Listopad,
15, 2019r.
London,
Kingston.
Chmury przybrały kolor ciemnego
fioletu, a słońce już dawno schowało się za osłonę chmur. Było niesamowicie
ciemno i zimno, mimo, że była dopiero siedemnasta. Oplotłam się ramionami, z
nadzieją, że to pomoże mi zatrzymać ciepło wytwarzane z ciała, lecz
przeliczyłam się ze swoją nadzieją. Doprawdy nie wiem co podkusiło mnie, kiedy
wręcz wyrwałam się iść sama, na piechotę do sklepu. Chris zaproponował, że
pojedziemy całą trójką do sklepu, ale natłok moich myśli w głowie skutecznie
wybiły ten pomysł chłopakowi. Nie miał wyboru i musiał zgodzić się na moją
propozycję.
Ale w tym momencie żałuję, że
kazałam mu nie jechać.
Ile ja bym dała za odrobinkę ciepła.
Przyśpieszyłam kroku przykładając
dłonie do ust i chuchając w nie, żeby choć troszkę je ocieplić. Obiecuję, że
gdy wrócę do domu rozkażę Christanowi, żeby mocno mi przywalił. Mijałam ciemne
uliczki oraz różnorodne domy i bloki. Dla ludzi byłam zwykłą dziewczyną
kroczącą do przodu. Odpowiadało mi to, bo nigdy nie lubiłam być zbytnio w
centrum uwagi.
Nawet nie wiecie jak ucieszyłam się,
kiedy ujrzałam przed sobą ogromny sklep spożywczy, który ma chyba wszystko co
potrzebne człowiekowi do jedzenia. Mimo, że miałam po drodze kilka mniejszych
sklepów, to jednak chciałam się poświęcić i pójść właśnie tam. Szłam zaledwie
piętnaście minut, a czułam się jakbym tułała się około czterech lat. Był
dopiero listopad, a już nie chciało się wychodzić na dwór, przez to, że jest
tak zimno. Z niecierpliwością czekałam w końcu na cieplejsze dni, w których nie
trzeba opatulać się milionami różnych kurtek, czapek, rękawiczek czy szalików.
Wzięłam w dłoń koszyk, który stał
przy drzwiach i ruszyłam przed siebie szukając produktów, które miałam wziąć.
Udałam się najpierw do stoiska z owocami i warzywami. Wzięłam to co mi było
potrzebne i poszłam na nabiał. Czułam się niekomfortowo, bo odkąd weszłam do
sklepu miałam dziwne wrażenie, jakby ktoś mnie obserwował. A uwierzcie odkąd ze
mną dzieją się takie rzeczy jestem pewna, że ktoś się gapi. Przełknęłam głośno
ślinę i szybko się obróciłam, ale nikogo nie zauważyłam. Odetchnęłam głośno i
wzięłam mleko, margarynę oraz kilka serków dla Hope.
Powoli obróciłam się chcąc iść
jeszcze na słodycze, lecz wmurowało mnie – nie dosłownie – w podłogę, kiedy
ujrzałam zakapturzonego chłopaka, który wpatrywał się we mnie. Nie widziałam
nic poza jego błyszczącymi jak milion gwiazd oczami. Po moim ciele przeszło
stado dreszczy i niemal zaczęłam biec w stronę stoiska ze słodyczami. Ciągle
rozglądałam się, czy przypadkiem go nie ma. Wzięłam to co chciała Ho i
pośpiesznie ruszyłam do kasy. Moje serce łomotało tak szybko, że zaczęłam się
martwić o jego uszkodzenie. Wiedziałam, że ktoś mnie obserwuje i oczywiście się
nie myliłam. Byłam pewna, że to ten Jay, no bo kto inny? W klubie to też pewnie
był Jay. Nie dość, że dręczy mnie tymi swoimi zagadkami, to jeszcze chodzi za
mną krok w krok i nawet się nie schowa? Co
jest grane?
*
Szłam wolnym krokiem w stronę domu.
Lampy stojące przy drodze oświetlały mi drogę, dzięki czemu łatwiej było mi
dojść. Było coraz później, ale nie śpieszyłam się do domu. Chciałam po prostu
przejść się i pomyśleć o tym, co się w moim życiu dzieje. Gdybym powiedziała,
że nie bałam się tej całej sytuacji, to po prostu skłamałabym. Kto by się nie bał,
gdyby był na moim miejscu?
Odkąd nie ma z nami Justina wszystko
się pieprzy i komplikuje. Co jeśli ten Jay to jakiś wróg Jusa, który z
nienawiści do niego chce zaszkodzić mi i mojej rodzinie?
Spojrzałam na niebo, kiedy na
sekundę przystanęłam. Przymknęłam oczy i wzięłam głębszy oddech, by go po
chwili wypuścić. Wokół mojej twarzy wytworzyła się para spowodowana moim
ciepłym oddechem i zimnym powietrzem. Spojrzałam na gwieździste niebo i
wyobraziłam sobie, jak Justin teraz patrzy na mnie z góry i próbuje mi jakoś
powiedzieć bym była dzielna.
Pomogło.
Uśmiechnęłam się delikatnie i
ruszyłam przed siebie chcąc być jak najszybciej w domu. Chciałam na nowo ujrzeć
uśmiech mojej córeczki i widzieć w jej oczach Justina. To cudowne jak bardzo go
przypomina. Dzięki temu nie mogłam zapomnieć o Jusie…
Zamarłam, kiedy usłyszałam za sobą
kroki. Nie wińcie mnie – ja po prostu nie myślę w takich momentach racjonalnie.
Przymknęłam na sekundkę oczy i przyśpieszyłam kroku z nadzieją, że to tylko
przechodni, taki jak ja. Kroki człowieka również przyśpieszyły co przyprawiło
mnie o chwilowe mdłości. Skręciłam w prawą uliczkę, a mój chód zmienił się w
szybki trucht. Obróciłam delikatnie głowę, dzięki czemu zauważyłam kątem oka,
że czarna postać biegnie tym samym tempem co ja. Chciałam krzyknąć, lecz język
uwiązł mi w gardle. Ścisnęłam dłoń, w której trzymałam zakupy i zaczęłam biec z
nadzieją, że uda mi się uciec mężczyźnie. Miałam ochotę rozpłakać się ze
strachu, kiedy zauważyłam, że chłopak przyśpieszył i był coraz bliżej mnie.
Moje nogi powoli odmawiały posłuszeństwa i brakowało mi tchu, ale starałam się
biec jak najszybciej. Chciałam rzucić w cholerę te zakupy, kiedy poczułam dłoń
na ramieniu. Wydałam z siebie głośny pisk i zamachnęłam się torebką, by
przyłożyć oprawcy. Zakapturzony chłopak skutecznie złapał za moją torebkę i
puścił ją.
-
Cholera jasna, Sam! – krzyknął chłopak i zdjął kaptur. Moim oczom ukazał się
zmachany Chris, który próbował złapać oddech.
-
Chris?!
-
A myślałaś, że kto? – spytał. No nie
wiem, zabójca, bandyta, gangster, ktoś z mafii, pedofil, albo po prostu Jay?
-
Na pewno nie pomyślałam, że to ty – mruknęłam starając się uregulować swój
oddech.
-
Nie słyszałaś jak krzyczałem za tobą? – spytał, na co pokręciłam głową.- Nie
ważne. Chodź, przyjechałem po ciebie.
-
A gdzie Hope?
-
W samochodzie.
-
Zostawiłeś ją samą? – podniosłam głos.
-
Gdybyś tak nie uciekała pewnie bym jej nie zostawiał. No chodź już.
Nic więcej nie mówiąc poszliśmy w
stronę samochodu. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak daleko od sklepu
jesteśmy. Mimo, że kondycji brak to i tak daleko uciekłam. W oddali zauważyłam
samochód Chrisa. Podeszłam do auta i otworzyłam tylne drzwi widząc moją
córeczkę. Uśmiechnęłam się do niej i usiadłam obok niej.
-
Czemu tak długo was nie było? – zapytała, na co Chris cicho zachichotał.
-
Chcieliśmy porozmawiać – skłamałam. Przecież nie powiem jej, że uciekałam przed
nim, bo myślałam, że to człowiek, który uczepił się mnie.
-
A masz coś dla mnie? – zmieniła temat patrząc na zakupy. Zaśmiałam się cicho i
usłyszeliśmy charakterystyczne włączenie silnika.
-
Mam, ale dostaniesz w domu – odparłam i przytuliłam ją muskając delikatnie jej
czółko.
*
W ciszy dojechaliśmy do domu, a wewnątrz
mieszkania każdy zajął się sobą. Hope siedziała w swoim pokoju i zapewne bawiła
się swoimi zabawkami. Chris przebywał w salonie i oglądał mecz piłki nożnej
popijając piwo. Ja natomiast rozpakowywałam zakupy i przy okazji robiłam
kolację.
Listopad,
27, 2019r.
London,
Kingston.
Na
początku marudziłam, że chciałabym wrócić do pracy, a teraz jak już razem z
Chrisem wróciliśmy odechciewa mi się harowania tutaj. Mi się nigdy nie dogodzi.
Dzisiaj Christian musiał wyjechać wcześniej, więc zabrał ze sobą Hope do
przedszkola. Po raz pierwszy od dawna siedziałam sama w mieszkaniu napawając
się błogą ciszą. Lubiłam kiedy siedziałam sama i nikt mi nie przeszkadzał.
Wiecie.. Wtedy moje myśli pracują
dwa razy szybciej i dwa razy intensywniej. Nie wiem czy to dobrze, czy nie, ale
skoro zawsze jestem tą, która buja w obłokach; tą wiecznie zamyśloną to co mi
szkodzi?
Wstałam od stołu i położyłam talerz
do zmywarki po czym poszłam do pokoju. Z szafy wyjęłam czarne rajstopy, które
nałożywszy na moje nogi rozciągnęły się i moje nogi były nieco widoczne. Na
rajstopy nałożyłam czarne spodenki, które zakrywały mi prawie cały brzuch. Do
tego nałożyłam niebieską bluzkę, która ucięte miała rękawki i włożyłam ją pod
spodenki. Nałożyłam naszyjnik z ogromnym serduszkiem, który zwisał mi na szyi,
a na uszy nałożyłam srebrne koła. Związałam włosy w koka i wyjęłam kosmyki po
obu stronach przy uszach. Spojrzawszy na siebie w lusterku, uśmiechnęłam się.
Nałożyłam jeszcze niebieskie czółenka i zadowolona ruszyłam do łazienki, gdzie
psiknęłam się kilka razy perfumami. Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc szybko
zbiegłam. Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazała się Danielle.
Danielle to piękna, ciemnoskóra
przyjaciółka moja i Chrisa. Miała loki na całej głowie i były tak bujne, że
każda dziewczyna zazdrościła jej tak cudownych włosów. Na jej twarzy zawsze
widniał piękny, szeroki uśmiech oraz radosne, czekoladowe oczy. Pracowała u
Chrisa i często mu pomagała w wyborach jakiejś firmy, która dawałaby zysk sobie
i naszej firmie.
-
Cześć, Dan – przywitałam się z nią ciepło naszym uściskiem i zaprosiłam ją do
środka. – Napijesz się czegoś?
-
Nie, nie dziękuję – zaśmiała się. – Chris mówił mi, że będziesz o tej samej
porze w pracy co ja, więc pomyślałam, że podjadę do Ciebie.
-
To kochane, dziękuję.
-
Dla przyjaciółki wszystko – puściła do mnie oczko.
Mimo, że obie miałyśmy prawie dwadzieścia
sześć lat to czasami zachowywałyśmy się jak nastoletnie nierozłączne
przyjaciółki. Nie przeszkadzało mi to – wręcz przeciwnie. Lubiłam kiedy się tak
zachowywałyśmy, bo to było zabawne i bardzo miłe.
-
W takim razie zbierajmy się, bo jeszcze się spóźnimy – odparłam i sięgnęłam po
swoją kurtkę, którą od razu nałożyłam. Chwyciłam torebkę i wyszukałam w niej
klucze. Nałożyłam w pośpiechu jeszcze szalik i obie wyszłyśmy z mieszkania.
Zakluczyłam dom i wsiadłyśmy do szarego porsche Dan.
-
Boże, jak ja kocham twój samochód – mruknęłam zadowolona, kiedy usiadłam na
siedzeniu pasażera. Zaśmiałyśmy się obie.
-
Ja też go kocham.
-
Wszyscy go kochają – dodałam.
Danielle z natury była bardzo
rozgadana, a kiedy nie widziałyśmy się kilka dni lub nawet tygodni, to jej
opowieści nie było końca. Tak było i tym razem. Nasłuchałam się nowych romansów
w naszej firmie, gdzie zostały otwarte nowe kluby. To, że Ashley jest w ciąży…
Tak, ta Ashley, która tak bardzo mnie lubi. Uwielbiałyśmy plotkować i mimo
mojej cichej duszy lubiłam z nią rozmawiać. Nasi znajomi naprawdę dziwili się
jak zrobiła to Dan, że ja przy niej byłam rozgadana. Sama nie znam na to
odpowiedzi.
-
Pytałam kilku ludzi i powiedzieli mi, że w centrum Londynu będzie otwarty nowy
sklep z odzieżą, ale nie wiem jeszcze jaki i gdzie dokładnie, ale już doczekać
się nie mogę. Wyobrażasz sobie, że to będzie nowy sklep? Już widzę, jak my się…
-
Danielle – jęknęłam i zaśmiałam się cicho. – Tak, jak zostanie otwarty na pewno
pójdziemy.
-
Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć – zachichotała i znów puściła mi oczko.
Pokręciłam rozbawiona głową.
-
Poza tym, zapomniałam Ci podziękować za opiekę nad Hope.
-
Wiesz jak bardzo ją kocham, więc to była czysta przyjemność.
-
Och, ona ciebie też cholernie uwielbia. Chyba bardziej niż mnie – zaśmiałam się,
a Dan mi zawtórowała. Zobaczyłam przed nami nasz budynek, a samochód chwilę
potem został zaparkowany. Wyszłyśmy z auta i wolnym krokiem skierowałyśmy się
do ogromnego wieżowca. Przywitałyśmy się
z recepcjonistką i podeszłyśmy do windy. W środku kliknęłam na ostatnie piętro,
czyli dwudzieste piąte, a Danielle na przedostatnie. Z nami wsiadło jeszcze
kilka osób, więc tym razem w ciszy czekałyśmy na nasze piętra. Gdy byłyśmy
prawie przy piętrze Dan, ona głośno pacnęła się dłonią w głowę i zaczęła szukać
coś w torebce.
-
Skarbie zapomniałam Ci to dać – odparła i podała mi białą kopertę.
-
Co to? – zmarszczyłam brwi, zanim serce podskoczyło mi do piersi.
-
Jakiś przystojny chłopak mi to dał, prosząc, żebym ci to wręczyła – wzruszyła ramionami
i usłyszałyśmy charakterystyczne pikanie, że jesteśmy na jej piętrze. Drzwi się
uchyli, a dziewczyna cmoknęła mój policzek i wyszła z trzema innymi osobami.
Zostałam sama i wciąż wpatrywałam się w białą kopertę. Moje dłonie zaczęły się
trząść, a ja nie wiedziałam co mam zrobić.
Przełknęłam głośno ślinę i słysząc
to samo pikanie wyszłam z windy, od razu, gdy drzwi się otworzyły. Przywitałam
się z kilkoma osobami i odłożyłam ją na swoim biurku. Zignorowałam Ashley,
która w tym momencie najmniej mnie obchodziła i bez pukania weszłam do biura
Chrisa. Siedział w ciszy i pisał coś na papierach. Słysząc mnie podniósł głowę
i widząc mnie kiwnął głową wracając do poprzedniej roboty.
-
Jak coś to jestem, jeśli będziesz czegoś potrzebował…
-
Póki co nie trzeba – uśmiechnął się znów podnosząc głowę. – Ale na pewno się
odezwę.
-
Okej – mruknęłam tylko i wyszłam z pomieszczenia. Szłam prosto, by po chwili
znaleźć się przy automacie z kawą. Mieliśmy również kuchnię, ale taki automat
był znacznie szybszy. Wrzuciłam kilka monet i kliknęłam na kawę Latte z
podwójną pianą i dwoma kostkami cukru. Wróciłam do swojego biurka. Usiadłam i
napiłam się kawy, dopiero teraz zwracając uwagę na Ashley.
-
Hej – uśmiechnęłam się do niej ciepło. Mruknęła coś tylko do mnie i powróciła
do swoich zajęć. Wywróciłam oczami i chciałam zająć się swoją pracą, ale
zauważyłam białą kopertę. Od razu przypomniałam sobie, czemu przed chwilą byłam
nieobecna. Czułam jak zimny pot oblewa moje ciało. Powoli otworzyłam kopertę i
ujrzałam białą karteczkę z tym samym pismem, co dostaję od kilku tygodni.
Przeczytawszy czułam jak robi mi się słabo, ale nie pozwoliłam sobie na
zemdlenie.
I co ja mam teraz zrobić?
~*~
Od Autorki: mam nadzieję, że nie będziecie źli za ten beznadziejny rozdział. wybaczcie, ja kompletnie nie mam weny i nie mogę nic fajnego wymyślić. dajcie mi już święta :(
nie lubię pisać na siłę rozdziałów, ale nie chciałam, żebyście nie dostali rozdziału, zwłaszcza, że ósemka będzie naprawdę późno, bo dopiero w następny poniedziałek lub coś takiego. w następnym tygodniu mam bardzo dużo sprawdzianów, więc rozumiecie.
co do komentarza anonima, na to ile można czekać na rozdział.
nie wiem, myślę, że ja i tak dodaję szybko, bo staram się wam dawać co tydzień, niektórzy dodają rozdziały po dwóch tygodniach lub po miesiącu ;)
pytania? a s k
ps. serdecznie zapraszam was na stratford - beauty, nie muszę mówić, że go kocham jak i autorkę, prawda? :D
Czytasz = komentujesz
Jak zwykle cudowny <3
ReplyDeleteFajny :)
ReplyDeleteNie jest beznadziejny, jest zajebisty. Kompletnie nie mam pomysłu o co chodzi z tym Jay'em, czemu za nią ktoś chodzi, czemu wtedy w klubie rozpoznała Justina, ale.... Podoba mi się to. I nie przejmuj się, rób wszystko w swoim tempie /NickiDonut
ReplyDeleteTroche nudnawy, ale jest spk ;)
ReplyDeleteFajny
ReplyDeleteświetny ale dlaczego przerwalas w tym momencie ???
ReplyDeleteświetne <3 Jak sobie wyobrażę że będę musiała czekać pewnie aż tydzień na nn, mam ochotę płakać haha. Czekam na nowy rozdział kicia ;* @luuuvvvvmyjuju
ReplyDeleteCudowny jak zwykle. I nie przejmuj się anonimkami, pisz, kiedy chcesz. [ http://its-like-youre-screaming.blogspot.com]
ReplyDeleteNawet nie wiesz jak Cię kocham. Cudownie opisujesz i Twój blog jest moim ulubionym od momentu, kiedy przeczytałam pierwszy rozdział 1. części. Trafiłam tu przez przypadek i wiem, że tak musiało się stać, bo znajomość z Tobą jest cudowna, i wiem, że teraz się plączę, ale piszę na szybko.
ReplyDeleteCo do rozdziału, cudowny, wspaniały, jak zwykle. Cała drżę w oczekiwaniu na nowy. Co napisał Jay? O matko.
Kocham Cię, dziękuję za polecanie bloga, mimo, że już się skończył, nie wiesz ile to dla mnie znaczy szczególnie przed trzecią częścią. Chciałabym mieć więcej czytelników, haha.
Jesteś niesamowita!
@cojawera (nie mogę dodać z google, bo nie jestem u siebie w domu a ten komputer strasznie wolno chodzi, toteż chcę zrobić to szybko)
kocham, kocham, kocham <3 może nie wydarzyło się w nim nic ciekawego, ale... to nie zmienia faktu, że uwielbiam sposób w jaki piszesz. potrafisz zaciekawić, naprawdę. :) już się nie mogę doczekać NN <3
ReplyDelete@saaalvame
omb. omb. omb. omb. ♥ qwertyuiolkjhgfdsazxcvbn. ♥ co Jay napisał? jhjfdhsflj. świetnie piszesz i rozdział wcale nie beznadziejny. :**
ReplyDeletemusiałaś w takim momencie? spokojnie zaczekamy na 8 i powodzenia w szkole :))
ReplyDeleteCiekawe co jest w tym liscie :O
ReplyDeletenie pisz ze rozdzial jest beznadziejny bo jest swietny i po raz kolejny sie nie zawiodlam ;)
uwielbiam to opowiadanie *-*
szkoda ze nastepny rozdzial dopiero za tydzien ale rozumiem ze masz pelno roboty.
powodzenia w szkole ;)
@kasiamendaluk
Juz nie moge sie doczekac następnego :)))
ReplyDeleteprzecudowny :D ♥
ReplyDeleteO Matko ! Czemu musiałaś przerwać w takim momencie ? Jestem bardzo ciekawa co jej napisał.
ReplyDeleteRozdział jest cudowny! Kocham Cię normalnie ! <33
czekam na następną notkę, wspaniały blog! :)
ReplyDeleteczekam na następny :* ~@1994_wanted
ReplyDeleteczekam na next :D
ReplyDeletea rodział ok <33
xoxo.
świetny rozdział <3 @kasq_00
ReplyDeleteŚwietnie, ale końcówka <3
ReplyDeleteRozdział rewelacyjny <3 @kochamcie3609 w wolnym czasie zapraszam do mnie life-can-bieber.blogspot.com :)
ReplyDeleteidealne <3
ReplyDeleteTy i beznadziejny rozdział.? Nie ma takiej możliwości. Kocham, czekam. <3
ReplyDeleteon nie jest beznadziejny ! on jest świetny ! zawsze są super <33
ReplyDeleteŚwietny rozdział nawet nie wyobrażasz sobie jak się ucieszyłam jak zobaczyłam że dodałaś rozdział dziękuje dziękuje dziękuje. Rozdział jak zwykle świetny oby tak dalej do następnego ;)
ReplyDeletejejku cudowny rozdział <3
ReplyDeleteprzerwałaś w najlepszym momencie...
:D @sylwuniek
ReplyDeleteNie przejmuj się anonimami i pisz kiedy tylko uważasz, my poczekamy. To ma być dla cb zabawa a nie przymus :) Rozdział świetny czekam na nn :)
ReplyDeleteTo jest świetne, nie mogę się doczekać aż Justin wkroczy do akcji, jeśli wkroczy xd
ReplyDeleteco tam pisze!?!!!!!!!?????
ReplyDeleteSwietne <3
ReplyDeleteSuper dzieki że dodajesz *.*
ReplyDeleteCiekawe co tam było napisne... hymm
no ale czemu nie podałaś treści liściku ? zostawiasz nas w takim niedosycie :< no ale z niecierpliwością czekam na nn :* ~pozdrawiam
ReplyDeleteWcale nie jest beznadziejny jest cudowny jak zawsze. Zycze ci powodzenia w szkole z tymi sprawdzianami <3 . Dziekuje ze piszesz tego ff i podziwiam cie za to. Pozdrawiam xxx /@ordinary_girl_7
ReplyDeletePrzepiekny <3
ReplyDeleteCzytam juz nw ktory raz ten rozdzial. A co tam jest napisane?????
ReplyDeleteO rany! Ale końcówka! :P
ReplyDeleteAleż jestem ciekawa co tam jest napisane :D
@ameneris
<3
Każdy rozdział jest świetny! Czekam na następy rozdział. :-)
ReplyDeleteWitaj :)
ReplyDeleteJeżeli szukasz zwiastuna na swojego bloga to zapraszam serdecznie tutaj :
dolina-zwiastunow.blogspot.com
Pozdrawiam ^^
rozdział jest cudowny, a nie beznadziejny! jestem strasznie ciekawa co takiego napisał Jay. życzę weny :)
ReplyDeleteCudowny*.*
ReplyDeleteZapraszam one-of-you-fanfiction.blogspot.com/?m=1
Cudowny*.*
ReplyDeleteZapraszam one-of-you-fanfiction.blogspot.com/?m=1
czytam
ReplyDeleteFajnie, że postanowiłaś napisać 2 część :-)
ReplyDelete