10/11/2013

7.

Listopad, 15, 2019r.
London, Kingston.
            Chmury przybrały kolor ciemnego fioletu, a słońce już dawno schowało się za osłonę chmur. Było niesamowicie ciemno i zimno, mimo, że była dopiero siedemnasta. Oplotłam się ramionami, z nadzieją, że to pomoże mi zatrzymać ciepło wytwarzane z ciała, lecz przeliczyłam się ze swoją nadzieją. Doprawdy nie wiem co podkusiło mnie, kiedy wręcz wyrwałam się iść sama, na piechotę do sklepu. Chris zaproponował, że pojedziemy całą trójką do sklepu, ale natłok moich myśli w głowie skutecznie wybiły ten pomysł chłopakowi. Nie miał wyboru i musiał zgodzić się na moją propozycję.
            Ale w tym momencie żałuję, że kazałam mu nie jechać.
            Ile ja bym dała za odrobinkę ciepła.
            Przyśpieszyłam kroku przykładając dłonie do ust i chuchając w nie, żeby choć troszkę je ocieplić. Obiecuję, że gdy wrócę do domu rozkażę Christanowi, żeby mocno mi przywalił. Mijałam ciemne uliczki oraz różnorodne domy i bloki. Dla ludzi byłam zwykłą dziewczyną kroczącą do przodu. Odpowiadało mi to, bo nigdy nie lubiłam być zbytnio w centrum uwagi.
            Nawet nie wiecie jak ucieszyłam się, kiedy ujrzałam przed sobą ogromny sklep spożywczy, który ma chyba wszystko co potrzebne człowiekowi do jedzenia. Mimo, że miałam po drodze kilka mniejszych sklepów, to jednak chciałam się poświęcić i pójść właśnie tam. Szłam zaledwie piętnaście minut, a czułam się jakbym tułała się około czterech lat. Był dopiero listopad, a już nie chciało się wychodzić na dwór, przez to, że jest tak zimno. Z niecierpliwością czekałam w końcu na cieplejsze dni, w których nie trzeba opatulać się milionami różnych kurtek, czapek, rękawiczek czy szalików.
            Wzięłam w dłoń koszyk, który stał przy drzwiach i ruszyłam przed siebie szukając produktów, które miałam wziąć. Udałam się najpierw do stoiska z owocami i warzywami. Wzięłam to co mi było potrzebne i poszłam na nabiał. Czułam się niekomfortowo, bo odkąd weszłam do sklepu miałam dziwne wrażenie, jakby ktoś mnie obserwował. A uwierzcie odkąd ze mną dzieją się takie rzeczy jestem pewna, że ktoś się gapi. Przełknęłam głośno ślinę i szybko się obróciłam, ale nikogo nie zauważyłam. Odetchnęłam głośno i wzięłam mleko, margarynę oraz kilka serków dla Hope.
            Powoli obróciłam się chcąc iść jeszcze na słodycze, lecz wmurowało mnie – nie dosłownie – w podłogę, kiedy ujrzałam zakapturzonego chłopaka, który wpatrywał się we mnie. Nie widziałam nic poza jego błyszczącymi jak milion gwiazd oczami. Po moim ciele przeszło stado dreszczy i niemal zaczęłam biec w stronę stoiska ze słodyczami. Ciągle rozglądałam się, czy przypadkiem go nie ma. Wzięłam to co chciała Ho i pośpiesznie ruszyłam do kasy. Moje serce łomotało tak szybko, że zaczęłam się martwić o jego uszkodzenie. Wiedziałam, że ktoś mnie obserwuje i oczywiście się nie myliłam. Byłam pewna, że to ten Jay, no bo kto inny? W klubie to też pewnie był Jay. Nie dość, że dręczy mnie tymi swoimi zagadkami, to jeszcze chodzi za mną krok w krok i nawet się nie schowa? Co jest grane?
*
            Szłam wolnym krokiem w stronę domu. Lampy stojące przy drodze oświetlały mi drogę, dzięki czemu łatwiej było mi dojść. Było coraz później, ale nie śpieszyłam się do domu. Chciałam po prostu przejść się i pomyśleć o tym, co się w moim życiu dzieje. Gdybym powiedziała, że nie bałam się tej całej sytuacji, to po prostu skłamałabym. Kto by się nie bał, gdyby był na moim miejscu?
            Odkąd nie ma z nami Justina wszystko się pieprzy i komplikuje. Co jeśli ten Jay to jakiś wróg Jusa, który z nienawiści do niego chce zaszkodzić mi i mojej rodzinie?
            Spojrzałam na niebo, kiedy na sekundę przystanęłam. Przymknęłam oczy i wzięłam głębszy oddech, by go po chwili wypuścić. Wokół mojej twarzy wytworzyła się para spowodowana moim ciepłym oddechem i zimnym powietrzem. Spojrzałam na gwieździste niebo i wyobraziłam sobie, jak Justin teraz patrzy na mnie z góry i próbuje mi jakoś powiedzieć bym była dzielna.
Pomogło.
            Uśmiechnęłam się delikatnie i ruszyłam przed siebie chcąc być jak najszybciej w domu. Chciałam na nowo ujrzeć uśmiech mojej córeczki i widzieć w jej oczach Justina. To cudowne jak bardzo go przypomina. Dzięki temu nie mogłam zapomnieć o Jusie…
            Zamarłam, kiedy usłyszałam za sobą kroki. Nie wińcie mnie – ja po prostu nie myślę w takich momentach racjonalnie. Przymknęłam na sekundkę oczy i przyśpieszyłam kroku z nadzieją, że to tylko przechodni, taki jak ja. Kroki człowieka również przyśpieszyły co przyprawiło mnie o chwilowe mdłości. Skręciłam w prawą uliczkę, a mój chód zmienił się w szybki trucht. Obróciłam delikatnie głowę, dzięki czemu zauważyłam kątem oka, że czarna postać biegnie tym samym tempem co ja. Chciałam krzyknąć, lecz język uwiązł mi w gardle. Ścisnęłam dłoń, w której trzymałam zakupy i zaczęłam biec z nadzieją, że uda mi się uciec mężczyźnie. Miałam ochotę rozpłakać się ze strachu, kiedy zauważyłam, że chłopak przyśpieszył i był coraz bliżej mnie. Moje nogi powoli odmawiały posłuszeństwa i brakowało mi tchu, ale starałam się biec jak najszybciej. Chciałam rzucić w cholerę te zakupy, kiedy poczułam dłoń na ramieniu. Wydałam z siebie głośny pisk i zamachnęłam się torebką, by przyłożyć oprawcy. Zakapturzony chłopak skutecznie złapał za moją torebkę i puścił ją.
- Cholera jasna, Sam! – krzyknął chłopak i zdjął kaptur. Moim oczom ukazał się zmachany Chris, który próbował złapać oddech.
- Chris?!
- A myślałaś, że kto? – spytał. No nie wiem, zabójca, bandyta, gangster, ktoś z mafii, pedofil, albo po prostu Jay?
- Na pewno nie pomyślałam, że to ty – mruknęłam starając się uregulować swój oddech.
- Nie słyszałaś jak krzyczałem za tobą? – spytał, na co pokręciłam głową.- Nie ważne. Chodź, przyjechałem po ciebie.
- A gdzie Hope?
- W samochodzie.
- Zostawiłeś ją samą? – podniosłam głos.
- Gdybyś tak nie uciekała pewnie bym jej nie zostawiał. No chodź już.
            Nic więcej nie mówiąc poszliśmy w stronę samochodu. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak daleko od sklepu jesteśmy. Mimo, że kondycji brak to i tak daleko uciekłam. W oddali zauważyłam samochód Chrisa. Podeszłam do auta i otworzyłam tylne drzwi widząc moją córeczkę. Uśmiechnęłam się do niej i usiadłam obok niej.
- Czemu tak długo was nie było? – zapytała, na co Chris cicho zachichotał.
- Chcieliśmy porozmawiać – skłamałam. Przecież nie powiem jej, że uciekałam przed nim, bo myślałam, że to człowiek, który uczepił się mnie.
- A masz coś dla mnie? – zmieniła temat patrząc na zakupy. Zaśmiałam się cicho i usłyszeliśmy charakterystyczne włączenie silnika.
- Mam, ale dostaniesz w domu – odparłam i przytuliłam ją muskając delikatnie jej czółko.
*
            W ciszy dojechaliśmy do domu, a wewnątrz mieszkania każdy zajął się sobą. Hope siedziała w swoim pokoju i zapewne bawiła się swoimi zabawkami. Chris przebywał w salonie i oglądał mecz piłki nożnej popijając piwo. Ja natomiast rozpakowywałam zakupy i przy okazji robiłam kolację.

Listopad, 27, 2019r.
London, Kingston.
                Na początku marudziłam, że chciałabym wrócić do pracy, a teraz jak już razem z Chrisem wróciliśmy odechciewa mi się harowania tutaj. Mi się nigdy nie dogodzi. Dzisiaj Christian musiał wyjechać wcześniej, więc zabrał ze sobą Hope do przedszkola. Po raz pierwszy od dawna siedziałam sama w mieszkaniu napawając się błogą ciszą. Lubiłam kiedy siedziałam sama i nikt mi nie przeszkadzał.
            Wiecie.. Wtedy moje myśli pracują dwa razy szybciej i dwa razy intensywniej. Nie wiem czy to dobrze, czy nie, ale skoro zawsze jestem tą, która buja w obłokach; tą wiecznie zamyśloną to co mi szkodzi?
            Wstałam od stołu i położyłam talerz do zmywarki po czym poszłam do pokoju. Z szafy wyjęłam czarne rajstopy, które nałożywszy na moje nogi rozciągnęły się i moje nogi były nieco widoczne. Na rajstopy nałożyłam czarne spodenki, które zakrywały mi prawie cały brzuch. Do tego nałożyłam niebieską bluzkę, która ucięte miała rękawki i włożyłam ją pod spodenki. Nałożyłam naszyjnik z ogromnym serduszkiem, który zwisał mi na szyi, a na uszy nałożyłam srebrne koła. Związałam włosy w koka i wyjęłam kosmyki po obu stronach przy uszach. Spojrzawszy na siebie w lusterku, uśmiechnęłam się. Nałożyłam jeszcze niebieskie czółenka i zadowolona ruszyłam do łazienki, gdzie psiknęłam się kilka razy perfumami. Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc szybko zbiegłam. Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazała się Danielle.
            Danielle to piękna, ciemnoskóra przyjaciółka moja i Chrisa. Miała loki na całej głowie i były tak bujne, że każda dziewczyna zazdrościła jej tak cudownych włosów. Na jej twarzy zawsze widniał piękny, szeroki uśmiech oraz radosne, czekoladowe oczy. Pracowała u Chrisa i często mu pomagała w wyborach jakiejś firmy, która dawałaby zysk sobie i naszej firmie.
- Cześć, Dan – przywitałam się z nią ciepło naszym uściskiem i zaprosiłam ją do środka. – Napijesz się czegoś?
- Nie, nie dziękuję – zaśmiała się. – Chris mówił mi, że będziesz o tej samej porze w pracy co ja, więc pomyślałam, że podjadę do Ciebie.
- To kochane, dziękuję.
- Dla przyjaciółki wszystko – puściła do mnie oczko.
Mimo, że obie miałyśmy prawie dwadzieścia sześć lat to czasami zachowywałyśmy się jak nastoletnie nierozłączne przyjaciółki. Nie przeszkadzało mi to – wręcz przeciwnie. Lubiłam kiedy się tak zachowywałyśmy, bo to było zabawne i bardzo miłe.
- W takim razie zbierajmy się, bo jeszcze się spóźnimy – odparłam i sięgnęłam po swoją kurtkę, którą od razu nałożyłam. Chwyciłam torebkę i wyszukałam w niej klucze. Nałożyłam w pośpiechu jeszcze szalik i obie wyszłyśmy z mieszkania. Zakluczyłam dom i wsiadłyśmy do szarego porsche Dan.
- Boże, jak ja kocham twój samochód – mruknęłam zadowolona, kiedy usiadłam na siedzeniu pasażera. Zaśmiałyśmy się obie.
- Ja też go kocham.
- Wszyscy go kochają – dodałam.
            Danielle z natury była bardzo rozgadana, a kiedy nie widziałyśmy się kilka dni lub nawet tygodni, to jej opowieści nie było końca. Tak było i tym razem. Nasłuchałam się nowych romansów w naszej firmie, gdzie zostały otwarte nowe kluby. To, że Ashley jest w ciąży… Tak, ta Ashley, która tak bardzo mnie lubi. Uwielbiałyśmy plotkować i mimo mojej cichej duszy lubiłam z nią rozmawiać. Nasi znajomi naprawdę dziwili się jak zrobiła to Dan, że ja przy niej byłam rozgadana. Sama nie znam na to odpowiedzi.
- Pytałam kilku ludzi i powiedzieli mi, że w centrum Londynu będzie otwarty nowy sklep z odzieżą, ale nie wiem jeszcze jaki i gdzie dokładnie, ale już doczekać się nie mogę. Wyobrażasz sobie, że to będzie nowy sklep? Już widzę, jak my się…
- Danielle – jęknęłam i zaśmiałam się cicho. – Tak, jak zostanie otwarty na pewno pójdziemy.
- Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć – zachichotała i znów puściła mi oczko. Pokręciłam rozbawiona głową.
- Poza tym, zapomniałam Ci podziękować za opiekę nad Hope.
- Wiesz jak bardzo ją kocham, więc to była czysta przyjemność.
- Och, ona ciebie też cholernie uwielbia. Chyba bardziej niż mnie – zaśmiałam się, a Dan mi zawtórowała. Zobaczyłam przed nami nasz budynek, a samochód chwilę potem został zaparkowany. Wyszłyśmy z auta i wolnym krokiem skierowałyśmy się do ogromnego wieżowca.  Przywitałyśmy się z recepcjonistką i podeszłyśmy do windy. W środku kliknęłam na ostatnie piętro, czyli dwudzieste piąte, a Danielle na przedostatnie. Z nami wsiadło jeszcze kilka osób, więc tym razem w ciszy czekałyśmy na nasze piętra. Gdy byłyśmy prawie przy piętrze Dan, ona głośno pacnęła się dłonią w głowę i zaczęła szukać coś w torebce.
- Skarbie zapomniałam Ci to dać – odparła i podała mi białą kopertę.
- Co to? – zmarszczyłam brwi, zanim serce podskoczyło mi do piersi.
- Jakiś przystojny chłopak mi to dał, prosząc, żebym ci to wręczyła – wzruszyła ramionami i usłyszałyśmy charakterystyczne pikanie, że jesteśmy na jej piętrze. Drzwi się uchyli, a dziewczyna cmoknęła mój policzek i wyszła z trzema innymi osobami. Zostałam sama i wciąż wpatrywałam się w białą kopertę. Moje dłonie zaczęły się trząść, a ja nie wiedziałam co mam zrobić.
            Przełknęłam głośno ślinę i słysząc to samo pikanie wyszłam z windy, od razu, gdy drzwi się otworzyły. Przywitałam się z kilkoma osobami i odłożyłam ją na swoim biurku. Zignorowałam Ashley, która w tym momencie najmniej mnie obchodziła i bez pukania weszłam do biura Chrisa. Siedział w ciszy i pisał coś na papierach. Słysząc mnie podniósł głowę i widząc mnie kiwnął głową wracając do poprzedniej roboty.
- Jak coś to jestem, jeśli będziesz czegoś potrzebował…
- Póki co nie trzeba – uśmiechnął się znów podnosząc głowę. – Ale na pewno się odezwę.
- Okej – mruknęłam tylko i wyszłam z pomieszczenia. Szłam prosto, by po chwili znaleźć się przy automacie z kawą. Mieliśmy również kuchnię, ale taki automat był znacznie szybszy. Wrzuciłam kilka monet i kliknęłam na kawę Latte z podwójną pianą i dwoma kostkami cukru. Wróciłam do swojego biurka. Usiadłam i napiłam się kawy, dopiero teraz zwracając uwagę na Ashley.
- Hej – uśmiechnęłam się do niej ciepło. Mruknęła coś tylko do mnie i powróciła do swoich zajęć. Wywróciłam oczami i chciałam zająć się swoją pracą, ale zauważyłam białą kopertę. Od razu przypomniałam sobie, czemu przed chwilą byłam nieobecna. Czułam jak zimny pot oblewa moje ciało. Powoli otworzyłam kopertę i ujrzałam białą karteczkę z tym samym pismem, co dostaję od kilku tygodni. Przeczytawszy czułam jak robi mi się słabo, ale nie pozwoliłam sobie na zemdlenie.
I co ja mam teraz zrobić?

           
~*~
Od Autorki: mam nadzieję, że nie będziecie źli za ten beznadziejny rozdział. wybaczcie, ja kompletnie nie mam weny i nie mogę nic fajnego wymyślić. dajcie mi już święta :(
nie lubię pisać na siłę rozdziałów, ale nie chciałam, żebyście nie dostali rozdziału, zwłaszcza, że ósemka będzie naprawdę późno, bo dopiero w następny poniedziałek lub coś takiego. w następnym tygodniu mam bardzo dużo sprawdzianów, więc rozumiecie.
co do komentarza anonima, na to ile można czekać na rozdział. 
nie wiem, myślę, że ja i tak dodaję szybko, bo staram się wam dawać co tydzień, niektórzy dodają rozdziały po dwóch tygodniach lub po miesiącu ;)
pytania? a s k

ps. serdecznie zapraszam was na stratford - beauty, nie muszę mówić, że go kocham jak i autorkę, prawda? :D

Czytasz = komentujesz

45 comments:

  1. Anonymous11/10/2013

    Jak zwykle cudowny <3

    ReplyDelete
  2. Anonymous11/10/2013

    Fajny :)

    ReplyDelete
  3. Nie jest beznadziejny, jest zajebisty. Kompletnie nie mam pomysłu o co chodzi z tym Jay'em, czemu za nią ktoś chodzi, czemu wtedy w klubie rozpoznała Justina, ale.... Podoba mi się to. I nie przejmuj się, rób wszystko w swoim tempie /NickiDonut

    ReplyDelete
  4. Troche nudnawy, ale jest spk ;)

    ReplyDelete
  5. Anonymous11/10/2013

    Fajny

    ReplyDelete
  6. Anonymous11/10/2013

    świetny ale dlaczego przerwalas w tym momencie ???

    ReplyDelete
  7. świetne <3 Jak sobie wyobrażę że będę musiała czekać pewnie aż tydzień na nn, mam ochotę płakać haha. Czekam na nowy rozdział kicia ;* @luuuvvvvmyjuju

    ReplyDelete
  8. Cudowny jak zwykle. I nie przejmuj się anonimkami, pisz, kiedy chcesz. [ http://its-like-youre-screaming.blogspot.com]

    ReplyDelete
  9. Anonymous11/10/2013

    Nawet nie wiesz jak Cię kocham. Cudownie opisujesz i Twój blog jest moim ulubionym od momentu, kiedy przeczytałam pierwszy rozdział 1. części. Trafiłam tu przez przypadek i wiem, że tak musiało się stać, bo znajomość z Tobą jest cudowna, i wiem, że teraz się plączę, ale piszę na szybko.
    Co do rozdziału, cudowny, wspaniały, jak zwykle. Cała drżę w oczekiwaniu na nowy. Co napisał Jay? O matko.
    Kocham Cię, dziękuję za polecanie bloga, mimo, że już się skończył, nie wiesz ile to dla mnie znaczy szczególnie przed trzecią częścią. Chciałabym mieć więcej czytelników, haha.
    Jesteś niesamowita!
    @cojawera (nie mogę dodać z google, bo nie jestem u siebie w domu a ten komputer strasznie wolno chodzi, toteż chcę zrobić to szybko)

    ReplyDelete
  10. Anonymous11/10/2013

    kocham, kocham, kocham <3 może nie wydarzyło się w nim nic ciekawego, ale... to nie zmienia faktu, że uwielbiam sposób w jaki piszesz. potrafisz zaciekawić, naprawdę. :) już się nie mogę doczekać NN <3

    @saaalvame

    ReplyDelete
  11. omb. omb. omb. omb. ♥ qwertyuiolkjhgfdsazxcvbn. ♥ co Jay napisał? jhjfdhsflj. świetnie piszesz i rozdział wcale nie beznadziejny. :**

    ReplyDelete
  12. Anonymous11/10/2013

    musiałaś w takim momencie? spokojnie zaczekamy na 8 i powodzenia w szkole :))

    ReplyDelete
  13. Anonymous11/10/2013

    Ciekawe co jest w tym liscie :O
    nie pisz ze rozdzial jest beznadziejny bo jest swietny i po raz kolejny sie nie zawiodlam ;)
    uwielbiam to opowiadanie *-*
    szkoda ze nastepny rozdzial dopiero za tydzien ale rozumiem ze masz pelno roboty.
    powodzenia w szkole ;)
    @kasiamendaluk

    ReplyDelete
  14. Juz nie moge sie doczekac następnego :)))

    ReplyDelete
  15. O Matko ! Czemu musiałaś przerwać w takim momencie ? Jestem bardzo ciekawa co jej napisał.
    Rozdział jest cudowny! Kocham Cię normalnie ! <33

    ReplyDelete
  16. czekam na następną notkę, wspaniały blog! :)

    ReplyDelete
  17. Anonymous11/10/2013

    czekam na następny :* ~@1994_wanted

    ReplyDelete
  18. Anonymous11/10/2013

    czekam na next :D
    a rodział ok <33
    xoxo.

    ReplyDelete
  19. Anonymous11/10/2013

    świetny rozdział <3 @kasq_00

    ReplyDelete
  20. Anonymous11/10/2013

    Świetnie, ale końcówka <3

    ReplyDelete
  21. Rozdział rewelacyjny <3 @kochamcie3609 w wolnym czasie zapraszam do mnie life-can-bieber.blogspot.com :)

    ReplyDelete
  22. Ty i beznadziejny rozdział.? Nie ma takiej możliwości. Kocham, czekam. <3

    ReplyDelete
  23. on nie jest beznadziejny ! on jest świetny ! zawsze są super <33

    ReplyDelete
  24. Świetny rozdział nawet nie wyobrażasz sobie jak się ucieszyłam jak zobaczyłam że dodałaś rozdział dziękuje dziękuje dziękuje. Rozdział jak zwykle świetny oby tak dalej do następnego ;)

    ReplyDelete
  25. Anonymous11/10/2013

    jejku cudowny rozdział <3
    przerwałaś w najlepszym momencie...

    ReplyDelete
  26. Nie przejmuj się anonimami i pisz kiedy tylko uważasz, my poczekamy. To ma być dla cb zabawa a nie przymus :) Rozdział świetny czekam na nn :)

    ReplyDelete
  27. To jest świetne, nie mogę się doczekać aż Justin wkroczy do akcji, jeśli wkroczy xd

    ReplyDelete
  28. co tam pisze!?!!!!!!!?????

    ReplyDelete
  29. Anonymous11/11/2013

    Swietne <3

    ReplyDelete
  30. Anonymous11/11/2013

    Super dzieki że dodajesz *.*
    Ciekawe co tam było napisne... hymm

    ReplyDelete
  31. no ale czemu nie podałaś treści liściku ? zostawiasz nas w takim niedosycie :< no ale z niecierpliwością czekam na nn :* ~pozdrawiam

    ReplyDelete
  32. Anonymous11/12/2013

    Wcale nie jest beznadziejny jest cudowny jak zawsze. Zycze ci powodzenia w szkole z tymi sprawdzianami <3 . Dziekuje ze piszesz tego ff i podziwiam cie za to. Pozdrawiam xxx /@ordinary_girl_7

    ReplyDelete
  33. Anonymous11/14/2013

    Czytam juz nw ktory raz ten rozdzial. A co tam jest napisane?????

    ReplyDelete
  34. Anonymous11/14/2013

    O rany! Ale końcówka! :P
    Ależ jestem ciekawa co tam jest napisane :D

    @ameneris
    <3

    ReplyDelete
  35. Anonymous11/14/2013

    Każdy rozdział jest świetny! Czekam na następy rozdział. :-)

    ReplyDelete
  36. Witaj :)
    Jeżeli szukasz zwiastuna na swojego bloga to zapraszam serdecznie tutaj :
    dolina-zwiastunow.blogspot.com
    Pozdrawiam ^^

    ReplyDelete
  37. rozdział jest cudowny, a nie beznadziejny! jestem strasznie ciekawa co takiego napisał Jay. życzę weny :)

    ReplyDelete
  38. Anonymous11/15/2013

    Cudowny*.*
    Zapraszam one-of-you-fanfiction.blogspot.com/?m=1

    ReplyDelete
  39. Anonymous11/15/2013

    Cudowny*.*
    Zapraszam one-of-you-fanfiction.blogspot.com/?m=1

    ReplyDelete
  40. Anonymous2/09/2014

    czytam

    ReplyDelete
  41. Anonymous3/16/2014

    Fajnie, że postanowiłaś napisać 2 część :-)

    ReplyDelete