Sam
Byłam wściekła na siebie
za to, że nie zareagowałam tak jak trzeba. A zwłaszcza wtedy, kiedy Chris
przyłożył Justinowi. Naprawdę nie spodziewałam się takiej reakcji po
Christianie. Byłam świadoma, iż Beadles byłby zszokowany, ale nie sądziłam, że
go uderzy. Byłam wściekła na Christiana za to, że kazał Jusowi wynosić się z
naszego domu i najlepiej żeby zniknął z naszego życia na kolejne sześć lat. A
później byłam wściekła na Justina za to, że bez żadnych zbędnych kłótni po
prostu wyszedł. Tamten Justin już dawno by się kłócił i nie dał za wygraną…
Reszta potoczyła się bardzo szybko. Najpierw ja pobiegłam do Justina i
zatrzymałam go, Chris zaczął się drzeć i szantażować. Następnie ja wkroczyłam
do akcji każąc im, żeby się uspokoili. Oczywiście nie posłuchali się mnie i
zaczęli się bić. Zakończyło się tym, że Chris ma złamany nos, a Justin podbite
oko i krwotok z nosa. Dzięki Bogu, że na tym wszystko się skończyło.
- Czy to naprawdę było
warte tego wszystkiego? – mruknęłam po raz setny.
- Czasami trzeba – skwitował
Chris, na co głośno prychnęłam.
- Na litość Boską, Chris.
Macie po 25 lat, a zachowaliście się gorzej niż pięciolatki!
- To nie ja – mruknął
Justin.
- To Ty, Bieber. Nie
byłoby tego wszystkiego gdybyś się nie pojawił – warknął Chris. Spojrzeli na
siebie wrogo, a Justin wstał i podszedł do Christiana. Beadles widząc to zrobił
to samo przez co delikatnie mnie popchnął.
- Wszystko zaczynało się
układać. A Ty, jak gdyby nigdy nic pojawiłeś się i co? Myślisz, że ja Ci
wybaczę jak Sam? Myślisz, że Twoja matka także Ci wybaczy? – prychnął.
- Mojej mamy w to nie
mieszaj, ona mi wybaczy – mruknął niepewnie Justin, jakby sam zaczynał się
obawiać, że tak się nie stanie. – Poza tym daj mi do cholery wytłumaczyć to
wszystko!
- Ale co tu jest do
wyjaśniania, Justin!
- Uwierz mi, Chris, że
jest – wtrąciłam się odsuwając ich od siebie. Spiorunowali mnie wzrokiem co
starałam się zignorować.
- Masz pięć minut –
westchnął Christian i usiadł na krześle. Po twarzy Justina przeszedł cień
uśmiechu, a wtedy zaczął wyjaśniać to samo co mi.
Widziałam jak mina Chrisa diametralnie się zmienia, kiedy
Jus zakończył swoją przemowę. Tak naprawdę każdy z nas zignorował fakt, że mój
chłopak miał mieć tylko pięć minut. Byłam zaskoczona, kiedy Christian zaczął
się śmiać.
- Człowieku i myślisz, że
ja w to uwierzę? – prychnął. – Okej, pamiętam Zayna i Louisa, ale skąd wziąłeś
manekin? I jak moglibyśmy się nie domyślić, że to nie Ty? Tam byli ratownicy,
Justin. Przestań pierdolić i wynoś się stąd.
Justin
Miałem ochotę rozszarpać go na strzępy. Patrzyłem na niego,
a złość zaczynała przejmować nade mną kontrolę. Miałem dosyć tego, że nigdy mi
w nic nie wierzył. No może z tym manekinem to trochę wyolbrzymiłem, ale po co
im całkowita prawda? To wszystko zaczynało się mieszać, ale nie mogę im
powiedzieć zupełnej prawdy. Muszę trzymać się jednej wersji, którą sobie
wymyśliłem. Inaczej cały plan pójdzie się jebać. A tego nie chcę. To, co
zdążyłem sobie zaplanować przez te sześć lat nie może ot tak się popsuć.
Wszystko musi wyjść idealnie. Inaczej wiele osób przez to ucierpi…
Ostatni raz spojrzałem na swojego „przyjaciela”, a później
swój wzrok skierowałem na moją dziewczynę.
- Wracam do siebie –
odparłem. Potrzebowałem chwili na zorganizowanie tego wszystkiego, bo i tak
dużo się pokomplikowało. Przygryzła delikatnie swoją dolną wargę i niechętnie
pokiwała głową.
- I dobrze – mruknął cicho
Chris i wstał z krzesła wychodząc z kuchni. Wyciągnąłem dłoń ku Sam. Chwyciła
swoją drobną dłonią moją, dzięki czemu mogłem ją pociągnąć w swoją stronę.
Oparty byłem o stół, dzięki czemu mogłem wpatrywać się w moją dziewczynę tak
długo jak chciałem. Jej dłonie ułożone były na moim torsie, a twarz zwrócona ku
mojej. Jej oczy nic się nie zmieniły, może poza tym, że straciły swój dawny
blask.
- Spotkamy się jutro? –
szepnęła z nuta nadziei w głosie. Pokręciłem przecząco głową.
- Skarbie, chciałbym.. Ale
lepiej będzie, jeśli jutro się nie spotkamy. Hope wraca do domu, powinnaś się
nią zająć.
- Przyjdź, wyjaśnimy jej
to wszystko.
- Sam, nie jutro. Niedługo
jej to wytłumaczę, ale nie teraz – westchnąłem i odepchnąłem delikatnie Sam.
Musnąłem delikatnie jej usta swoimi, po czym chwyciłem kurtkę, która leżała na
blacie i puszczając do niej oczko wyszedłem z ich domu. Będąc przy swoim
samochodzie odwróciłem się w stronę mieszkania, gdzie ujrzałem Chrisa w oknie.
Uśmiechnąłem się do niego i wsiadłem do swojego auta.
Droga na szczęście minęła mi znacznie szybciej niż kiedy tam
przyjeżdżałem. Byłem wściekły za tą całą sytuację. Chris od zawsze był moim
najlepszym przyjacielem, potrafił wyczytać ze mnie wszystko. Teraz też tak
było. To nie tak miało być. Nie miałem zamiaru znikać na sześć lat. To miały
być góra trzy lata, nie więcej. Ale potem wiele rzeczy się pokomplikowało.
Otworzyłem drzwi od swojego mieszkania i wszedłem do środka
trzaskając drzwiami. Niezdarnie zdjąłem kurtkę, a następnie buty. Byłem
zmęczony tym wszystkim i w tym momencie nie wiedziałem co dalej robić. Musiałem
przestać myśleć, bo to zdecydowanie nie szło w dobrym kierunku. Kiedy człowiek
zbyt długo myśli nad jednym i ma setki pomysłów, domyśleń i poglądów zaczyna
świrować i wszystko staje się albo nierealne, albo zbyt realne. I wtedy coś się
pieprzy. Czasami żałuję swojego odejścia, ale wtedy to był dla mnie najlepszy
moment. Poza tym myślałem pod wpływem emocji. To wszystko jest takie
popieprzone…
Sam
Po raz pierwszy od bardzo dawna nie wiedziałam co mam zrobić
w takiej sprawie. Gdybym wiedziała, że mój chłopak postanowi się ujawnić i
powiedzieć, że jednak nie żyje inaczej bym się do tego przygotowała. Jeszcze po
tym jak Jus opowiedział Chrisowi historię… Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę,
że coś tu nie gra. Chris również to zauważył. Ale Justin jest moim chłopakiem,
powinnam mu wierzyć, prawda?
- Chris, porozmawiaj ze
mną – mruknęłam wchodząc do jego sypialni. Leżał na plecach na swoim łóżku.
Głowę opartą miał o stosik poduszek a sam zajęty był odbijaniem piłeczki w
ścianę. – Chris.
- Nie mam ochoty.
- Chris, proszę Cię –
jęknęłam i usiadłam obok niego. – Wiem, że to dla Ciebie nowe. Uwierz mi, że
dla mnie też…
- Nie wierzę mu – przerwał
mi i spojrzał na mnie nie odbijając już piłeczką.
- To Twój przyjaciel.
- Co z tego? Zniknął na
sześć lat. Co lepsze był tutaj, w Londynie cały czas. Widział nas, widział jak
wasza córka dorasta. Wiedział, że tu jesteśmy i nie zrobił nic w kierunku, żeby
pokazać nam, że żyje.
- Zrobił to.
- Po sześciu latach, Sam!
– krzyknął i się podniósł do pozycji siedzącej. – Jeszcze ta jego bajeczka.
Naprawdę mu wierzysz?
- Jest moim chłopakiem…
- Ale spójrz racjonalnie! Skoro
myślał pod wpływem chwili, to skąd do kurwy nędzy jego manekin? Naprawdę nie
wiem jak to się stało, że wszyscy wzięli go za martwego, a teraz jak gdyby
nigdy nic stąpa sobie po ziemi, ale ufam mu.
- Daj mu szansę.
- Dałem mu w życiu już
wiele szans.
- Proszę Cię, przemyśl to
– westchnęłam i położyłam się na jego łóżku. Zrobił to samo, dzięki czemu
mogłam się wtulić w swojego przyjaciela. – Przeżyliście ze sobą długi okres
czasu. Skoro jednak żyje, trzeba go wysłuchać i dać mu ostatnią szansę.
- Obyś się nie myliła,
Sam.
- Nie mylę – uśmiechnęłam
się delikatnie i przymknęłam oczy. Cieszyłam się, że Chris postanowił sobie to
wszystko przemyśleć. Ja sama przestałam o tym myśleć. Im więcej myślę, tym
coraz głupsze mam wymysły. Powinnam spróbować zrozumieć całą tą sytuację i ją
zaakceptować. Nic więcej. Najbardziej boję się tego jak zareaguje nasza córka.
Dobrze pamiętam dzień, kiedy tłumaczyłam jej, że jej tata nie żyje. I jak źle
to przyjęła, ale powiedziała, że rozumie. A teraz? Podejdziemy razem z Justinem
i powiemy, że jej tatuś jednak żyje? To chore…
Siedziałam w salonie na fotelu. W dłoni trzymałam gazetę z dzisiejszego dnia. Pisali o różnych gwiazdach i ich wybrykach z ostatnich dni oraz prognozę pogody na jutro. Było lato, więc spodziewałam się zwykłej, londyńskiej pogody mimo, że w gazecie przepowiadali ciepły, przyjemny dzień. Postanowiłam, że jutrzejszy dzień spędzimy dosyć „rodzinnie”, zwłaszcza, iż jutro będzie sobota.
-
Mamusiu! – usłyszałam radosny krzyk mojej córeczki. Uśmiechnęłam się szeroko i
odstawiłam gazetę na stolik, wstałam z fotela i podeszłam do Hope, która wesoło
skakała w przedpokoju.
-
Cześć, słoneczko – podniosłam ją i mocno przytuliłam. Nawet nie wiecie, jak
bardzo cieszę się, że mam tą istotkę przy sobie. – Coś szybko wróciliście –
odparłam do Chrisa, który zdejmował swoje buty.
-
Mała wolała pobawić się tu, na podwórku – uśmiechnął się i dał mi buziaka w
policzek na przywitanie. – Jest coś do jedzenia?
-
W lodówce jest makaron, odgrzej sobie – odpowiedziałam chłopakowi i spojrzałam
na swoją kruszynkę. – Jak było w przedszkolu?
-
Fajnie – uśmiechnęła się i wtuliła się we mnie.
-
A teraz co zjesz?
-
Kanapkę! – pisnęła i spojrzała na mnie obejmując swoimi drobnymi rączkami moją
twarz. Cmoknęła mnie w nos, na co zareagowałam chichotem.
-
Z miodem? – spytała, a moja córeczka kiwnęła główką. Postawiłam ją na podłogę i
ruszyłam w stronę kuchni. Maleńka podreptała za mną trzymając się mojej
sukienki, która miałam na sobie. W kuchni przy stole siedział Chris zajadając
się makaronem z sosem. Obok niego usiadła Hope, która zabrała jednego kluseczka
Christianowi.
-
O Ty, mała złodziejko – zaśmiał się Chris i ucałował Hope, która głośno
zachichotała. Pośpiesznie zrobiłam jej kanapkę z masłem i miodem, do tego
podgrzałam jej w kubeczku mleka i podałam jej na stole.
-
Smacznego – odparłam zarówno Chrisowi jak i Hope.
-
Dziękuję! – krzyknęli w tym samym czasie. Zajęłam się zmywaniem naczyń, kiedy
Ho postanowiła się odezwać.
-
Mamusiu, gdzie jest mój tatuś?
Zaprzestałam zmywania naczyń i
spojrzałam na Chrisa, który przestał jeść i spojrzał na mnie. Kiwnął głową na
znak, żebym jej opowiedziała co stało się z Justinem. Przełknęłam głośno ślinę,
nie czując się zbyt pewnie. Czułam, że jest to zbyt wczesna pora na mówienie o
takich rzeczach, ale byłam świadoma, iż w końcu musiałam jej o tym powiedzieć.
-
Słoneczko… - zaczęłam dosyć niepewnie. Podeszłam do mojej kruszynki i usiadłam
obok niej. Patrzyła na mnie wyczekująco dokańczając swoją kanapkę. Mój wzrok padł
na twarz Chrisa, który jedynie kiwnął głową. – Twój tatuś nie żyje.
-
Czemu? – spytała mrużąc oczy.
-
Kiedyś ja i Twój tatuś byliśmy o wiele młodsi i głupsi. Postanowiliśmy urządzić
wyścig na motorach. Pojechałam razem z nim i mieliśmy wypadek. Ja przeżyłam, a
Justin nie.
-
I gdzie teraz jest tatuś?
-
W niebie, słonko. Patrzy na Ciebie z góry i cieszy się naszym szczęściem –
uśmiechnęłam się przez łzy. To było trudne dla mnie, zwłaszcza, że wciąż nie
mogłam pozbierać się po tym wszystkim.
-
I tęsknisz za tatusiem? – spytała. Na jej twarzy nie widniał już uśmiech.
Wyciągnęła ręce, więc wzięłam ją posadziłam na swoich kolanach. Wtuliła się we
mnie mocno.
-
Bardzo tęsknię.
-
Jak Ty tęsknisz, to ja też – szepnęła i przymknęła oczka. Uśmiechnęłam się
delikatnie do niej i cmoknęłam ją w czółko.
-
Dałaś radę – szepnął Chris i wyszedł z kuchni zostawiając nas same.
To zdecydowanie będzie najbardziej szalona rzecz w moim
życiu.
~*~
Od Autorki: przepraszam was, że nie dodawałam rozdziału przez dwa tygodnie. dostałam jakiejś blokady i nie mogę nic konkretnego napisać. oraz przez to, że zaprzestałam interesować się unpredictable tak jak kiedyś zapomniałam tego co powinno być w drugiej części. ale spokojnie mam plan B i go wykorzystam. będzie bardzo wszystko pomieszane, ale na koniec może wszystko się ogarnie. trzymajcie kciuki <3>3>
pytania: a s k
Czytasz = komentujesz
Aw wspaniały rozdział :> Teraz najbardziej mnie ciekawi prawda związana z wypadkiem Justina i reakcja Hope :)
ReplyDeletehttp://second-vistage-fanfiction.blogspot.com/
Jeju niesamowity i już myślałam ze to taki mój schiz ze ten manekin mi tu nie pasuje do niczego, a tu BOOM miałam rację. @Sleepwalker_x
ReplyDeleteNo nie powiem. Justin zachował się trochę po chamsku że się nie pojawiał przez 6 lat. Ale rozdział cudowny <3
ReplyDeleteŚwietny rozdział niech Chris przebaczy Justinowi :)
ReplyDeleteTeraz będę się zastanawiała, co Justin przed nimi ukrywa. Rozdział cudowny, jak zawsze. Życzę weny :)
ReplyDeletecudowny. szkoda, że Sam nie powiedziała Hope prawdy, że Justin jednak żyje :( Ciekawe co Justin ukrywa ;oo Czekam nn <3
ReplyDeleteJEEEST W KONCU <3 BOSKI ROZDZIAŁ JAK ZAWSZE KCKC :*** CZEKAM NA KOLEJNY
ReplyDeletekoooocham <3
ReplyDeletekocham <3
ReplyDeletenamieszałaś mi w głowie tym fragmentem z perspektywy Justina..... już nic z tego nie rozumiem, ale.... ciekawi mnie dalszy ciąg <3
@saaalvame
Wspaniały rozdział hdbevdhegdyjbeg *.* czekam na nn! :) @Shawty_ff
ReplyDeletehttp://scary-secret.blogspot.com/
Cudo. <3
ReplyDeleteŚwietnie i ciekawie piszesz! Bardzo lubie twoje opowiadanie i nominowałam cię do nagrody Liebsten Awards. Więcej na ten temat dowiesz się na http://ourlifeislottery.blogspot.com/p/coz-przyznam-szczerze-ze-kiedy-zostaam.html <3 Poinformuj pod tą notką jeśli odpowiesz. ;)
ReplyDeleteomfg świetny <33
ReplyDelete<3
ReplyDelete@yolowithjus
Cudo, więcej Hope! I Jusa i Hope-->moi ulubieńcy^^
ReplyDeleteA teraz pozdrawiam dziewczynę ktòra shejciła cię pod poprzednim rozdziałem za tego manekina, bang!
ReplyDeleteA co do tego jak często dodajesz rozdziały - spokojnie słoneczko, mogę czekać nawet miesiąc ;)
Pozdrawiam cieplutko - @yoirishboy ;*
Rozdział jak zwykle świetny. Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi Sam koedy Hope zapytała o tate :( moze za niedługo wszystko sie wyjaśni.
ReplyDeleteDuzo weny zycze ;) /@ordinary_girl_7
Świetny. Ciekawe co będzie dalej ? czekam na nn <3
ReplyDeleteGenialny rozdział <3 I uwierz mi, że twoja robota jest niesamowita!
ReplyDeletekocham ten blog i Ciebie ♡
ReplyDelete@kasq_00
Kocham ten blog i ciebie. Mam nadzieje ze wszystko sie ułoży :)
ReplyDeleteJak zawsze rewelacyjny :* Jesteś genialna :*
ReplyDeleteświetny rozdział, jezu jestem mega ciekawa jak sam wytłumaczy hope nagłe pojawienie się justina skfjgbdjkfgbjkdbjkd
ReplyDeletekocham cię!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
cojawera
BOSKI *__* !! ;*
ReplyDeleteKocham, kocham i jeszcze raz KOCHAM <3 <3 <3
ReplyDeleteświetne !
ReplyDeletehttp://myreal-lifee.blogspot.de/
ZAPRASZAM ♥
Uwielbiam to Swietny rozdział, już nie mogę się doczekać następnego ;)
ReplyDeleteJeśli masz ochotę to wpadnij do mnie ;)
http://not-good-enough-zayn.blogspot.com/?m=1
świetne, dzisiaj wieczorem musiałam nadrobić aż 3 rozdziały :D ~@niall_wanted
ReplyDeleteBoskie <3
ReplyDeleteSuper rozdział :)
ReplyDeleteNie wiem jakim cudem dopiero teraz ogarnęłam, że jest nowy rozdział lol :P
ReplyDeleteAle fajny. Podoba mi się. Nie dziwię się Chrisowi, że tak ostro zareagował. Ale liczę, że chłopak trochę wyluzuje ;)
Hmm...nie wiem czemu Sam nie powiedziała Hope, że jednak jej tatuś żyje. Sama namieszała bo później trudniej będzie jej to wyjaśnić. Ale cóż. Widocznie tak musiało być :)
@ameneris
kurwa tak bardzo cudowne
ReplyDeletenie wyobrazasz sobie jak bardzo cie kocham kurcze
dzis znalazlam twoj blog czytam go od poczatku z kilka godzin
plakalam jak pojebana czytajac epilog pierwszej czesci o tym ze Justin 'umarl' takiegl pomyslu sie nie spodziewalam chociaz mialam nadzieje ze jednak przezyje lub Sam popelni samobojstwo i spotkaja sie w niebie czy inne pierdoly. Jestem ciekawa co tak naprawde Justin ukrywa.
kocham to
kocham
kocham
Dziekuje Ci za kazda literke i wszystko co w to wlozylas co sie oplacalo ,efekt jest zajekurwabisty <3<3<3<3
do nn oraz weny
(przepraszam ze nie dawalam kom do innych rozdzialow ale nie moglam sie oderwac)
MÓWIŁAM JUŻ JAKIE TO JEST WSPANIAŁE ? <3
ReplyDeleteJak ja to kocham to nikt nie wie .. Czekam na nastepny blagam nie zostawiaj juz nas !
ReplyDelete