proszę o przeczytanie notki pod rozdziałem.
Justin
Głośny warkot mojego silnika praktycznie zagłuszał każdego zawodnika, marzącego o tym, iż pewnego dnia prześcignie mnie. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, ale znowu poczułem ten przypływ adrenaliny, tak jak kiedyś. Pragnąłem wygrać, nie liczyło się nic poza tym.
Tak, to zdecydowanie było złe.
Nie powinno tak być. Nie powinienem się zachowywać w sposób jak sześć lat temu... Ale przyjście Smitha. To wyszło spod kontroli. Nie panuję nad sobą i nie będę panował do momentu, aż go wykończę. Nie mogłem się doczekać mojej wygranej i jego przegranej. Chciałem go już zabić, chociażby swoimi gołymi rękoma. Nieważne jak, ważne, aby było to skuteczne i aby ten gnój już nigdy nie pokazał mi się na oczy.
Nim się obejrzałem, a przed naszymi autami stanęła seksowna blondynka na mega wysokich szpilkach. Miała w dłoni pistolet, który wyciągnęła wysoko ku górze i uśmiechając się wystrzeliła, dając nam znak, że powinniśmy startować. Nie zwracając na nią zbytniej uwagi wyprułem do przodu, zostawiając w tyle pozostałych. Już czułem się wygrany, choć to był dopiero początek. Znałem ten odcinek jak własną kieszeń - a Smith nie. Dlatego nie było to zbyt stresujące, wiedząc, że ten dupek bawi się w moje wyścigi. W moim mieście.
Obraz po moich bokach był całkowicie rozmazany, widziałem jedynie to, co było przede mną. Ulica była zaledwie delikatnie rozświetlona, ale nie przeszkadzało mi to. Jak już wspominałem - cholernie dobrze znałem ten odcinek drogi.
- Biebs, ktoś Cię0 dogania! - usłyszałem krzyk z tyłu. To był Ahston, który postanowił uczestniczyć razem ze mną w wyścigu. Wolałbym, żeby siedział z przodu, co jak co, ale tutaj było o wiele bezpieczniej. Chłopak jednak uparł się przy tyle, więc go nie zatrzymywałem.
Spojrzałem w lusterko po mojej lewej stronie i ujrzałem czarny samochód, który coraz bardziej mnie doganiał. Przyjrzałem się, kto siedzi za kierownicą. Moja podświadomość się nie myliła - to był Smith. Warknąłem do siebie głośno i mocno zacisnąłem dłonie na kierownicy. Wcisnąłem pedał gazu i starałem się za wszelką cenę sprawić, aby mnie zbyt nie dogonił. Moje serce waliło jak oszalałe, ale cieszyło mnie to. Uwielbiałem ten moment, kiedy krew w moich żyłach pulsowała, a serce było coraz bliżej do wyskoczenia z mojego ciała. Żyłem tylko tym. Żyłem tylko wyścigiem, nic innego nie miało znaczenia.
- Wciśnij nitro! - krzyknął Ashton, jednak jedynie na niego syknąłem.
- Jeszcze nie teraz - warknąłem i przymrużyłem oczy, widząc w lusterku jak auto Smitha znacznie maleje. Uśmiechnąłem się do siebie i widząc mój punkt, który od zawsze rozpoznawałem, wcisnąłem nitro i czułem jak szybkość przygniata mnie do siedzenia. Całkowicie panowałem nad swoim autkiem, dlatego szybko, aczkolwiek bezpiecznie przejechałem metę jako pierwszy. Zwolniłem, otwierając okno. Ludzie jak zwykle mi wiwatowali i przybijali żółwika. Ugh, mogłem się o coś założyć. Chociaż tak naprawdę, nie mam po co się zakładać. Pieniądze mam, dom, ciekawą pracę, no i przede wszystkim własną kobietę również. Co mi niby potrzebne jeszcze do szczęścia?
- Psy jadą! - wrzasnął ktoś z zewnątrz. Zmrużyłem szybko oczy, czując w środku zawiedzenie tym faktem. Miałem w planach wpierdolenie Jadenowi, a teraz po prostu chuj strzelił.
Ashton szybko wgramolił się na przednie miejsce, zapinając się pasem bezpieczeństwa.
- Justin, jedź - pisnął, odpowiedziałem mu głośnym śmiechem. Odpaliłem znów silnik i słysząc ryk syren policyjnych jak najszybciej się stamtąd wycofałem. Idioci, którzy obserwowali nasze wyścigi starali się dobiec do swoich samochodów i uciec, jednak wielu się to po prostu nie udało. W takich miejscach trzeba być po prostu szybkim.
- Justin, jeden jedzie za nami - mruknął zestresowany Ashton. Zazwyczaj kiedy on bywał na wyścigach, takich niespodzianek nie miał. A więc, to był jego pierwszy raz. Uśmiechnąłem się pod nosem. Ta zabawa to był mój ulubiony punkt kulminacyjny. Jechałem ponad dwieście dwadzieścia kilometrów na godzinę, jednak nie było to coś dla mnie zaskakującego. Potrafiłem jechać znacznie szybciej, ale po co, skoro Ci co mnie gonią są coraz wolniejsi? Chciałbym się z nimi chwilę pobawić. Zwolniłem, a oni natomiast przyśpieszyli, mając nadzieję, że to ich szansa złapania mnie. Zjechałem delikatnie na prawo, by dać miejsce policyjnemu samochodowi. Podjechał, więc mogłem zobaczyć kto prowadzi. Ku mojemu zaskoczeniu była to urocza brunetka, skupiona na jeździe. Obróciła się w moją stronę, patrząc na mnie jak w obrazek. Użyłem swojego uroku, czyli uśmiechnąłem się łobuzersko, a następnie przygryzłem wargę. Kobieta była zdezorientowana moją postawą i kiedy kompletnie nie panowała nad autem wjechałem delikatnie na nią, przez co pośpiesznie skręciła w lewo, uderzając o śmietnik. W końcu byliśmy w jakiejś szerokiej uliczce między blokami. Zaśmiałem się głośno i przyśpieszyłem, skręcając w stronę mieszkania Ashtona.
- To... To było genialne! - krzyknął uradowany, wyrzucając ręce ku górze.
- Gorzej gdyby trafił się facet - wzruszyłem ramionami.
- Chyba, że byłby gejem, prawdopodobnie zareagowałby tak samo - wybuchnął śmiechem, a ja uderzyłem go w ramię.- Ałć?!
- Do geja bym tak nie zrobił. Jeszcze policjant-gej zakochałby się we mnie i byłoby - wywróciłem oczami.
- To byłoby zajebiste.
- Ugh - mruknąłem wyraźnie poirytowany jego poczuciem humoru. To nawet nie było w delikatnym stopniu zabawne. Co jest śmiesznego w policjancie-geju, który się w tobie zadurza? Poza tym... O czym ja w ogóle myślę, huh.
Moje myśli zaczęły wędrować wokół mojej Księżniczki. Mojej najukochańszej Hope. To naprawdę cudowne uczucie, kiedy wiesz, że jesteś ojcem. Emocje nie do opisania. Chciałbyś spędzać każdą wolną chwilę ze swoim dzieckiem, poświęcić mu całe życie i wychować je najlepiej jak potrafisz. Żałuję, że uciekłem, kiedy Sammy dowiedziała się o swojej ciąży. To musiało być dla niej bolesne... Nosić nasze dziecko, wiedząc, że rzekomo nie żyję. Zrobiłem błąd. Ale człowiek uczy się na błędach.
Sam
Z samego rana dostałam wiadomość ze szpitala, że Christian jest gotów do wypisu. Ucieszył mnie ten fakt, bo naprawdę martwiłam się o chłopaka. Ale wiedząc, iż może już wyjść ze szpitala, zagwarantował to, że mogę być już spokojniejsza. Nie myśląc dłużej, ubrałam Hope, zrobiłam jej śniadanie i pojechałyśmy do szpitala, po Chrisa. Czekał na nas w swojej sali. Bawił się telefonem, leżąc na łóżku.
- Chris! - pisnęła moja córka i wbiegła do sali. Usiadła na szpitalnym łóżku i rzuciła się na chłopaka. Uśmiechnął się szeroko, choć delikatnie skrzywił.
- Hope, ostrożnie - mruknęłam zaniepokojona. - Chris nie jest wystarczająco zdrowy.
- Spokojnie, Sam - uśmiechnął się delikatnie i biorąc na ręce Ho, wstał i zarzucił na ramię torbę z ubraniami. - Chcesz, żebyśmy po drodze wstąpili do cukierni i kupili jakiś ogromny tort?
- Tak! - pisnęła zachwycona i mocno się w niego wtuliła. - Czekoladowy?
- Tylko taki.
- Okej - uśmiechnęła się szeroko i spojrzała na mnie. - Przyjdzie tata?
Mój wzrok padł na twarz Chrisa, który delikatnie się uśmiechał. Kiwnął delikatnie głową, co spowodowało, że się uśmiechnęłam.
- Oczywiście.
~*~
Odkąd pamiętam zastanawiałam się nad tym jak to jest mieć normalne życie. Nigdy nie doświadczyłam tej normalności. Zawsze byłam ciekawa jak to jest być siedemnastolatką, która ma obojga rodziców przy sobie, przyjaciół i chłopaka. To musi być cudowne. Ciekawe jak to jest mieć normalnego chłopaka, który zajmuje się muzyką, siatkówką, czy ogólnie jakimś sportem. Bądźmy szczerzy. Justin nie należy do normalnych facetów. Ale to chyba podoba mi się w nim najbardziej. Czy narzekam na swoje życie? Szczerze? Nie narzekam, lepszego sobie wyobrazić nie mogłam. Choć nie pogardziłabym, gdyby Justin był ze mną przez te sześć lat, ale nie warto patrzeć w przeszłość. Przed nami jeszcze wiele nas czeka, a to co minęło powinno zostać jedynie w naszej pamięci. Najlepiej gdzieś głęboko i daleko.
Dźwięk mojego telefonu wyrwał mnie z moich rozmyślań. Mruknęłam cicho i wyjęłam urządzenie z tylnej kieszeni. Uśmiechnęłam się, kiedy zobaczyłam imię mojego chłopaka, po czym kliknęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam iPhone'a do ucha.
- Hej - powiedziałam, przygryzając wargę, aby zbyt szeroko się nie uśmiechnąć
- Cześć, słońce. Co robicie?
- Przygotowuję obiad, a Chris zabrał Hope do cukierni, po jakiś tort.
- Tort? - zapytał. Zachichotałam cicho.
- Nikt nie ma urodzin, spokojnie. W ten sposób, Ho chce przywitać z powrotem Chrisa.
- Och - mruknął i na chwilę zapanowała między nami cisza.
- Przyjdziesz?
- Jeszcze się pytasz - zaśmiał się i usłyszałam jakiś szmer.
- Z kim jesteś?
- Z Ashtonem.
- Zaproś go do nas.
- Na pewno?
- No jasne - uśmiechnęłam się i spojrzałam na zegarek. - O której będziecie?
- Ja już jadę, a Ashton wpadnie za pół godziny, musi coś załatwić.
- Okej, to czekam.
- Kocham Cię - powiedział, a ja znów się uśmiechnęłam. Chyba nigdy nie przyzwyczaję się do tych słów, od niego.
- Ja Ciebie też - szepnęłam i się rozłączyłam, oblizując usta. Przez chwilę stałam jak głupia na środku kuchni, nie wiedząc co robić. Po kilku minutach zajęłam się za przygotowywanie sosu, do spaghetti.
Justin
Pożegnawszy się z przyjacielem, wsiadłem do samochodu i pojechałem w stronę domu Sam. Włączyłem radio i jechałem spokojnie, zgodnie z przepisami. Widzicie? Potrafię tak jeździć. Po kilkunastu minutach wysiadłem z auta i bez pukania wszedłem do domu. Do moich nozdrzy od razu przedarł się przepiękny zapach spaghetti, który zaprowadził mnie prosto do kuchni. Zobaczyłem cicho śpiewającą Sammy, krzątającą się po kuchni. To był naprawdę ciekawy widok, dlatego oparłem się o framugę drzwi, krzyżując ręce na klatce piersiowej, a na mojej twarzy wstąpił delikatny, aczkolwiek łobuzerski uśmiech. Nagle obróciła się, a widząc mnie głośno pisnęła, przymykając oczy i się cofając. Jeszcze chwila, a cały sos wylądowałby na niej i na podłodze. Zaśmiałem się cicho i wyprostowałem się, podchodząc do mnie. Odstawiła sos na blat i spojrzała na mnie zła.
- Wystraszyłeś mnie, Justin! - pisnęła, wciąż zszokowana moją nagłą obecnością.
- Nie miałem tego w planach, wybacz - oblizałem usta, przyciągając jej drobne ciało do swojego.- Wyglądałaś strasznie uroczo kręcąc się tutaj i śpiewając. Nie chciałem tego przerywać.
- Ugh - jęknęła i pokręciła głową. Czułem jak jej serce wciąż nierówno bije, co oznaczało, że dochodzi jeszcze do swojego stanu. Po chwili jednak uśmiechnęła się do mnie słodko i zbliżyła swoją twarz, delikatnie mnie całując. - Jesteś niemożliwy.
- Wiem o tym - uśmiechnąłem się oddając jej pocałunek. - Ale to - cmoknąłem jej usta. - kochasz we mnie - znów buziak w usta.- najbardziej - wyszeptałem i ponownie dałem jej buziaka. Po chwili jednak przywarłem swoimi ustami do jej ciepłych i mokrych warg. Zarzuciła swoje dłonie na moją szyję, ochoczo oddając mi pocałunek. Przycisnąłem jej ciało do swojego jeszcze bardziej, z obawy, że zaraz to przerwie. Jęknęła, kiedy mój przyjaciel zaczął napierać na jej udo. No cóż, nie moja wina, że tak właśnie na mnie działa. Gdybym tylko mógł, prawdopodobnie bym ją teraz bzykał, chociażby na tym kuchennym stole. Wiedziałem jednak, że w każdej chwili może wparować do tego domu Chris z moją córką, a wtedy byłoby dosyć niezręcznie.
- Justin - jęknęła w przerwie naszych pocałunków. Mruknąłem jej coś w odpowiedzi przywierając jej ciało do wysepki kuchennej. - Justin - wysapała, odrywając swoje wargi od moich. Oddychała nierównomiernie, tak samo jak ja.- Muszę dokończyć obiad.
- Jest prawie gotowy - zauważyłem.
- Zaraz przyjdzie Hope z Chrisem...
- Wrócimy do tego - zaśmiałem się, puszczając ją. Zarumieniła się delikatnie i wyłączyła kuchenkę, kiedy makaron był już gotowy. Pomogłem jej, a w tym samym czasie dało się usłyszeć ciche rozmowy w przedpokoju.
- Jesteśmy! - krzyknął Christian, po chwili wchodząc do kuchni z naszą córką. Hope widząc mnie, uśmiechnęła się szeroko i podbiegła do mnie.
- Cześć - przywitała się ze mną. Wziąłem ją na ręce i cmoknąłem w czoło, uśmiechając się do niej promiennie. Z dnia na dzień była coraz słodsza.
- Cześć, skarbie. Wybraliście tort?
- Tak. Zgadnij jaki smak! - pisnęła, kładąc malutkie rączki na moich ramionach i delikatnie się odchylając, by móc mnie widzieć. Poprawiłem jej kosmyk włosów, który włożyłem za jej ucho.
- Czekoladowy? - spytałem, dając pierwszy lepszy smak. Kiwnęła głową.
- To mój ulubiony! - krzyknęła.
- Mój też - zaśmiałem się. To była prawda. Uwielbiałem torty czekoladowe. Puściłem ją i spojrzałem na Chrisa, kiwając w jego stronę głową. Odkiwnął do mnie, a ja kucnąłem, żeby być na wysokości mojej córki.
- Kochanie, idź na górę i umyj rączki, obiad zaraz będzie gotowy, dobrze?
Kiwnęła głową i całując mnie w policzek pobiegła na górę. Uśmiechnąłem się, odprowadzając ją wzrokiem. Kurwa, jak ja ją cholernie kocham. Tego się opisać nawet nie da. Ale nie o tym. Chciałbym porozmawiać z Chrisem o tym wszystkim, ale nie wiedziałem, czy to odpowiedni moment. Sammy chyba wyczuła, co zamierzałem zrobić, dlatego wzięła sztućce oraz talerze, po czym uśmiechnęła się do mnie.
- Pójdę nakryć do stołu.
I po chwili zostaliśmy sami z Chrisem.
- Um.. Jak się czujesz? - spytałem na początek, mając nadzieję, że napięcie między nami się rozluźni.
- O wiele lepiej - uśmiechnął się delikatnie i podrapał po karku. - Chciałem podziękować za uratowanie życia.
- Daj spokój, to moja wina, że byłeś w szpitalu - westchnąłem. Naprawdę czułem wyrzuty sumienia.
- Justin, znam Cię nie od dziś i wiem, że zawsze miałeś jakieś problemy z ludźmi. Nie dziwiło mnie, że Zayn i Louis się pojawili ponownie, chcąc się zemścić. Byłem ich zakładnikiem, żeby Ciebie zwabić, a do tego się już przyzwyczaiłem. To nie pierwszy raz, kiedy tak się działo - uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłem.
- Powinieneś podziękować Ashtonowi, to on właściwie Cię uratował - wzruszyłem ramionami.
- Jak będzie okazja...
- Wpadnie niedługo.
- Och - zamyślił się na chwilę, po czym podszedł do mnie, wyciągając dłoń. - Wybacz za moje wcześniejsze zachowanie. Nie spodziewałem się, że mój przyjaciel jednak żyje.
- Nie przepraszaj za to, to ja powinienem przeprosić. To dosyć skomplikowane - mruknąłem i uścisnąłem jego dłoń. Chłopak pociągnął mnie delikatnie i przytuliliśmy się, klepiąc się po plecach. Oczywiście to był przyjacielski hug, a nie taki.. pedalski, spokojnie.
- Żyjemy tylko raz, nie warto gniewać się na siebie całe życie. Zacznijmy od nowa to wszystko. Pewnego dnia wytłumaczysz mi, czemu zrobiłeś to, co zrobiłeś.
- Okej - kiwnąłem głową, całkowicie się zgadzając na taką umowę.
Wszystko wraca do normy.
Ale została jeszcze jedna rzecz.
A właściwie jeszcze jedna osoba.
Moja matka.
~*~
Od Autorki: przepraszam za słaby rozdział. nie wiem co więcej mogę tu napisać, jak zwykłe przeprosiny za coraz gorsze rozdziały.
i nie mówcie, że takie nie są. widzę po tym, jak komentujecie. coraz mniej osób chce to czytać, co mnie nie dziwi. staje się to monotonne i nudne, dlatego przepraszam.
mam nadzieję, że chociaż kilka osób dotrwa do końca - to już naprawdę niedługo.
btw. jeśli nudzi wam się unpredictable to zajrzyjcie na moje dwa fanfici.
one będą o wiele ciekawsze i bardziej dopracowane. i promise.
jakieś pytania:
ask
PODPISUJCIE SIĘ W KOMENTARZU SWOIM USEREM Z TWITTERA, CHCĘ WIDZIEĆ KTO NAPRAWDĘ JESZCZE TO CZYTA :)
PODPISUJCIE SIĘ W KOMENTARZU SWOIM USEREM Z TWITTERA, CHCĘ WIDZIEĆ KTO NAPRAWDĘ JESZCZE TO CZYTA :)
Opowiadanie jest rewelacyjne zapewne duzo osob je czyta :* Masz wielki talent i fajnie ze go nie marnujesz xD/ @bernadzia0304
ReplyDeleteaaaaaaa! tak, nareszcie! nareszcie Chris wybaczył Justinowi! <3
ReplyDeletena początku rozdziału przestraszyłam się, że Justinowi może się coś stać w tym wyścigu... :< ale na szczęście nic takiego się nie stało :)
jestem ciekawa jak to wszystko przyjmie Pattie.... będzie ciężko chyba.
czekam na kolejny rozdział, skarbie! :*
@saaalvame
na prawdę świetny rozdział
ReplyDeletejuż czekam na next
Jaaa czytam :))
ReplyDelete@SwaglandJB
pisz dalej, choćbyś robiła tylko dla kilku osób /@allaround_world
ReplyDeleteSwietny juz nie mg sie dozekac jak wyjasni sie czemu udawal smierc! Nie oodpisze sie unsername bo nie mam tt :)
ReplyDeleteawawawaw jeju chce juz zobaczyc jak jus rozmawia z mama *.* @skylarshawnx
ReplyDeleteSłodki rozdzial. Czekam na kolejny :) @biebsile
ReplyDeleteomg zawsze jak są sceny z Jusem i Sam o takie awwh asdfghj
ReplyDeleteNie mogę się doczekać następnego żeby zobaczyć rozmowe Jusa z mamą :o @xxfuck_lovex
nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :** Genialnie piszesz :**
ReplyDeleteświetny rozdział! teraz Justinowi zostalo spotkanie z matka, myśle, że przyjmie go z ptwartymi ramionami :3
ReplyDeletetutaj @luuv_my_riri, przepraszam, ze nie komentuje czesto, ale czasami nie mam mozliwości, albo czasu, ale pamiętaj, że jak reetweetne twój tweet, który informuje o nowym rozdziale, to zawsze czytam :D
Wspaniały! @szarymalik
ReplyDeletenie moge sie doczekać następnego ♥ dsjfhjfhsdj @asvpcyrxs
ReplyDeleteJejku, nie mogę się doczekać spotkania Justina z mamą. A rozdział jak zwykle idealny <3. @Jus_mylifesaver
ReplyDeleteKocham to opowiadanie! Ale coś czuje że niedługo będzie koniec, nie wiem czemu tak czuje obym się myliła.
ReplyDeleteMiałam złe przeczucia na początku,ale sie myliłam ;d
ReplyDeleteMam nadzieje,że spotkanie Justina z mamą wypali i będzie dobrze ;d
Czekam na nn <3
@scute4
Nie zadręczaj się tym że jest coraz mniej komentarzy od rozdziałem. Naprawdę nie warto wiele osób czyta to opowiadanie ale nadzwyczajniej w świecie nie chce im się komentować :) A co do rozdziału jest cudowny <3 / @monikapxo
ReplyDeleteŚwietne opowiadanie i swietnie ze ci sie znudziło ;) czekam na nowy
ReplyDeleteUwielbiam twój styl pisania i ta historię :) wiedz, że jesteś genialna.! <3 @forevermindSWAG
ReplyDeleteuwielbiam Twojego ff zazwyczaj nie komentuje rozdziałów bo po prostu nie mam na to czasu ale jest cudowny :* /@ordinary_girl_7
ReplyDeleteSwietny rozdział. czekam aż Justin się wytłumaczy. Bd czytała do końca :) @BeMore_Happy
ReplyDeletesłowo cudowne to za mało!
ReplyDeleteczekam na następny <3
uwielbiam, to opowiadanie, jest genialne
ReplyDeleteczekam na nn x
To jest naprawdę genialne♡ Hope jest taka przeslodka♡ nie mogę się doczekać reszty :-) @BronxGirl_NYC
ReplyDeleteKocham! Twoje inne ff też będe czytać :p @CrazyMofos_xoxo
ReplyDeletekochammmm♥
ReplyDeleteczytam i kocham !!! //@biebsiuch
ReplyDeleteCie rozumiem jak można przestać czytać :o
ReplyDeleteTo jest cudowne, naprawdę słońce :)
/@mercinialler
Czekam na kolejny. Uwielbiam twój ff jeju.:)
ReplyDeleteDługo nie czytałam, ale nadrobiłam zaległości. Przepraszam. Blog i rozdział oczywiście, najlepszy! Jak zawsze z resztą. Dziękuję za powiadomienia. Oby tak dalej :*
ReplyDelete@ayejdbx
@JulietOBieber twój blog jest cudowny czytam i czytam i czytam i już chcę nowy rozdział !
ReplyDeleteKiedy next
ReplyDelete