17/05/2014

17

Sam
 Moja córka chyba jeszcze nigdy tak szybko nie zasnęła jak tego wieczoru. Ledwie siedliśmy do samochodu, a ona zasnęła na moich kolanach, kurczowo trzymając swoją lalkę. Widać, że naprawdę dobrze się tam bawiła, co mnie niezmiernie ucieszyło. Już wiem, komu mogę zaufać w kwestii popilnowania mojej córeczki. Ale teraz zastanawiała mnie jedna rzecz. O czym Ashton i Justin mówili? Znowu jakieś tajemnice? Znowu coś ukrywa przede mną. Jestem już zmęczona jego ciągłymi tajemnicami. Jeśli mam być szczera, to dokładnie całego życia Justina nie poznałam sześć lat temu. I chyba wielu rzeczy się już nie dowiem.
  Kiedy dojechaliśmy, Jus wziął na ręce śpiącą Hope i poszliśmy do mieszkania mojego i Chrisa. Były zapalone światła, więc podejrzewam, że Christian był już w domu. Otworzyłam drzwi i przepuściłam Justina, który od razu poszedł na górę, żeby zanieść Ho do swojego pokoju. Zapaliłam światło i poszłam do kuchni.
- Chris, wróciliśmy - odparłam, by dać mu znać, że to tylko my. Nie odpowiedział mi, więc pomyślałam, że pewnie biedaczek znów zasnął na fotelu. Ostatnio bardzo ciężko pracuje. Chwyciłam szklankę z półki i nalałam do niej wodę, po czym od razu ją wypiłam. Odstawiłam szklankę do zmywarki i poszłam do salonu. Daję sobie głowię uciąć, że jak przyjeżdżaliśmy, to tutaj paliło się światło. Zmarszczyłam brwi i zapaliłam światło. Moje serce niemalże przystanęło, kiedy ujrzałam zakrwawionego, nieprzytomnego Chrisa. Nad nim stał jakiś chłopak, który dziwnie się do mnie uśmiechał. Odwróciłam się, żeby zawołać Justina, ale jakby wyrósł przede mną chłopak, którego tak dobrze znałam. Zayn. Położył dłoń na moich ustach, żebym nie mogła krzyknąć i pchnął mnie w stronę jego kolegi i nieprzytomnego Chrisa. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, kompletnie nie wiedziałam co się dzieje. Było strasznie cicho i jedyne co słyszałam, to kroki Justina, który schodził po schodach.
- Hope się obudziła i musiałem jej poczytać jakąś bajkę - zachichotał i nagle stanął jak wryty. Przez chwilę jego spojrzenie wydawało się być zaskoczone, ale po chwili cała złość przejęła nad nim kontrolę. Zayn wyjął nóż z kieszeni i przyłożył go do mojej szyi. Puścił swoją dłoń, a ja odruchowo wstrzymałam oddech. Patrzyłam na Justina, a on chyba planował co zrobić, żeby nikt więcej nie ucierpiał.
- Co wy tu robicie? - zapytał mój chłopak.
- Louis i ja dowiedzieliśmy się, że żyjesz. Przyszliśmy was odwiedzić - uśmiechnął się głupio i zbliżył swoje ciało do mojego. Tak mocno przywarł do mnie, że czułam całą jego męskość na moim pośladku. Zrobiło mi się niedobrze, ale cierpliwie czekałam, aż Justin coś zrobi.
- Nie udało wam się mnie wtedy zabić, chłopcy. Teraz nie uda wam się zabić, ani mojej rodziny, ani ponownie mnie - odparł spokojnie i trochę podszedł. Spojrzał na Chrisa i ścisnął dłonie w pięści. - Zostaw Sam, a dostosuję się do tego co masz mi do powiedzenia.
- Skąd wiesz, że chciałbym ci coś mówić? - prychnął Zayn, a następnie cicho się zaśmiał.
- Bo zawsze miałeś pełno śliny w ustach, więc pewnie teraz też - wzruszył ramionami i znów podszedł.- Nie udawajcie morderców, czy kogo tam chcecie. Pamiętajcie kim byłem i że nie macie ze mną szans.
- Przez te sześć lat trochę się podszkoliliśmy - skomentował Louis, na co Justin zaczął się śmiać.
- Poważnie? A więc powinienem się bać, czyż nie?
  Zayn i Louis spojrzeli na siebie. Chyba ich plan nie poszedł tak jakby chcieli, ale mimo to nie puścili mnie.
- Dobra, Bieber. Zamknij tę mordę i się cofnij, inaczej zabiję ją - warknął Zayn, chyba nieco zły. Poczułam zimne ostrze przyciskające do mojej szyi. Moje serce waliło jak oszalałe i jedyne o czym myślałam, to o tym, żeby Justin coś zrobił.
   Nagle wszystko działo się tak szybko, że jedyne co zapamiętałam to kilka strzałów, pisk mojej córeczki, a potem jedynie ciemność.

***

  Obudziłam się w jakimś ciemnym i śmierdzącym miejscu. Próbowałam się poruszyć, ale poczułam, że jestem związana w nogach i rękach. Moje serce natychmiast przyśpieszyło, bo przypomniałam sobie, że moja córeczka gdzieś tam mogła być. Chciałam stąd uciec, ale nie wiedziałam nawet gdzie dokładnie jestem. Tak bardzo się bałam o to, że Justinowi i Hope mogło się coś stać. Zaczęłam się szarpać z nadzieją, że coś mi to da, ale jedynie usłyszałam cichy pomruk.
- Nie dasz rady - jęknął mężczyzna. Nie rozpoznałam na początku głosu, ale po chwili zauważyłam niedaleko mnie sylwetkę chłopaka. To był Chris.
- Chris? Jak się czujesz? - spytałam zapłakana. Byłam w szoku i naprawdę miałam nadzieję, że Justin nas uratuje.
- Nie mam sił - wymamrotał. Był ranny, a mimo to bezczelnie go tutaj ze mną zamknęli.
- Wiesz gdzie jesteśmy?
- W jakiejś piwnicy.
  Och, chociaż tyle. 
  Musi być stąd jakieś wyjście. Tylko jak się wydostać?
  Nie powinnam czekać na przyjście Justina, kiedy Chris w każdej chwili może się wykrwawić. Nie pozwolę na to, żeby Christian przez nas ucierpiał. 
- Chris proszę trzymaj się, wyjdziemy stąd.
  Wymamrotał coś, ale nie za bardzo zrozumiałam. Oddychał bardzo ciężko, a oczy co chwilę mu się zamykały. Próbowałam nie płakać, żeby łzy nie przysłaniały mi obrazu, choć było mi ciężko. Zaczęłam poruszać dłońmi, żeby móc chociaż w jakimś stopniu poluzować węzły. Stłumiłam pisk, kiedy ktoś otworzył drzwi i wszedł do piwnicy.
- Śpiąca królewna wstała - uśmiechnął się łobuzersko Louis. Przełknęłam cicho ślinę, kiedy podszedł do mnie i przykucnął. - Słuchaj, nie zrobimy tobie i twojemu koledze krzywdy jeśli Justin okaże się dobrym pieskiem i się podda. Ale pamiętaj, że nie będziemy mieć żadnych wyrzutów zabijając Ciebie i jego - przyłożył dłoń do mojego policzka. Odsunęłam głowę i zamknęłam oczy, czując jakby mnie sobą naznaczył. 
- Wezwijcie lekarza i pomóżcie Chrisowi, proszę - szepnęłam.
- Z nim jest całkiem w porządku.
- Wykrwawia się - jęknęłam, a łzy znowu poleciały po moich policzkach. Pieprzona moja wrażliwość. - Proszę cię.
  Westchnął głośno i wyszedł z piwnicy, a po chwili wrócił z Zaynem. Spojrzał się na mnie, na co natychmiast odwróciłam głowę. Nie chciałam na niego patrzeć, zranił mnie. Bawił się mną, nie miałam ochoty go znać. Rozwiązali go i zabrali na górę, zostawiając mnie samą. 
- Justin, zrób coś - szepnęłam i przymknęłam oczy. Byłam strasznie osłabiona.

Justin
  Byłem zdezorientowany, nie wiedziałem za bardzo co się stało. To nad czym pracowałem przez te pierdolone sześć lat, w jeden dzień się posypało. Odkryli, że żyję, choć wcześniej jakoś tego nie zauważyli. I jeśli mam być szczery nie za bardzo wiedziałem co mam robić.
Do jasnej cholery, byłem płatnym zabójcą i nie wiem co zrobić? Czy można być bardziej żałosnym, niż jestem ja? 
Przymknąłem na chwilę oczy. Zabrali Chrisa i Sam, moja córka płacze, bo nie wie co się dzieje, a ja nie wiem co zrobić. Kurwa. 
Wziąłem na ręce Ho i uciszyłem ją. Martwiłem się o nią, a jeszcze bardziej o Sam i swojego przyjaciela. Muszę im pomóc i przy okazji zabić tych dupków. I potrzebuję pomocy.
- Księżniczko, zanocujesz dzisiaj u Ashtona, dobrze? 
  Kiwnęła delikatnie główką. Nałożyłem na nią kurtkę, tak samo na siebie i poszliśmy szybko do samochodu. Zapiąłem ją dokładnie i ruszyłem do Ashtona. Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do niego.
- Hej, Bro.
- Ashton, musisz mi pomóc - wymamrotałem. Byłem całkiem rozkojarzony i nie wiedziałem co skutecznego zrobić, żeby nikt już nie ucierpiał. Ściskało mnie ze złości w żołądku, jak myślałem, że te dupki trzymają moją dziewczynę i najlepszego przyjaciela gdzieś, w dodatku związanych. Muszę działać szybko, bo Chris wyglądał okropnie. 
- Co się stało?
- Pamiętasz Zayna i Louisa? Włamali mi się do domu i porwali Chrisa i Sam, jadę do Ciebie. Musisz zaopiekować się moją córką.
- Nie ma sprawy, a nie chcesz pomocy? Dobrze wiesz, że dałbym sobie radę.
- Wiem o tym, ale nie pozwolę, żeby i tobie się coś stało.
- Daj spokój, Bieber. Przyjeżdżaj, coś wymyślimy.
- Okej - westchnąłem i się rozłączyłem. Przyśpieszyłem i w głębi duszy ucieszyłem się, że moja córeczka nie bała się tak szybkiej prędkości. Ujrzałem znajomy zakręt i skręciłem tam, będąc już po chwili w ogródku Ashtona. Wyszedł ze swojego domu idąc do mojego auta. Otworzyłem drzwi i się z nim przywitałem. Rozpiąłem z pasów swoją córeczkę i wziąłem ją na ręce, po czym weszliśmy do domu.
- Słuchaj, moja siostra.. - spojrzałem na niego pytająco.- mam jeszcze starszą - wywrócił oczami. - jest w domu, zaopiekuje się Hope.
- Ash, dam radę sam.
- Tego nie wiesz - mruknął.- Skąd wiesz, że nie będziesz mnie akurat potrzebował, albo kogokolwiek innego, a nikogo nie będzie? Nie możesz robić wszystkiego sam, czasami nawet płatny zabójca potrzebuje pomocy.
- Zamknij się - warknąłem puszczając swoją córkę.- Usłyszy kim byłem i będę miał problemy.
- Nie ważne - machnął ręką. - Czekaj tu. Hope, chodź do Lily. Nie może się doczekać, aż Cię zobaczy - uśmiechnął się do niej i poszli na górę. Po chwili Ash zbiegł już sam i ubrał kurtkę.
- Ashton, do cholery jasnej jeśli coś Ci się stanie, ja poniosę konsekwencję.
- Nie bój się, dobrze zostałem wyszkolony - puścił do mnie oczko. - Elie, zaopiekuj się Hope i Lily. Są na górze - mruknął, kiedy dziewczyna weszła do salonu, gdzie byliśmy. Ellie była brunetką o ogromnych, czarnych oczach, jasnej karnacji i ogromnymi, czerwonymi ustami.
- Nie zabij się tylko - uśmiechnęła się delikatnie i spojrzała na mnie kiwając głową. Odkiwnąłem jej. - Powodzenia.
- Dzięki - mruknąłem cicho i razem z Ashtonem poszliśmy do jego piwnicy. Tam były różnego rodzaju bronie. Wziąłem dwa pistolety, które włożyłem do kieszeni, oraz większą broń. Ash wziął to samo.
- Wiesz gdzie oni mogą być? - zapytał, kiedy wsiadaliśmy już do mojego samochodu. Kiwnąłem głową i wyjechałem z ogródka Irwinów.
- Prawdopodobnie w ich kryjówce, którą znam już na pamięć. Często tam przesiadywałem, kiedy ich nie było i szukałem różnych rzeczy - wzruszyłem ramionami i przyśpieszyłem do 200 km/h. Chciałem być tam jak najszybciej, wybaczcie mi.
- Może zadzwońmy po psy?
- Zjebało Cię, Ashton - warknąłem zaciskając dłonie na kierownicy. - Nigdy nie prosiłem tych skurwieli o pomoc, więc teraz też nie. Damy sobie radę sami.
- Jakby mogło być inaczej - uśmiechnął się. - Fajny spontan.
 Pokręciłem głową. Co za idiota.
- Porwali moją dziewczynę i przyjaciela. To nie jest fajny spontan. Zapłacą mi, kurwa. Już ja tego dopilnuję.
- Uspokój się, bo wróci Justin sprzed sześciu lat. Sam mówiłeś, że nie chcesz do tego wracać.
- Nie będę miał wyboru. Tamten Justin przynajmniej umiał zabić.
- Ten też będzie umiał - westchnął i widząc moją minę zamilkł.
 Zmrużyłem mocno oczy, zacisnąłem mocno szczękę, tak samo jak dłonie na kierownicy i wcisnąłem pedał gazu. Złość przejęła całego mnie. Czułem jak moja zła strona zaczyna mieć nade mną kontrolę.
- Tamten Justin Bieber właśnie wraca. Mściwy i nieobliczalny.

~*~
Od Autorki: przepraszam za dawne nie dodawanie. mam kolejne problemy. tak btw, czy ja kiedyś nie będę miała dnia bez problemu? zawsze się coś znajdzie, uh. nie ważne. mam nadzieję, że podoba się rozdział, starałam się :)


17 comments:

  1. Anonymous5/17/2014

    Cudny rozdział gghgygr nie mogę się doczekać kokejnego ! @ibizzlerauhlx

    ReplyDelete
  2. Anonymous5/17/2014

    świetny justin musisz ich uratować
    mam nadzieje że wszystko się ułoży i już czekam na next

    ReplyDelete
  3. Anonymous5/17/2014

    Ojojojoj to się porobiło :(
    Rany! Nie spodziewałam się tego kompletnie! Mam nadzieję, że Justin da radę! Fuck! Wszystko się zjebało no!

    @ameneris

    ReplyDelete
  4. Jest cudowny, jak cała reszta hxyxydcug :)))

    ReplyDelete
  5. Anonymous5/17/2014

    się porobiło, tyle emocji hehe
    czekam na następny!

    ReplyDelete
  6. idealny ♥ dsjdhasjk

    ReplyDelete
  7. Anonymous5/17/2014

    omg wszystko się posypało

    ReplyDelete
  8. Anonymous5/17/2014

    Jezu, co tu się dzieje ;o a rozdział jak zwykle idealny

    ReplyDelete
  9. Anonymous5/17/2014

    Omg ! Boski nie mogę się doczekać kolejnego ♥

    ReplyDelete
  10. kochałam 'tamtego' Justina.. <3 ale teraz jestem nim przerażona..
    żeby tylko udało mu się uratować Sam i Chrisa :(
    nie mogę się doczekać kolejnego, jestem strasznie ciekawa co będzie dalej <3

    @saaalvame

    ReplyDelete
  11. Anonymous5/18/2014

    Swietny xD czekam nn ^ ^

    ReplyDelete
  12. kinczix5/18/2014

    boziu, oby justin dal sobie rade :(

    ReplyDelete
  13. Anonymous5/18/2014

    Jaka draaaama !!! Oby Justin ich uratował :)
    czekam na nn <33

    ReplyDelete
  14. O moj Bieber jaka akcja ;o

    ReplyDelete
  15. No i cos sie dzieje mega !

    ReplyDelete
  16. Świetny *.* czekam na nowy KC <333

    ReplyDelete
  17. Anonymous5/29/2014

    WOHOHOHOHO :D teraz się dopiero rozkręca. :D a na początku już myślałam, że z Justina zrobi się pierdoła. :D ale na szczęście nie. :D zapowiada się mega ciekawie. :D

    ReplyDelete