05/05/2014

16

Sam


   Stałam przed ogromnym, białym budynkiem, który ozdobiony był wielkimi oknami ukazujące cudowne wnętrze oraz długimi łodygami, które rosły wzdłuż restauracji. Na środku głównej ściany widniała święcąca nazwa "Cream Restaurant", a obok nazwy widniały cztery gwiazdki. Szłam obok Justina przez ścieżkę z malutkich kamyczków, które wydawały się, że miały ten sam kształt i były tak samo płaskie. Po jednej stronie ścieżki znajdował się wielki namiot, który pewnie potrzebny jest w ciepłe dni. Po drugiej zaś stronie można było zauważyć cudownie zrobiony ogródek mający przeróżne rodzaje kwiatów. Całość prezentowała się genialnie... i bardzo drogo. 
- Justin - wydałam z siebie tylko imię swojego chłopaka. Odwrócił się w moją stronę i chwycił moją dłoń mrużąc oczy.
- Nie podoba się?
- Żartujesz sobie? Jest cudownie - powiedziałam oczarowana wyglądem wnętrza, kiedy weszliśmy do środka. 
    Dominowały kolory takie jak biały, czarny i żółty. Ściany były koloru białego z małymi, czarnymi i żółtymi wzorkami. Co najbardziej mi się spodobało to fakt, że ten żółty nie był rażący, był trochę pobladły. Sala była przeogromna, a w niej znajdowało się około pięćdziesięciu osób. Każdy mebel czy przedmiot był biały, zaś jakieś zdobienia były żółte i czarne. Cholera, co ja robię w takim miejscu. 
- Witam, panie Bieber. Przygotować jakiś stolik? - podszedł do nas kelner, młody brunet o przepięknym, szerokim uśmiechu. Justin pomógł zdjąć mi płaszczyk i dał kelnerowi.
- Tak, stolik na czwartym piętrze. Przy oknie z widokiem na miasto - odparł Justin i sprawdził godzinę na zegarku. 
- Tylko dwie osoby, tak?
- Oczywiście, Keith - uśmiechnął się mój chłopak.
- W takim razie proszę chwilkę poczekać - powiedział i zniknął gdzieś. 
- Jestem zdezorientowana - mruknęłam w stronę Justina, na co odpowiedział mi cichym śmiechem.
- Trochę się zmieniłem.
- Widać - burknęłam cicho i zmarszczyłam brwi. Gdzie jest prawdziwy Justin i co z nim zrobiłeś?
- Później Ci to wytłumaczę, a teraz chodź.
   W tym samym momencie podszedł do nas Keith i zaprowadził do windy, którą pojechaliśmy na czwarte piętro. Poprzednich pięter nie widziałam, ale wchodząc na nasze dało się od razu zauważyć inny wystrój. Był nieco ciemniejszy, bo dominowały szare płytki kamiennie i czerwień. Zdecydowanie ten wystrój bardziej przypadł mi do gustu. Tutaj znajdowało się może z dziesięć osób i widząc nas szeptali coś do siebie. Starałam się to zignorować i szłam za Justinem i Keithem, którzy zdawali się o czymś rozmawiać. Po chwili usiedliśmy przy oknie, tak jak chciał mój chłopak z przepięknym widokiem na miasto. Widok zapierał dech w piersiach. Spojrzałam zaskoczona na Justina, który obserwował mnie i uśmiechał się delikatnie. Wyglądał tak seksownie, że zakochiwałam się w nim na nowo i nowo. 
- I jak?
- Jest cudownie - wyszeptałam, bo tylko na to pozwalało mi moje zszokowanie. - Ale to miejsce wydaje się bardzo drogie.
- Bo jest drogie - uśmiechnął się łobuzersko.- Ale spokojnie, stać mnie na to, Sam.
- Jak?
- Niedługo się dowiesz, Sam - odparł nieco poważniej i poprosił Keitha o podejście. - Dla mnie łososia w cieście francuskim z pesto z suszonych pomidorów. Sam na co masz ochotę?
- Może być to samo - uśmiechnęłam się delikatnie, nawet nie wiedząc co to jest za danie.
- Coś do picia? - spytał Keith i spojrzał na nas, przestając pisać na kartce.
- Najlepsze czerwone wino jakie tu jest.
- Danie będzie gotowe za kilka chwil - odparł uśmiechnięty kelner i odszedł. Po chwili wrócił z butelką wina i dwoma kieliszkami. Otworzył butelkę i nalał do naszych kieliszków, zamykając butelkę i stawiając na stoliku. Uśmiechnął się do nas, co odwzajemniłam i odszedł. Chciałam wiedzieć co takiego robi Justin, że dostaje tyle pieniędzy. Odkąd pamiętam miał sporo pieniędzy, ale nie pomyślałam, że aż tyle. Musiałam się jakoś dowiedzieć, ale byłam świadoma, że teraz tego się nie dowiem.
- Nad czym myślisz? 
- Nad niczym - odparłam po chwili delikatnie się uśmiechając. Spojrzał na mnie spode łba i pokręcił głową.
- Przecież widzę, Sam.
   Westchnęłam cicho.
- Po prostu się zastanawiam czym się zajmujesz skoro masz tyle pieniędzy.
- Skarbie, to nie jest najważniejsze. Ważne, że mam za co kupić Tobie i Hope jedzenie, ubrania i wszystko o czym marzycie.
- No tak, ale..
- Żadne ale, Sammy. Och, jeśli jesteśmy przy temacie pracy, chciałbym żebyś odeszła z pracy Chrisa. Jest Ci niepotrzebna.
- Nie odejdę z pracy - zmarszczyłam brwi. O co mu chodzi?
- To nie jest prośba, Sam - burknął i spojrzał na mnie takim wzrokiem, że po całym moim ciele przeszły ciarki. - Nie potrzebujesz tej pracy, dostaję dziennie wystarczająco dużo pieniędzy, żeby zapewnić Ci każdą Twoją zachciankę. 
- Ale też chciałabym pracować - jęknęłam. Czułam się przytłoczona jego władczością. Co się z nim stało? 
- Sammy...
   Przerwał, bo Keith podszedł do nas z naszymi zamówieniami i położył je przed nami.
- Życzę smacznego - odparł i znów odszedł. Spojrzałam na talerz. Łosoś z czymś tam wyglądał naprawdę smakowicie i miałam ochotę go spróbować, ale przez rozmowę z Justinem cała chęć jedzenia odeszła stąd w podskokach. 
- Posłuchaj, nie musisz pracować. Ja wróciłem, niedługo razem z Ho zamieszkacie u mnie. Dostaję naprawdę dużo pieniędzy i nie potrzebujesz pracy - powiedział stanowczo i wziął pierwszy kawałek łososia.- Skończmy ten temat i zacznij jeść. Stałaś się ostatnio bardzo chuda.
- Wcale, że nie - oburzyłam się. Uważam, że nie schudłam, wręcz przeciwnie. Ostatnio nawet przytyłam.
- Nie dyskutuj ze mną, Sam. Jedz.
   Jego władczy ton sprawił, że chcąc czy nie chcąc zaczęłam powoli jeść danie, które okazało się mega pyszne. Wszystkiego nie mogłam zjeść, dlatego połowę zostawiłam, ale gdybym mogła chętnie bym zjadła całość. Popiłam pysznym winem i spojrzałam na Justina. Dlaczego nagle zaczął się tak zachowywać? Chociaż sześć lat temu też był dosyć władczy. Ale teraz chyba mu się powiększyła chęć władzy. Nie chciałam się z nim kłócić w sprawie pracy, ale nie chciałam też mu się podporządkowywać. Westchnęłam cicho, co nie uszło uwadze Justina. Spojrzał na mnie, wycierając chusteczką usta.
- Czego nie zjadłaś do końca?
- Już nie mogę - mruknęłam. Czułam się jakbym była dzieckiem, a on karcił mnie za to, że większości nie zjadłam. 
- Hej, nie złość się na mnie. Nie robię Ci na złość, nie pozwalając pracować.
- Ale takie odnoszę wrażenie.
   No i proszę. Wydusiłam to z siebie, powinnam być z siebie dumna. 
- Złe odnosisz wrażenie - uśmiechnął się delikatnie i położył swoją dłoń na mojej, która leżała na stole. - Masz ochotę na deser?
- Jestem najedzona - odparłam nieco się uspokajając pod jego dotykiem. Nie potrafię się na niego złościć, nawet jeśli bym chciała. 
- Chciałabyś wrócić? 
- Jeszcze nie - powiedziałam niemalże natychmiast. Chciałam jeszcze z nim pobyć, nigdy nie miałam go dosyć. Zaśmiał się cicho i spojrzał na zegarek. 
- Jest dopiero ósma, masz na coś ochotę?
- Hmm.. 
- Mam pomysł - odparł i poprosił Keitha o podejście. - Keith, przynieś rachunek.
- Oczywiście, panie Bieber - odparł i poszedł gdzieś. Po chwili wrócił z rachunkiem. Patrzyłam jak Justin wyciąga trzysta funtów i wkłada do książeczki, po czym ją zamyka i wstaje.
- Reszta dla Ciebie, Kei.
- Dziękuję, Panie Bieber - uśmiechnął się i odprowadził nas do windy ówcześnie zabierając książeczkę. Zjechaliśmy na dół, gdzie oddał nam nasze kurtki i wyszliśmy z restauracji. Ostatni raz spojrzałam na zewnętrzny wygląd i wsiadłam do samochodu. 
- Gdzie jedziemy?
- Jest tu pewne, dosyć ciekawe miejsce, które pewnie coś Ci przypomni. Nic więcej nie powiem - uśmiechnął się i włączył głośno muzykę, co oznaczało, że to koniec rozmowy. Westchnęłam i przymknęłam swoje oczy. Nie tak wyobrażałam sobie nasze wyjście. To znaczy... Wszystko jest idealnie i cudownie, ale te rozmowy. Te jego zakazy, to dla mnie za wiele. 
   Uh, ogarnij Sam. On chce dla Ciebie dobrze, zrozum go. I ciesz się chwilą z nim, a nie marudzisz, idiotko. 
   Jak ja nienawidzę swojej podświadomości. Ale muszę się teraz z nią zgodzić. Powinnam się cieszyć, że jestem teraz przy Justinie, który chce dla mnie i Hope jak najlepiej.
   Po dwudziestu minutach znaleźliśmy się na miejscu. Przez większość czasu jechaliśmy pod górę, aż w końcu Jus zaparkował przy jakichś rampach. Wyszłam z samochodu i od razu rzuciła mi się w oczy ławeczka, do której zaczęłam iść. Obróciłam głowę w prawo i ujrzałam cudowny widok miasta. Cudowniejszy niż ten w restauracji. Otworzyłam szeroko buzię i spojrzałam zaskoczona na Justina. Wiedziałam już co miał na myśli, że to miejsce coś mi przypomni. Na początku naszej znajomości też zabrał mnie w podobne miejsce. Uśmiechnęłam się do niego i kiedy podszedł do mnie zarzuciłam swoje ręce na jego szyję i mocno się w niego wtuliłam. Codziennie kocham tego faceta coraz bardziej, nawet kiedy jego przy mnie nie było to moja miłość do niego nie wygasła. To trochę dziwne.
- Chyba Ci się podoba, co? - spytał chichocząc cicho. Spojrzałam na niego jak na idiotę, a następnie delikatnie musnęłam jego usta. Były takie miękkie. I tylko moje.
- Bardzo - wyszeptałam w jego usta i znowu je delikatnie musnęłam. Położył swoje dłonie na moich pośladkach i delikatnie je ścisnął. Po raz kolejny. Chciałam wyjść z tego uścisku już, ale przygwoździł mnie do swojego ciała i muskał najpierw mój nos, później policzek. Odchyliłam głowę, by miał lepszy dostęp do mojej szyi, do której od razu się wpił. Ssał ją i lizał, a ja tylko przygryzałam dolną wargę, bawiąc się jego włosami z tyłu. Cofaliśmy się do tyłu, dopóki nie poczułam, że opieram się o ławeczkę. Justin przestał obcałowywać pocałunkami moją szyję i spojrzał w moje oczy chowając wystający kosmyk włosów za ucho.
- Stęskniłem się za tobą.
  Te cztery słowa wywołały w moim brzuchu stado motyli. Chris wiele razy mówił mi takie słowa, jednak nie były tak magiczne. Justin powiedział to z takim strachem, że ja nie odpowiem mu tak samo. Ale jest inaczej, bo tak samo tęskniłam za nim, jak on za mną. Tak myślę.
- Ja za tobą też - szepnęłam i dotknęłam dłonią jego policzka, pocierając delikatnie kciukiem. - Nie rób tak więcej.
- Nie mam zamiaru - uśmiechnął się delikatnie i musnął swoimi ustami moje po czym mnie puścił. Usiadłam na ławeczce, po chwili poczułam jak Justin obejmuje mnie swoim ramieniem. Położyłam głowę na jego ramieniu i przymknęłam oczy. Starałam się cieszyć tą chwilą tak bardzo jak tylko mogłam. I mi się udawało. Oprócz tego, że zastanawiałam się czy moja córeczka dobrze się bawi.
- Chyba powinniśmy wracać - powiedziałam na głos. No trudno.
- Czemu?
- Hope.
- Faktycznie.. - zamyślił się na chwilę. A później ostrożnie wstał, zrobiłam to samo.- W takim razie chodź.
   Kiwnęłam głową i poszłam razem z nim do samochodu. Wyjechaliśmy stąd w zupełnej ciszy.
- Justin, mogę Cię o coś zapytać? - spytałam niepewnie. Ściszył muzykę i spojrzał na mnie.
- Jasne, pytaj.
- Czemu ten kelner Cię od razu poznał?
- Nie dasz mi spokoju, prawda? - westchnął i poprawił dłonią swoje włosy.
- Chcę po prostu wiedzieć - powiedziałam cicho mając wyrzuty sumienia, że go o to ciągle pytam.
- To mój pracownik. Ta restauracja jest moja.
   Okej, jestem w szoku.
- Naprawdę? - odparłam i spojrzałam na niego zaskoczona i kompletnie zbita z tropu.
- Tak, tych restauracji mam siedem w Londynie i jeszcze ponad dziesięć w Stanach. W USA powstaną jeszcze piętnaście, bo jak widać jest duże zainteresowanie. Ludzie kochają moją restaurację, dlatego mam tyle pieniędzy, kochanie.
- Och.
   Jeśli chodzi o komentowanie czegoś, to jestem bardzo ograniczona. Dlatego nie dziwcie się, że tylko to zdołałam powiedzieć. Szok przejął mnie całą.
- To czemu zapłaciłeś Keithowi?
- Przyzwyczajenie, lubię im płacić - zaśmiał się i skręcił w prawo. Wiedziałam gdzie jesteśmy, zaraz będziemy w domu Ashtona.
- I dlatego nie chcesz, żebym pracowała?
- Tak.
- Umm... A kiedy będziesz wprowadzał się do nowego mieszkania?
- Za jakieś dwa tygodnie, dlatego chciałbym jak najszybciej usłyszeć od ciebie zgodę - odparł pewny siebie i pewny tego, że się zgodzę. Chociaż w sumie co innego mogłabym powiedzieć? Że zostaję z Chrisem? Szkoda mi Christiana i nie chcę go zostawiać, ale jesteśmy już dorośli, prawda? Powinien znaleźć sobie jakąś dziewczynę i ją przygarnąć do siebie. Zawsze będę mu wdzięczna za to co dla mnie zrobił i nigdy tego nie zapomnę. I na jego nieszczęście będę już zawsze przy nim, tak jak on był przy mnie.
- Jutro ci powiem - powiedziałam w końcu i skręciliśmy do ogródka Ashtona. Zapukaliśmy do drzwi, a po chwili chłopak nam otworzył.
- Co tak szybko? - uśmiechnął się i puścił nas do środka. Mieszkanie było nowocześnie urządzone i mimo wieczoru, tutaj było bardzo jasno. Usłyszałam głośne śmiechy, a po chwili zjawiła się moja córeczka z jakąś dziewczynką. Siostra Ashtona. Była bardzo do niego podobna, miała złote loczki, zielone oczy i ogromny uśmiech.
- Mamuś! - pisnęła Hope i podbiegła do mnie wskakując na moje ręce. Podniosłam ją i mocno przytuliłam.
- Jak było?
- Będziemy przychodzić częściej?
  Wszyscy się zaśmialiśmy. Podobało jej się tutaj.
- Jeśli Ashton nie będzie miał nic przeciwko - uśmiechnęłam się.
- Chętnie ją częściej popilnuję. Mała jest mega grzeczna i nawet Lily jest spokojna - zaśmiał się i poczochrał swoją siostrę. - Bieber, kiedy wpadasz do nas?
- Niedługo mnie tam zobaczysz - uśmiechnął się delikatnie. - Kiedy jest najbliższy termin i o której?
- Godzina jak zawsze ta sama, a co do dnia to jeszcze nie wiem. Jak się dowiem to dam Ci znać.
- Okej - odpowiedział i przybili sobie żółwika.- Idziemy już, dzięki jeszcze raz, stary.
- Zawsze do usług - zaśmiał się i otworzył nam drzwi.
  O czym oni do cholery mówili?


~*~
Od Autorki: ja dzisiaj krótko, bo chciałam was zaprosić serdecznie na moje drugie ff. mam nadzieję, że każdy kto tu wejdzie to skomentuje tam i będziecie moimi czytelnikami, bo bardzo mi na tym zależy. 

i jeszcze jedna rzecz: informuję mimo wszystko dużo osób i naprawdę zwykły komentarz bardzo motywuje do dalszego pisania, poza tym dzięki temu wiem kto czyta mojego bloga dalej, a kto już nie. napisanie komentarza zajmuje zaledwie kilka minut, to naprawdę nie jest trudne. 

jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało. tam odpowiadam na wszystko: ASK

a tutaj macie link do mojego nowego ff: FRIGHTFUL

zapraszam serdecznie równiez na bloga mojej czytelniczki: you part of me - serdecznie polecam! 

33 comments:

  1. Anonymous5/05/2014

    Świetny!

    ReplyDelete
  2. Kocham tego bloga i tę historię! :* Dziękuję za polecenie mojego bloga, to wiele dla mnie znaczy. :*:* Życzę weny, kochana. :) ♥

    ReplyDelete
  3. Bardzo ciekawy rozdział. Tylko gdzie zniknęli Louis i Zayn? I nie wiem czemu ale mam przeczucie że Justin znowu się ściga, omg. To byłoby słodkie gdyby razem zamieszkali, jak prawdziwa rodzina <3 Weny ci życzę słonko .x

    ReplyDelete
  4. Kocham to opowiadanie <333
    Nie moge doczekać się nastepnego, dowiem się o co chodziło chłopakom!!!

    ReplyDelete
  5. Anonymous5/05/2014

    świetny rozdział. kocham twoje opowiadanie

    ReplyDelete
  6. Anonymous5/05/2014

    Super blog i czekam na dalsza częśc ! :D

    ReplyDelete
  7. Jeju ale kocham to opowiadanie i już nie moge sie doczekac nastepnego rozdziału :)

    ReplyDelete
  8. 1. Nie umiem pisać motywujących komentarzy soooł napiszę tylko, że jesteś niesamowita dziękuję za to tt
    2. Mam nieodparte wrażenie, że Jus znów bierze udział w wyścigach.
    3. Nie mogę się doczekać następnego x

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję za to ff* (sorcia, autokorekta)

      Delete
  9. Anonymous5/05/2014

    Rany! Jak ja kocham to opowiadanie! Jest takie realne, jak w prawdziwym życiu. Taka codzienność ale jak Ty to opisujesz to mogłabym to czytać ciągle bez przerwy i by mi się nie znudziło :)
    Coś pięknego...

    Hmmm ciekawa jestem końcówki o czym Justin rozmawiał z kumplem :)
    No i w ogóle szok jak Justin się dorobił :O

    Kocham <3
    @ameneris

    Ach....i oczywiście idę zerknąć na drugie opowiadanie :D

    ReplyDelete
  10. roomdemz5/05/2014

    Ciekawe jakie jeszcze sekrety ma Justin.
    Mam nadzieję, że zgodzi się z nim zamieszkać :3 Zastanawiam się jak zareaguje na tą przeprowadzkę Chris.
    Świetnie napisany rozdział i przyjemnie się czytało. (:

    ReplyDelete
  11. aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaj jak słodko :* nie spodziewałam się, że Biebier został restauratorem ;oo . szok normalnie :d ale o czym on gadał z Ashem ? już nie mogę się doczekać nowego :> i drugie opowiadanie dodaję do obserwowanych <3 ~brutal girl

    ReplyDelete
  12. jejku mega rozdział.. Justin właścicielem "sieci" restauracji? wow, tego się nie spodziewałam. miłe zaskoczenie. ale ta końcówka.. chyba nie chodziło o wyścig?! :(
    no cóż.. rozdział genialny, więc nic więcej nie mam do dodania. czekam na kolejny <3

    @saaalvame

    ReplyDelete
  13. Anonymous5/06/2014

    ciesze się że powoli im się w końcu układa słodkie to wszystko jest teraz :).rozdział dobrze bardzo napisany i cholera nie mogę się doczekać jak to się dalej potoczy :).

    ReplyDelete
  14. Anonymous5/06/2014

    Urywki z Greya? ;d
    Mam nadzieje,że nie chodzi o wyścigi,albo dragi...
    Czekam na nn <3
    @scute4

    ReplyDelete
  15. Świetny *.* Czekam nn <3 @natalusia99
    http://heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com/

    ReplyDelete
  16. Anonymous5/06/2014

    ŚWIETNE
    Zakochałam się już w pierwszej części, nic się nie zmieniło ;)
    Czekam na następny

    ReplyDelete
  17. Anonymous5/06/2014

    Świetny rozdział tak jak cały ff
    z chęcia wejdę na drugiego twojego ff /ordinary_girl_7

    ReplyDelete
  18. Anonymous5/06/2014

    jejku, idealne <3

    ReplyDelete
  19. Takie cudowne ♥ jedno z najlepszych opowiadan !! Rownie cudowne jak danger

    ReplyDelete
  20. Anonymous5/06/2014

    omg super mega boski i słodki rozdział ily <3 masz talent do pisania :)

    ReplyDelete
  21. AAAAAAAAAAAAAAAAA JAKI CUDOWNY ROZDZIAŁ, JEJUU!! ♥
    KOCHAM TOOO!! ♥ XD

    ReplyDelete
  22. Anonymous5/07/2014

    Aaa ! Rozdzial genialny ;***

    ReplyDelete
  23. Anonymous5/07/2014

    To jest takie słodkie *-* Wika.

    ReplyDelete
  24. ciekawy rozdział xx
    @xcandyxshopx

    ReplyDelete
  25. Anonymous5/08/2014

    Mega ! :) I LOVE IT <3!

    ReplyDelete
  26. Zabijasz mnie....to jest cholernie dobre :) @forevermindSWAG

    ReplyDelete
  27. Cudowny ! Kocham <3

    ReplyDelete
  28. Bardzo Ci dziękuję! Dzięki Tobie moja chęć na dalsze blogowanie powróciła, mogę śmiało stwierdzić, że jesteś moim natchnieniem. Parę dni temu skończyłam czytać tego bloga i jestem wniebowzięta. Nie raz próbowałam czytać coś nowego, ale nic mnie tak nie zmotywowało. Masz lekki styl pisania, co na prawdę trafia do mnie niczym kołysanka do dziecka. Na prawdę będę dziękować Ci pod każdym kolejnym rozdziałem, a mam nadzieję ,że będzie ich dużo. Teraz trochę o zwiastunach... CUDOWNE. Nie wiem, jak ty to robisz, ale po prostu Ci zazdroszczę. Talentu, chęci do pisania, weny... Wiem, że nie powinno się niczego zazdrościć, ale nie potrafię zastąpić tego słowa. Mam nadzieję że nie sprawię Ci problemu, jeżeli zechcę abyś mnie informowała na gadu: 43057337. To jest dla mnie najwygodniejszy sposób, dlatego byłabym bardzo wdzięczna, jeśli to zrobisz. Życzę Ci weny, sukcesów oraz jak największej ilości fanów! Pozdrawiam :)

    ReplyDelete
  29. Anonymous5/16/2014

    bardzo dobrze piszesz, niesamowite opowiadanie wciąga cholernie:) proszę cię abyś tylko pisała je dalej bo naprawdę nie moge się oderwać!pozdrawiam i powodzenia! x

    ReplyDelete