt wiele robić, bo jego druga sekretarka odwala całą robotę
tylko po to, żeby mieć więcej pieniędzy. A ja po prostu pracowałam, pomagałam
mu w robocie papierkowej, odbierałam różne telefony i go umawiałam na różne
spotkania. Pieniądze jakie dostawałam od niego i tak były nasze „wspólne”, tak
samo jego. Tak naprawdę żyliśmy z jego pieniędzy i mogłabym nie pracować, bo
byłoby bez różnicy, ale w ten sposób czuję się w jakiś sposób ważna. Normalne
życie, prawda? Szkoda, że nawet tak się nie czuję.
Nie czuję, żeby to było to życie,
którego chciałabym, ale nic na to nie poradzę.
~*~
Od Autorki: powiem szczerze: nie spodziewałam się ponad 40 komentarzy w drugim prologu, z różnych przyczyn. ale zaskoczyliście mnie mile i bardzo za to dziękuję :) wróciłam właśnie z wycieczki, która się udała i tak jak obiecałam - dodaję rozdział pierwszy. dwójeczka nie wiem kiedy się pojawi ale postaram się, żeby była za tydzień.
pytania: ask
Czytasz
= komentujesz
OMFG OMFG KOCHAM TO ! <3
ReplyDeleteKocham to opowiadanie i chodź trochę tęsknię za Justinem to wciąż będę czytać :)
ReplyDeleteświetny rozdział,cudowne opowiadanie ! ♥
ReplyDeleteale szkoda Justina ;'(
Niespodziewalam sie ze tak potocza sie dalsze lody ,ale jestem jak najbardziej na TAK ,genialny rozdzial. ;)
ReplyDeleteAlbo mi się wydaję, albo piszesz jeszcze lepiej niż w I części. Brakuje Justina, ale wiem, że na pewno uśmiercając go miałaś w tym swój cel. Naprawdę, mam nadzieję, że kiedyś napiszesz książkę, bo masz talent <3
ReplyDeletemimo, że brakuje mi trochę Justina to i tak będę dalej czytać. ciągle mam niedosyt i czeka tylko na kolejny :)
ReplyDeleteJestem bardzo ciekawa co się będzie działo w tej części, życzę weny w pisaniu <3
ReplyDeleteasdfghjkl. nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału. ♥ dziękuję Ci za to ff. ♥
ReplyDeletewow. *_* po pierwszym rozdziale już stwierdzam, że ta część będzie genialna. <3 tylko szkoda, że 'bez' Justina.. ale mimo to zapowiada się mega ciekawie. więc już czekam na kolejny rozdział <3
ReplyDelete@saaalvame
jestem ciekawa w jaki sposób potoczą się losy bohaterów :) czekam na nn :*
ReplyDeleteNaprawdę super rozdział. Kocham <333 Tylko szkoda, że bez Justina :C
ReplyDeleteCzekam na następny <3
Nie jestem za bardzo emocjonalna, ale przy tym rozdziale całkiem się poryczałam. xx
ReplyDelete♥
ReplyDeleteŚwietny rozdział :3
ReplyDeleteOgólnie rozdział super, uwielbiam Twój styl pisania! <3
ReplyDeleteAle mam mieszane odczucia. Brakuje bardzo Justina i jakoś nie mogę się przyzwyczaić, że go nie ma :)
No ale czekam co będzie dalej się działo.
@ameneris
hsjsjndjdndjdbddnr BOSKIE *.*
ReplyDeletecudowny rozdział <3 ciekawe jak potoczą się losy bohaterów, według mnie jest pusto bez Justina...
ReplyDeleteBd jason albo justin
ReplyDeleteDziwnie się czyta wiedząc, że Justin nie pojawi się ale perfekcyjnosć tego rozdziału i Hope zastępują tą pustke po nim. Ciekawe czy Sam spotka jeszcze miłość . ; )
ReplyDeletedziwnie tak bez Justina, czekamy na następny :)
ReplyDeleteCholerka te opowiadanie jest świetne, ale tak strasznie brakuje mi tu Justin'a ! Boże dopiero czytając to uświadomiłam sobie , że Justin kiedyś będzie na górze , a nie tu na ziemi i to najbardziej boli ;C
ReplyDeleteTęsknimy za Justinem <3333
ReplyDeleteCzekamy na nn *.*
Super rozdział ^.^
już miała się bardzo podoba
ReplyDeleteSuper blog szkoda że Justin nie zyje choć mam nadzieje ze jakoś magicznie zmartwychwstanie :*
ReplyDeletehehehhehe wiem głupie dzieki że piszesz wenty.... Buzaki
xxx :*
cudowne *_* takieee aww <3
ReplyDeleteCzytam bo napisałas na asku że być może bd jeszcze Justin :) nawet jeśli nieżywy :D
ReplyDeleteawww bsoki rozdział <3 a Hope jest taka słodka <3
ReplyDeleteja to tak bardzo kocham, ale nie moge się pozbierać, ciagle po justinie ((jestem w żałobie z nią)) haha @sylwuniek
ReplyDeletetak, btw. czytam i tu chyba każdy czekam na jakieś magiczne zmartwychwtanie justin, przez czrodziską róźdżke, hahaha gartulacje, ze udało ci się wzbudzić, az taka tesknote za bohaterem @sylwuniek
ReplyDeleteheh mam nadzieje, że moja wizja co do tego opowiadania się stanie heh
ReplyDeleteRozdział genialny <3
woow <3
ReplyDeletecudny :**
Słodki i rodzinny ten rodział ale podoba mi sie
ReplyDeletePłakać mi sie chce jak przypominam sobie że Jusa nie ma :( Piszesz teraz lepiej. Przerwa ci służy ;) do nnastępnego @siemaJus xx
ReplyDeleteKocham to ;)
ReplyDeleteSuper. Już myślałam, że ona jest z Chrisem xd
ReplyDeleteCiekawa jestem co będzie dalej, ale rzeczywiście tak inaczej bez Justina :) @iamunlocked
ReplyDeleteSuupcioo <3 Czeekam na następny roozdział ! *_*
ReplyDeleteMega <3
ReplyDeleteŚwietny!
ReplyDeleteJestem ciekawa kiedy Justin powróci.. O ile powróci o.o
Genialny *.*
ReplyDeleteMega ganialny super boski świetny nie moge sie doczekac nn <3
ReplyDeleteej bomba ! ale co z tym drugim blogiem trust issues ? :O
ReplyDeletejejku, to jest boskie ! prosze dodaj wcześniej rozdział, prosze, prosze, prosze !
ReplyDeleteBoze spraw aby Justin zmartwych wstal hahaha :* !!! Czekam na next'a . *__*
ReplyDeleteBoże popłakałam sie chyba ze 3 razy , czekam na nn <3
ReplyDelete@scute4
cudowny<3
ReplyDeletewcale nie placze , wgl:(( kc <3
ReplyDeletevsisheidnsusbs to jest genialne
ReplyDeleteczytammm ;)) świetnie piszesz, oby tak dalej!!
ReplyDeleteczy tylko ja sie poplakalam...? i jeszcze jak przeczytalam kawalek 2 rozdziału na asku to juz wgl wodospad:((
ReplyDeletemam takie pytanie ..... czy nie możesz jakoś ożywić Justina czy coś bo to opowiadanie jest super i wogóle ale brakuje mi go strasznie strasznie i innym tak samo więc zastanów się nad tym jakoś
ReplyDeleteBoże tak bardzo bym chciała żeby Justin tam był ale opowiadanie.nadal jest genialne
ReplyDeleteTesknie tutaj za Justinem! ♥ ale opowiadanie jak zawsze genialne
ReplyDeletejejku, tęsknię za Justinem bardzo mocno, i jeszcze to, że Hope jest tak do niego podobna...to mnie zabija :(
ReplyDelete@cojawera